’Zawsze chciałem nagrać apokaliptyczny soundtrack’ – Milton Bradley dla Muno.pl WYWIAD

Wywiad

Rozmawiamy z Miltonem Bradley'em, wszechstronnym berlińskim artystą, odpowiedzialnym za acidowy projekt Alien Rain i eksperymentalny The End Of All Existence.

Dzięki wieloletnim doświadczeniom zebranym na berlińskiej scenie oraz wydawnictwom w tak szanowanych wytwórniach, jak MDR, Prologue czy Ann Aimee, Milton Bradley zyskał reputację wszechstronnego artysty. Jego status udwodoniły liczne utwory, których industrialno-trippujący wydźwięk stał się jego znakiem rozpoznawczym. Miłość do acidu zaaowocowała powstaniem jego „kwasowego alter ego” Alien Rain, zaś eksperymentalne pociągi były początkiem powstania tworu The End Of All Existence. Historyczny występ na festiwalu Atonal oraz pamiętne maratony w Berghain tylko windują status Miltona w świecie techno. Zapraszamy na rozmowę z tym utalentowanym człowiekiem.

MILTON BRADLEY – WYWIAD

Na początku chciałbym Cię zapytać o Twój pierwszy kontakt z techno – kiedy i gdzie to było?
Odkryłem ten gatunek w późnych latach osiemdziesiątych. Czytałem wówczas sporo w niemieckich magazynach o acid house, który przeżywał akurat swoje najlepsze lata – brzmiało to wtedy niezwykle interesująco. Od razu chciałem wejść i zbadać temat szerzej. Po upadku Muru Berlińskiego w 1989 roku byłem w posiadaniu mixtape’u (nie pamiętam teraz skąd go miałem). To była gruba sprawa, załatwił mi go wtedy mój kolega z klasy, który miał kontakty z berlińskimi dj’ami grającymi techno – on sam miał wtedy sporą kolekcję pożądanych kaset ze składankami. Nieprawdopodobne wrażenie zrobiło na mnie belgijskie techno od R&S, Music Man i innych wytwórni – to była muzyka, której szukałem całe życie. W końcu zaczęły się wypady do klubów, gdzie spotykałem innych ludzi zajaranych tym klimatem oraz całe dni spędzone w sklepach z płytami – musiałem być w posiadaniu tej muzyki. Tak to się zaczęło…
W takim razie Berlin oraz wszystkie następstwa po upadku muru były głównym prowodyrem i inspiracją do tworzenia muzyki elektronicznej…
Urodziłem się w tym mieście i wszystko co się wtedy tutaj działo – zwłaszcza po 1989, kiedy wykształciła się potężna scena techno, miało bezpośredni wpływ na moją osobę. Estetyka miasta, dźwięki, otoczenie, w którym wybrzmiewało techno ogromnie mnie dotykało i idealnie wpisywało się w mroczną muzykę, którą tworzyłem. Główna inspiracja wychodziła nie tyle z samego miasta, co z jej niepokojącego w pozytywnym sensie oblicza. Pragnąłem wyrażać swoje odczucia i emocje –  nie zrobiłbym tego lepiej w żadnym innym mieście.
Zajmowało Cię w tamtych czasach w większym stopniu imprezowanie czy słuchanie kolejnych płyt? Miałeś swoich ulubionych artystów i miejsca, które wspominasz najlepiej?
To był szalone czasy, standardem było wychodzenie na imprezy pięć razy w tygodniu. Sprawdzałem wszystkie nowe miejscówki jakie pojawiały się w mieście, jednak nie potrafię za bardzo wskazać swoich ulubionych dj’ów – nie obchodziło mnie kto wtedy grał, liczyła się wyłącznie muzyka. Do sklepów z płytami wychodziłem dwa razy w tygodniu i spędzałem tam całe dnie – kupowałem ulubione tracki i mixowałem je na okrągło u siebie w domu. Wszystko to odbywało się w towarzystwie najlepszych kumpli – inspirowaliśmy się nawzajem, a kiedy przychodziła noc, liczył się już tyklo rave.

Jesteś znany ze swojej wielkiej miłości do płyty winylowej. Pamiętasz swoją pierwszą płytę? Skąd tak mocny pociąg do tego nośnika muzyki?
Szczerze nie pamiętam swojej pierwszej płyty, za to doskonale wiem, jakie techno pojawiło się u mnie na samym początku – kupiłem The Break Boys – „My House Is Your House” oraz NVNM „The Plank” – utwory te znałem z mojej pierwszej kasetowej składanki. Winyl od dziecka wydawał mi się czymś niebywale atrakcyjnym. Widok płynącej muzyki, którą możesz dotknąć to wielka sprawa. Za dzieciaka zawsze marzyłem o gramofonie albo fonografie, ale obie te rzeczy były strasznie drogie – musiałem się zadowolić starymi shellacowymi płytami.
Jesteś aktywnym producentem pod wieloma aliasami. Fascynujący są dla mnie artyści techno, którzy reprezentują również swoje bardziej eksperymentalne oblicze. Jesteś w topie takich osób na mojej personalnej liście – czym dokładnie jest dla Ciebie wydawanie w The End Of All Existence?
Głównym konceptem dla wszystkich wydawnictw The End Of All Existence był mrok. Slogan zainspirowany jest sąsiedzwtem, w którym dorastałem oraz oglądanymi tam filmami o końcu świata – zawsze chciałem nagrać jakiś soundtrack z apokaliptycznym wybrzmieniem. Cały projekt jest mniej lub bardziej abstrakcyjny, bazujący na własnych przekonaniach.
Doskonały feedback doprowadził Cię do zaprezentowania tego projektu w świątyni muzyki eksperymentalnej – Atonal Festival. Jak wspominasz tamtą noc?
Był czwartek i „The End Of…” był ostatnim live-actem tego wieczoru. Nigdy nie planowałem występować z tym materiałem na żywo, ale okoliczności jakie gwarantowali organizatorzy Atonalu były perfekcyjne – nie mogłem nie skorzystać z tak wielkiej okazji. Koncept festiwalu, lokalizacja i ten cholernie wielki ekran to było to, czego potrzebowałem do idealnego zaprezentowania „The End Of..”. Bez wizualizacji nie miałoby to tak naprawdę większego sensu – odkąd pamiętam, zawsze szczegółowo obrazowałem sobie koniec świata.
Niedawno ukazała się trzecia część wspomnianego projektu – jak przebiegała praca nad utworami? Przemycasz je również do swoich dj setów?
Właściwie to wszystkie kompozycje zostały nagrane w 2010 roku. Plan był taki, aby wszystkie 12 kawałków wypuścic na trzech różnych winylach, wydając jeden na rok. W ostatnich latach byłem pochłoniętymi pracą nad innymi projektami i part 3 stracił nieco mojej uwagi. Po występie na wspomnianym Atonalu, planuję zaprezentować ten materiał na specjalnie wyselekcjonowanych wydarzeniach. Aktualnie dość rzadko gram te utwory, aczkolwiek jak nadarzy się okazja aby otworzyć set jednym z nich, na pewno z tego skorzystam.
Twoja miłość do Rolanda TB-303 zaoowocowała Twoim aliasem Alien Rain, odnoszącym się do dokonań Underground Resistance jako Acid Rain. Kiedy możemy spodziewać się czegoś nowego w tym temacie?
Alien Rain od początku miał być wyłącznie pobocznym projektem. Muszę przyznać, że ostro zaskoczyła mnie pozytywna reakcja ludzi na to co wydaje pod tą postacią, ciągle mnie pytają o kolejne wydawnictwa. Aktualnie wygrzebuje nieco niewydanych staroci i nadaje im nowego blasku – w przyszłym roku na pewno wydam coś na 12′. Bądź czujny.
Myślisz o współpracy z jakimś innym artystą czy preferujesz pracę w pojedynkę?
Od zawsze miałem mocną wizję tego co chcę robić i dokąd zmierzam. Kłopotliwe byłoby w takiej sytuacji pojawienie się na horyzoncie jakiegoś innego punktu widzenia. Albo po prostu jeszcze kogoś odpowiedniego nie znalazłem w tej materii. Wyobrażam sobie natomiast współpracę z wokalistą albo klasycznym muzykiem, z którymi reazliowałbym muzykę inną niż techno – kto wie…
Rozmawiał Paweł Chałupa


Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →