Latarką po oczach i poczuj się jak na haju. Lumenate, czyli Dreamachine XXI wieku

Artykuł
LSD

A gdybyśmy Wam powiedzieli, że za sprawą smartfona będziecie w stanie osiągnąć stopień uniesienia psychodelicznego porównywalnego z tym po zażyciu LSD? Albo inaczej - poczuć się jak na haju? Jeszcze kilka lat temu wydawało się to wręcz absurdalne. Dziś, na bazie historii, wiemy, że jest to jak najbardziej realne. Pytacie się pewnie: - Ale jak to? Poznajcie Lumenate. Nazwane przeze mnie Dreamachine 2.0.

Konia z rzędem temu, kto w dzisiejszych czasach używa telefonu wyłącznie w celach – nazwijmy to – kontaktowych. Zakupy, randkowanie, obsługa lodówki, piekarnika czy samochodu są z nami na porządku dziennym. Przestały już nas dziwić aplikacje imitujące świeczkę i wiatrak, natomiast te sprawdzające prawidłowy kolor naszego moczu, już tak. Za sprawą telefonu możemy lepiej się wysypiać, rozładowywać stres, poprawić humor czy ćwiczyć pamięć i koncentrację. Aplikacje te są z założenia niegroźne i bezpieczne. Co do ich efektywności – no cóż, trzeba przekonać się osobiście. Podobnie ma się sprawa z Lumenate, aplikacją, która twierdzi, że za sprawą latarki wbudowanej w smartfona jest w stanie zmienić działanie mózgu, wprowadzając użytkownika w stan orbitujący gdzieś, pomiędzy psychodelicznym hajem, a głęboką medytacją. Którą w przeciwieństwie do kilkudziesięciogodzinnej podróży po zażyciu kwasa, można wyłączyć za sprawą jednego kliknięcia.

Dreamachine 2.0

Jak się okazuje, koncepcja wykorzystania migoczącego światła do zmiany świadomości, nie jest wcale nowa. Jednym z pierwszych, który korzystał z podobnej „technologii”, był sam Nostradamus. Mówi się, że francuski uczony otrzymywał swoje wizje w trakcie wpatrywania się w słońce. Trzy stulecia później, w 1819 roku, czeski naukowiec Jan Purkinje, zarejestrował zjawiska wizualne, gdy machał ręką między światłem gazowym a swoimi oczami. Będąc w czasach współczesnych, najbliżej Lumenate i osiąganych przez niego efektów, było Dreamachine. Wynalezienie „maszyny marzeń” poprzedzone było ważnym doświadczeniem, które z upływem lat odegrało w nim kluczowa rolę. Awangardowy artysta Brion Gysin, 21 grudnia 1959 roku, napisał w swoim dzienniku (co ciekawe, niemal identyczne doświadczenie opisał ponad sto lat wcześniej właśnie Purkinje):

Dziś w autobusie, w drodze do Marsylii, ogarnął mnie transcendentalny huragan kolorowych wizji. Pędziliśmy długą, wysadzaną drzewami aleją, a ja zasłoniłem oczy przed oślepiającym słońcem. Pod moimi powiekami eksplodował przytłaczający strumień intensywnie jaskrawych kolorów – wielowymiarowy kalejdoskop wirujący w przestrzeni.

Na początku lat 60. pisarz William S. Burroughs mieszkał w Paryżu, lecząc się z uzależnienia od narkotyku zwanego yage, który – jak uważał – zapewniał mu zdolności telepatyczne. To właśnie w stolicy Francji zaprzyjaźnił się z poznanym pod koniec lat 50. Gysinem. Pewnego dnia, Burroughs podarował Gysinowi książkę neurofizjologa Williama Graya Waltera – The Living Brain, w której naukowiec opisywał wpływ różnych fal na ludzki mózg. To własnie w niej Kanadyjczyk znalazł wyjaśnienie zjawiska „migotania”, w którym światło w ułamku sekundy drażni percepcję wzrokową.

Studiując w Cambridge, opowiedział o niej swojemu przyjacielowi i studentowi matematyki Ianowi Sommerville’owi, który poznał książkę niemalże na wylot. Sommerville postanowił naukowo odtworzyć to zjawisko. W liście do Gysina z lutego 1959 r. informował go, że zbudował prostą „maszynę migoczącą”, składającą się z kartonowego cylindra obracającego się wokół źródła światła na magnetofonie. Na bazie opisu autorstwa Sommerville’a, Gysin na początku lat 60. zbudował pierwsze Dreamachine. Gysin, w przeciwieństwie do swojego przyjaciela, zaopatrzył cylinder w różne wzory, dodał drugi, wewnętrzny cylinder i testował wpływ różnych prędkości obrotowych.

Brion Gysin, William S. Burroughs

Fot. Brion Gysin & William S. Burroughs

Było to stosunkowo proste urządzenie, składające się z cylindra ze szczelinami po bokach i zawieszoną w jego centrum żarówką, która obracała się na stole obrotowym z prędkością do 78 obrotów na minutę. Ochotnicy siadali przed obracającym się cylindrem z zamkniętymi oczami, a za ich powiekami eksplodowały halucynacyjne montaże kolorów i kształtów, co miało rzekomo wywoływać stan podobny do transu. Oficjalny dokument zawierający opis „maszyny marzeń” brzmiał:

Wynalazek, który ma zastosowanie artystyczne i medyczne, jest godny uwagi w tym, że postrzegany efekt jest odczuwalny przy patrzeniu z zamkniętymi lub otwartymi oczami na zewnętrzną stronę cylindra szczelinowego obracającego się z określoną prędkością. Wrażenia mogą być zmieniane poprzez zwiększenie lub zmniejszenie prędkości obrotów, zmianę układu szczelin lub zmianę kolorów i wzorów na wewnętrznej stronie cylindra.

Od dwóch takich, chcących zmienić ludzkie życie

Według strony internetowej firmy, projekt Lumenate powstał w oparciu o przegląd setek prac naukowych dotyczących eksploracji podświadomości. Od głębokiej medytacji, śnienia i „podróży”, po szamańskie transy i odmienne stany wywołane tańcem. Oparty i zbudowany na podwalinach Dreamachine Lumenate autorstwa Toma Galea i Jay’a Conlona, fachowo można zatem nazwać upgradem swojego poprzednika po 60. latach.

Dwójka założycieli poznała się podczas studiów inżynierskich na Uniwersytecie w Liverpoolu. Po ukończeniu studiów i rozpoczęciu pracy przy projektowaniu samochodów koncepcyjnych dla Jaguar Land Rover, opuścili świat korporacji. Ich misją była chęć pomagania ludziom w prowadzeniu bardziej satysfakcjonującego życia. Po przeprowadzeniu wywiadów z setkami ludzi z całego świata, aby lepiej zrozumieć pojęcie spełnienia, Conlon i Galea zafascynowali się ideą, jak eksploracja podświadomości, mogłaby wpływać na życie człowieka.

Tom Galea, Jay Conlon, Lumenate

Fot. Tom Galea i Jay Conlon

Nie było to jednak proste. Przedsiębiorcy szybko zauważyli, że dostępne metody zgłębiania podświadomości, w tym lata treningu medytacyjnego lub pojawiające się terapie psychodeliczne, mają znaczące bariery dostępności. Po rozmowach z czołowymi ekspertami w dziedzinie psychodelii i setkach eksperymentów skanowania mózgu za pomocą elektroencefalografii, opracowali opartą na badaniach metodę wykorzystania światła i dźwięku do kierowania ludzkiego mózgu użytkownika w pożądany stan.

Lumenate. Lekarstwo na dobre samopoczucie. Ale czy na pewno?

Pozytywne referencje na temat Lumenate i jego potencjału terapeutycznego wydał m.in naukowiec Dr Ben Sessa i członkowie zespołu badań psychodelicznych z Imperial College w Londynie. Projekt dodatkowo współpracuje z zespołem badawczym na Uniwersytecie Sussex. Z przeprowadzonego przez nich eksperymentu sprzed dwóch lat, w którym udział wzięło 19 studentów dowiedziono, że stymulacja stroboskopowa oferuje potężny, niefarmakologiczny środek do wywoływania ASC (odmienne stany świadomości), a także zapewnia możliwy dodatek do terapii psychodelicznych.

Lumenate daje użytkownikom możliwość osobistego wzrostu i rozwoju. Sukces projektu jest świadectwem starannego projektu, naukowego zaplecza i opartego na dowodach podejścia jego wynalazców. Widzę to narzędzie jako ważny element w przyszłości klinicznych badań i terapii psychodelicznych.

– ocenia Dr Ben Sessa

Dreamachine, Lumenate

Fot. Guerrilla Zoo

Odmienne stany świadomości obejmują różnorodne zjawiska, w tym szereg zmian behawioralnych, emocjonalnych i percepcyjnych. Zdaniem Galei i Conlona, Lumenate replikuje chemiczne aspekty klasycznego doświadczenia psychodelicznego. Badania nad aplikacją wykazały również spadek aktywności w grupie regionów mózgu znanych jako sieć trybu domyślnego, kluczowej zmiany obserwowanej w badaniach psychodelicznych i niektórych formach medytacji. Zmiana ta skutkuje zwiększoną koncentracją w danej chwili i zmniejszeniem poczucia ego.

Przy wszystkich komplementach spływających na aplikację, nie można zapominać o drugiej stronie medalu. Jak powszechnie wiadomo, docierające do ludzkiego oka wspomniane bodźce mogą wywoływać epilepsję, zawroty głowy lub inne objawy. Nie brakuje historii ludzi, którzy zachorowali z powodu migających światełek na choince lub w trakcie imprezy w klubie nocnym. Najsłynniejszy jak dotąd przypadek miał miejsce w Japonii, 17 grudnia 1997 roku, podczas emisji Pokemon. Feralnym w skutkach odcinkiem kreskówkowej serii okazał się ten sygnowany numerem 38. Elektryczny żołnierz Porygon po japońskiej premierze, miał zostać wyświetlony w 30 innych krajach, jednak po tym, jak 685 dzieci w całej Japonii musiało zostać hospitalizowanych z powodów wymiotów, konwulsji i podrażnień oczu, natychmiast i bezpowrotnie został usunięty z ramówki.

Przypadków osób poszkodowanych przez Lumenate, u których zdiagnozowano podobne problemy, do dzisiaj nie odnotowano. Na chwilę trudno o jakieś słowa krytyki, a co dopiero zdiagnozowane problemy zdrowotne. Kilka dni od premiery twórcy aplikacji mogli pochwalić się ponad 20 tysiącami pobrań. „Ochy” i „achy” docierają do nich z każdej strony. Zanim produkt pojawił się na rynku, otrzymał on wsparcie finansowe od Beckley Waves, nowej inicjatywy wspierającej ekosystem psychodeliczny, której współzałożycielką jest Amanda Feilding z Beckley Foundation. Swoje 5 groszy dołożyła także zdobywczyni Złotego Globu 2021, Rosamund Pike. Aktorka, po udziale w pierwszych testach wersji beta, zainwestowała w firmę, dołączając tym samym do zespołu jako dyrektor kreatywny.

Pokemon – Fragment usuniętego odcinka Elektryczny żołnierz Porygon

Lumenate. Osiągnij swój idealny stan

Obsługa Lumenate nie wymaga niczego więcej, aniżeli trzeźwej kondycji psycho-fizycznej i braku oporów. W celu prawidłowego rozpoczęcia „ceremoni” aparat powinien być skierowany w stronę twarzy. Należy zamknąć oczy i ułożyć się w najbardziej komfortowej pozycji. Błyskające światło lampy z różną prędkością, może na początku wprowadzić użytkownika w lekkie zakłopotanie. Idealna odległość powinna mieścić się w przedziale 4-7 cm. Wraz ze zmianą częstotliwości światła, zmienia się percepcja. Nawet z zamkniętymi oczami można zaobserwować poruszające się figury geometryczne: kwadraty, trójkąty, koła. Uzyskany efekt przypomina ten, wywołujący przemieszczanie się szkiełek w kalejdoskopie. Warto pamiętać, aby z początku nie otwierać oczu. Mózg, jak wiadomo, ma to do siebie, że skory jest do przerwania tego typu emisji.

Zaobserwowaliśmy, że różne części mózgu zaczynają komunikować się w nowy sposób. W sposób pozwalający na wizualne przedstawienie emocji lub myśli za pomocą koloru lub kształtu. Widzimy siebie jako siedzących w przestrzeni pomiędzy światem wellness, światem medytacji i przestrzenią psychodelicznego renesansu. Nie mówimy, że Lumenate odpowie na wszystkie twoje problemy, czy pytania. Może być jednak brakującym elementem w zestawie narzędzi do dobrego samopoczucia.

– mówi Galea

Lumenate

Fot. Lumenate

Zgodnie z misją Galei i Conlona, aby doświadczyć eksploracji podświadomości, wersja próbna aplikacji jest dostępna za darmo. Użytkownicy, którzy skuszą się doświadczać Lumenate dłużej, mogą przejść na jego pełną wersję. Dzięki temu można odblokować cały katalog sesji pasujących do każdego nastroju i ram czasowych. Dostępne są dwie wersje subskrypcji: krótsza, za ok. 27 zł miesięcznie i roczna za 152 zł.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →