„Line-upy, line-upy, wszędzie te same line-upy” – dyskusja o gustach organizatorów i słuchaczy

fot. Kollektiv Turmstrasse / Insomniac
Wywiad
Kollektiv, line-up

Letni sezon festiwalowy 2022 powoli dobiega końca, a co za tym idzie, w naszej redakcji nadchodzi czas podsumowań oraz zapowiedzi jesieni w klubach. W dobie kryzysu postpandemicznego jasne było, że organizatorzy tegorocznych festiwali mieli głównie do zaoferowania dobrze znane publiczności nazwiska. Powtarzalność line-upów nierzadko była obiektem żartów, memów, drwin (a nawet stawała się inspiracją do powstawania piosenek!) wśród odbiorców, jednak frekwencje na tych wydarzeniach były zupełnie odwrotnie proporcjonalne do krytyki. Między innymi to zjawisko zainspirowało nas do podjęcia poniższej dyskusji. Oczywiście, Was również zapraszamy do komentowania i dzielenia się swoimi spostrzeżeniami.

Clubbing naszych czasów

Adam Dąbrowski: Panowie, dzisiaj poruszymy temat powtarzających się bookingów na naszej scenie. No właśnie – dlaczego wciąż te same nazwiska ściągamy do polskich klubów i na festiwale, kreując niekiedy ten sam line-up na podobnych imprezach?

Paweł Chałupa: Na początku musimy zaznaczyć, że nie jest to praktyka stosowana przez wszystkich. Jest masa festiwali w naszym kraju – Unsound czy Up To Date Festival – których składy rażą świeżością. Dave Clarke w Białymstoku – przypominacie sobie ostatni jego występ u nas? Byłoby mocno krzywdzące stwierdzić, że to norma stosowana przez wszystkich. Jest natomiast mocny odsetek klubów i festiwali, które boją się podjąć ryzyka w kwestii programowej.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

"Line-upy, line-upy, wszędzie te same line-upy" - dyskusja o gustach organizatorów i słuchaczy
Shifted, Up To Date Festival 2021 / fot. Marie Marou

Wspomniane festiwale – te marki mają swoją publikę, w moim odczuciu najlepszą w Polsce, która żądna jest nowych nazwisk w składzie. Organizatorzy mniejszych festiwali czy klubów, którzy nie mają gwarancji związanej z frekwencją w przypadku bookowania mniej znanych artystów, idą drogą, która pozwoli im nadal funkcjonować i być projektem opłacalnym. Nie nazwałbym tego nawet pójściem na łatwiznę. Tak niestety wygląda scena klubowa w Polsce. Pytanie dlaczego.

Czytaj także: Up To Date Festival z podziałem na dni i sceny

Kamil Downarowicz: Powiedziałbym, że rzeczywiście jest brak pewnego ryzyka, odwagi u organizatorów dużych imprez. Nie do końca jednak ich winię. Możliwe, że wiąże się to po prostu z brakiem odpowiednich funduszy, a nie wizji. Znany i lubiany artysta w line-upie to gwarant sprzedanych biletów. Czasami przyjmuje to wręcz groteskową formę. Pamiętam jak GusGus grywał w Polsce praktycznie kilkukrotnie w ciągu jednego roku. Polska publiczność jest poza tym dość specyficzna. Nie lubi zbytnio eksperymentować, sprawdzać nieznanych artystów, konfrontować swojego gustu i oczekiwania z czymś nieznanym.

GusGus, Warszawa, 05.04.2022

Dodatkowo czytałem ostatnio duży tekst w Guardianie o tym, jak to z wiekiem ludzie słuchają coraz mniej nowej muzyki, a coraz więcej dobrze już znanych sobie kawałków. Ten proces jest szczególnie widoczny u ludzi 30+. Jeśli więc teraz pomyślimy sobie, że na Tauron czy Audioriver jeżdżą głównie osoby w wieku chrystusowym, to mamy gotową odpowiedź.

Pierwsza miłość nie rdzewieje

Chałup: Kamilu, wspomniałeś o bardzo ważnej rzeczy. Siedem lat temu robiłem ultraciekawy wywiad ze Speedy J. Poruszył kwestię, o której właśnie wspomniałeś. Tak chyba jest w większości przypadków, że muzyka, która towarzyszy Ci na początku, zostaje z Tobą do końca życia. Kiedy pójdziesz teraz na koncert Rolling Stones, zobaczysz w większości osoby, które wariowały za nimi również w latach 60. Podobnie jest ze mną. Moje początki z techno to było kompletne wkręcenie w takie osoby, jak Speedy J, Chris Liebing, Oscar Mulero czy DVS1. Tak wygląda line-up mojego życia.

"Line-upy, line-upy, wszędzie te same line-upy" - dyskusja o gustach organizatorów i słuchaczy
Collabs 3000 (Speedy J b2b Chris Liebing) / fot. materiały prasowe

Z dziennikarskiego punktu widzenia to może zabrzmieć dość absurdalnie czy ubogo, ale Bóg mi świadkiem – mógłbym słuchać ich w nieskończoność. Dlaczego? Dlatego, że ukształtowali mój gust muzyczny w wieku nastoletnim. Byli moimi bohaterami, jeździłem za nimi po całej Europie. Nie widzę w tym nic złego, aby wybrać swoich ulubionych artystów i skupiać się wyłącznie na nich, również w kontekście wyjścia do klubu czy pojechania na festiwal. Tylko zanim dowiedziałem się, czego naprawdę chcę słuchać w życiu, spróbowałem dosłownie wszystkiego. Tego mi dzisiaj w ludziach wkręcających się w elektronikę trochę brakuje.

Speedy J @ Berghain, 2002

Kamil: Bardzo bym chciał, żeby jakiś festiwal postawił line-up składający się ze „sceny dla debiutantów”, na której swoje talenty prezentowaliby młodzi artyści. Działo się tak przez chwilę na Open’erze i na OFFie, jednak nie było chęci, by zrobić z tego stały punk festiwalowy, czego bardzo żałuję.

Adam: Niestety sceny dla debiutantów i zajawkowiczów to na polskich festiwalach dość poboczna sprawa, a co za tym idzie, nie do końca przekłada się to na zainteresowanie… a szkoda. Istnieją też takie inicjatywy, które np. w formie konkursu zapraszają nowych artystów do otwierania scen podczas dnia festiwalowego. Tylko tutaj mamy drugą stronę medalu – kto się zjawi tak wcześnie na imprezie, z wyjątkiem najlepszych ziomeczków, partnera_ki, rodziny i obsługi? Owszem, historia zna takie przypadki, kiedy support debiutantów wzbudził jeszcze większe zainteresowanie niż headliner (skrajny przykład – Franz Ferdinand na festiwalach w 2004), ale to precedens. Tutaj dochodzimy do wniosku, że im łatwiejszy jest dostęp do muzyki i narzędzi, instrumentów, programów, kontrolerów itp., tym większa konkurencja, a zatem ciężej jest się wybić.

Klub czy festiwal? Line-up pełen gwiazd czy niszowych artystów?

Kamil: Pytanie, czy festiwale powinny kreować gusta, czy tylko reagować na preferencje odbiorców w danym momencie? A może powinien istnieć jakiś złoty środek? Jak myślicie? W końcu festiwale zajmują bardzo ważne miejsce w życiu i edukacji kulturalnej ludzi. Pytanie, czy mamy prawo wymagać od nich czegoś więcej niż dużej liczby toi toiów i fajnej strefy gastro?

"Line-upy, line-upy, wszędzie te same line-upy" - dyskusja o gustach organizatorów i słuchaczy
Audioriver 2022 / fot. Artur AEN Nowicki

Chałup: Słuchajcie, ja się w ogóle jakiś czas temu wypisałem z wielkich masówek. To nie jest miejsce ani czas, aby kreować jakiekolwiek gusta. Nie da się tego zrobić, mając w składzie 100 artystów na 6 scenach, grających po 1,5h. W tej roli widzę właśnie kluby, to tutaj powinien odbywać się kulturalny marsz do zdefiniowania i wyselekcjonowania jakościowej muzyki na naszej scenie. Niektórzy robią to naprawdę dobrze – jak wrocławskie Ciało, gdzie zamiennie widzimy festiwalowych headlinerów z nieco mniej popularnymi, często bardziej atrakcyjnymi artystami. Frekwencyjnie wypada to pewnie tak, jak się domyślacie, ale to jest kierunek, który muszą obrać wszyscy, którym zależy na rozpowszechnianiu wartościowych brzmień. Line-up składający się z „gwiazd” sprzedających bilety w połączeniu z reprezentantami bardziej niszowych rzeczy. Niektórzy nie mogą niestety na to sobie pozwolić, robić wyłącznie „ambitne” imprezy. Nigdy polski klub nie sięgnie takiego pułapu jak Robert Johnson czy De School. W najlepszych europejskich klubach nikt nawet nie myśli, czy dany artysta jest na tyle popularny, że zapełni mu klub. Publika jest tam na tyle wyedukowana, że nie potrzebuje/akceptuje sezonowych gwiazdeczek.

Roman Flugel Boiler Room Live at Robert Johnson DJ Set

Wymarzony line-up. Social media a research

Kamil: A czy jakąś rolę w tym wszystkim odgrywają Waszym zdaniem media społecznościowe?

Adam: Większą niż myślisz. Dla mnie stało się jasne już na początku 2013 roku, że coś z tym jest na rzeczy. W tamtym okresie organizowałem swoją pierwszą imprezę, gdzie miał zagrać headliner z sukcesami na Zachodzie + lokalny line-up. klub (celowo piszę małą literą!) po ponad miesiącu naszych ciężkich przygotowań odwołał imprezę dosłownie 7 godzin przed jej rozpoczęciem – jako powód podali, że… tylko 69 osób kliknęło wezmę udział na wydarzeniu! Pamiętam, jak w tamtym okresie część osób (w tym również z branży) nie do końca na poważnie podchodziła do liczby lajków, wyświetleń itd., nazywając chociażby cyfrowymi nihilistami tych, którzy prognozowali, że to właśnie „te liczby”, będą w przyszłości niczym waluta. I tak się stało.

Paweł: To cholerstwo skaziło w jakimś sensie dostęp do dobrej muzyki. Jak młody człowiek ma mieć dostęp do sztosowej, undergroundowej muzy, skoro takie tematy w ogóle nie przebijają się do szerszej świadomości? Oczywiście, jest szereg młodych pasjonatów, jak ekipy We Lecim czy Acidtropicália, którzy diggują po muzę naprawdę głęboko. Jak ja wkręcałem się w techno, nie było Facebooka ani Instagrama. Jedyną bazą wiedzy były fora (Gadka Szmatka – pozdro dla kumatych), YouTube czy Myspace. Żadne ruchy marketingowe czy promocyjne nie zasłaniały tego, co najważniejsze – wartości i jakości muzyki.

Czytaj także: Speedy J – wywiad specjalnie dla Muno.pl

I znowu muszę wrócić do wywiadu ze Speedy J. Holender na kilka lat pożegnał się z kanałami społecznościowymi. Artyści z jego pokolenia nienawidzą Facebooka, ale ze względu na presję, jaka ciąży na nich ze środowiska muzycznego, zmuszeni są kontynuować tam swoją aktywność. Pojechał odważnie. Stwierdził, że jeśli jego fani są zainteresowani muzyką, którą tworzy, to serdecznie zaprasza na występ didżejski czy na profil jego wytwórni Electric Deluxe. Tam jest wszystko, czego powinniśmy od niego oczekiwać – muzyki. Nie wydaje mu się, aby posty z jego kolacją lub kolejnym lotniskiem miały z nią cokolwiek wspólnego.

"Line-upy, line-upy, wszędzie te same line-upy" - dyskusja o gustach organizatorów i słuchaczy
Richie Hawtin, Instytut Festival 2019 / fot. Maria Drężek

Fajnie w tym temacie wypowiedział się też Richie Hawtin. Istnieje coś takiego jak pierwsza fala kontaktu z muzyką elektroniczną, która niekoniecznie musi być na początku od razu czymś bardzo ambitnym. To mogą być trance czy hardstyle. Wielu ludzi tak właśnie zaczyna przygodę z elektroniką. To naturalne, te rzeczy są po prostu komercyjne, więc otrzymujemy je na tacy. Klucz, czy chcemy pójść dalej, zacząć szukać na własną rękę innych, głębszych brzmień. To powinna być domena fana muzyki elektronicznej. Poszukiwania.

Adam: Przypominają mi się słowa A_GIMa. Pamiętajcie, nowa muzyka to ciągła eksploracja, do granic możliwości (obojętnie w jaki sposób), ale nie możemy przy tym wszystkim zapomnieć o najważniejszym – a mianowicie, że muzyka służy do przekazywania emocji, jakkolwiek zaangażowalibyśmy w to nasz własny intelekt.


Organizujesz wydarzenie i potrzebujesz bileterii lub wypromowania swojego wydarzenia?

Biletomat.pl znamy się na tym, co robimy. Dostarczamy emocje uczestnikom wydarzeń, a ich organizatorom zapewniamy 20-letnie doświadczenie w branży rozrywkowej, niezawodność i skuteczność. Chcesz się o tym przekonać? Sprawdź warunki współpracy z bileterią Biletomat.pl, która wraz z Muno.plRytmy.pl i FTB.pl tworzy rodzinę marek grupy mediowej Time For Friends. Naszym celem jest Twój sukces, a dzięki kompleksowej obsłudze przy sprzedaży biletów i promocji wydarzeń jest on w zasięgu Twojej ręki. Dołącz do stale wydłużającej się listy naszych partnerów, z najbardziej znanymi klubami w Polsce i organizatorami największych imprez, koncertów i festiwali.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →