Monolink: pomiędzy koncertem a live actem

Fot. Materiały promocyjne
Artykuł News
Monolink: syn księgowej, który zdobył Berlin

Steffen Linck to prawdziwy człowiek instytucja. Jest wokalistą, kompozytorem, multiinstrumentalistą i producentem, który swoją przygodę z muzyką zaczynał jako członek indie-rockowego zespołu. I to właśnie z małych, dusznych knajp, gdzie królowały gitarowe brzmienia, wskoczył wprost na modne berlińskie klubowe parkiety. Dzisiaj na jego punkcie szaleje cała Europa. Jak właściwie do tego doszło? Spróbujmy odpowiedzieć sobie na to pytanie.


Steffen Linck, który w 2010 miał przybrać pseudonim artystyczny Monolink, urodził się w małym miasteczku niedaleko Hamburga. Choć nie pochodził z artystycznej rodziny (matka – księgowa, ojciec – hydraulik), szybko odkrył w sobie pasje do muzyki. Nuda związana z życiem w niezbyt atrakcyjnej mieścinie, sprawiła, że Linck zapisał się na lekcje gitary. Słuchał wtedy dużo indie-rocka i to właśnie taką stylistkę obrał pierwszy zespół, w którym jako nastolatek występował. Już jako pełnoletni obywatel Niemiec przeniósł się do Berlina, gdzie podjął staż w biurze architektonicznym.

Zdałem sobie sprawę, że studiowanie architektury jest świetne, ale praca architekta nie jest aż tak kreatywna, jak oczekiwałem. Bardzo lubiłem studiować i wiele się nauczyłem, nie byłem jednak na uczelni długo, tylko przez jakiś rok. W tym czasie zrozumiałem na 100%, że tak naprawdę pragnę być muzykiem

– opowiadał w jednym z wywiadów.


Wkrótce założył folkowe trio z kontrabasem, gitarą i perkusją. Jego grupa, występująca pod nazwą… Steffen Linck, grała w barach i na ulicach, aż w końcu została zaproszona na mały, lokalny festiwal dla kilkuset osób. Jak się miało okazać, był to festiwal skupiający głównie wykonawców związanych ze sceną elektroniczną. Dla Lincka było to objawienie – po raz pierwszy zetknął się z DJ-ami, producentami i publiką ubóstwiającą techno czy house. Bardzo szybko doszedł do wniosku, że pragnie połączyć muzykę rockową z elektroniczną, gitarowe akordy z syntezatorami, klubową energię z emocjonalną i zarazem melancholijną linią wokalną.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Monolink

Steffen całkowicie wsiąkł w berlińską scenę elektroniczną. Wciąż poszerzał swoją sieć kontaktów, stworzył pierwszy mixtape, uczył się obsługi programów do tworzenia muzyki od znajomych producentów, którzy chętnie dzielili się z nim swoją wiedzą. Zaczął też DJ-ować.

Z początku czułem się trochę źle z tym, że tak bardzo interesowałem się techno. W kręgach, w których się obracałem, mogło to być coś, co budziło sprzeciw. Oczywiście, istnieje pewna hierarchia. Wcześniej słuchałem Boba Dylana, Leonarda Cohena i tych wszystkich mądrych ludzi, a teraz to tylko kick drums i hi-haty. Naprawdę zastanawiałem się, czy przypadkiem nie tracę części zdolności mózgowych – opowiadał w 2018 roku.


Po zapoznaniu się z oprogramowaniem produkcyjnym i kilku gościnnych występach u berlińskich DJ’ów, Linck powrócił do pisania muzyki indie-folkowej, jednak tym razem dokonał dokonał bilansu, który miał zaważyć na całej jego przyszłości. Zadał sobie pytanie: „Co z tej mojej gitarowej muzyki sprawdziło by się w kontekście parkietu?”. Zaczął myśleć już nie tylko, jako autor, ale również jako producent, co przełożyło się na przearanżowanie jego własnych piosenek do nowej formuły, w której znalazła się przestrzeń dla brzmień elektronicznych. Swój pierwszy koncert jako Monolink Steffen Linck zagrał w kwietniu 2014 roku. Kiedy Steffen występuje live, zazwyczaj gra piosenkę w oryginale całkowicie na żywo.


Postanowiłem wymieszać ze sobą dwa światy, w których żyłem – ten folkowy i koncertowy z klubowym i live acte’owym. Naprawdę lubię być na imprezach, by w ten sposób doświadczać muzyki. Na parkiecie mogę przeżywać piękne chwile, kiedy czuję się połączony z każdym, mam poczucie pełnej wspólnoty. To jest naprawdę ekscytujące i to jest też to, czego mi czasem brakuje, gdy występuje lub uczestniczę na zwykłym koncercie

– zdradził w rozmowie z Mixamgiem.


Monilink zadebiutował albumem Amniotic stosunkowo niedawno, bo w 2018 roku. Wydawnictwo zostało fantastycznie odebrane przez krytyków oraz zarówno przez scenę klubową, jak i niezależną, gdzie słucha się takich wykonawców, jak: The XX, LCD Soundsystem, Jamie Woon, Caribou czy Nicolas Jaar. Przekładając to na nasze polskie warunki, na koncert Monolinka poszliby z chęcią bywalcy festiwalu Tauron Nowa Muzyka, jak i OFF Festivalu. Mimo tego Linck kojarzony jest właśnie przede wszystkim z muzyką klubową, głównie przez okres, jaki spędził w stolicy Niemiec.


Jego styl płynnie scala narracyjną strukturę utworu z nieodpartą siłą elektronicznych rytmów. Akordy gitarowe wplatają się w syntetyczne dźwięki padów, hipnotyczne wibracje basu spotykają się z kolei z emocjonalnymi partiami wokalnymi – pisaliśmy o Monolinku w jednym z artykułów na Muno.


Monolink miał okazję zaprezentować swoją pasją do eksperymentowania i łączenia odległych stylistycznie światów na wielu najważniejszych imprezach i festiwalach, do których zaliczają się m.in. Burning Man czy Fusion Festival. W 2021 roku odwiedził nawet 3 razy Polskę. Zagrał w Warszawie, Poznaniu i w Gdańsku. Koncerty były częścią jego trasy koncertowej promującej album będący następcą Amniotica. Under Darkening Skies ukazał się 11 czerwca ubiegłego roku. Artysta po raz kolejny z ujmującą gracją i elegancją wszedł w rolę elektronicznego producenta i grającego na żywo wokalisty, który tworzy pełną uroku i magii melodyjną muzykę taneczną. Monolink pozostaje fascynującą personą, która niczym czarnoksiężnik z odległej krainy, kreśli gdzieś pomiędzy gatunkami swoje barwne dźwiękowe, hipnotyzujące pejzaże. Czym zaczaruje nas jeszcze w przyszłości?



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →