Kuba Sojka: „Sound design zawsze był moim oczkiem w głowie” [wywiad]

Fot. Materiały promocyjne
News Wywiad
Kuba Sojka w wywiadzie dla Muno.pl

Kuba Sojka to bez dwóch zdań jeden z najbardziej uzdolnionych producentów na naszej rodzimej scenie elektronicznej. Z tym wyśmienitym artystą i po prostu niezwykle sympatycznym człowiekiem porozmawialiśmy chwilę przed Nowym Rokiem na kilka godnych Waszej uwagi tematów. Zapraszamy do lektury!

Kuba Sojka – gracz techno z absolutnego top

Producent, live performer, muzyk, dziennikarz radiowy, a także wykładowca. Chciałoby się powiedzieć – człowiek orkiestra. Z pewnością postać, którą każdy szanujący się fan muzyki elektronicznej powinien znać. Jak możemy przeczytać w jego bio: „posiada szeroki zakres umiejętności muzycznych, którą prezentuje podczas niezwykle żywiołowych i dynamicznych występów na żywo. Publiczność docenia jego plastyczność muzyczną oraz umiejętność improwizacji”. Cóż, ciężko się nam z tym nie zgodzić. Proszę Państwa, w ostatnim dniu 2021 roku mamy dla Was rozmowę z Kubą Sojką.

Kuba Sojka – wywiad

Kamil Downarowicz: Rozmawiamy ze sobą chwilę po świętach Bożego Narodzenia. Jak je spędziłeś?

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Kuba Sojka: Święta w tym roku były dla mnie naprawdę duże! Spędziłem je ze swoją rodziną i z rodziną narzeczonej. Zorganizowałem Wigilię dla 8 osób więc, wiadomo, było spore zamieszanie. Jeszcze wczoraj dochodziłem do siebie po tym (śmiech). Dzisiaj jest już zdecydowanie lepiej.

Czy w Święta muzyka jest obecna w twoim domu? Jeśli tak, to w jakiej formie?

Jak byłem jeszcze dzieciakiem, to rzeczywiście zdarzało mi się kolędować ze swoim ojcem. On grał na gitarze, ja na keyboardzie, potem na trąbce, więc wspólnie sobie muzykowaliśmy. Teraz to już w zasadzie nie funkcjonuje, chyba po prostu z tego wyrosłem. Obecnie na święta puszczamy sobie kolędy, które gdzieś tam sobie lecą w domu i funkcjonują jako muzyka tła.                

Koniec roku sprzyja podsumowaniom. Co udało Ci się osiągnąć w ciągu ostatnich 365 dni? A może jakieś plany nie wypaliły?

Przyznam szczerze, że nie rozpatrywałem tego pod tym kątem. Zdaje sobie sprawę, że w ostatnim czasie trochę mniej pracuję jako producent i więcej „na zlecenie”, np. przy okazji tworzenia barw dźwięków dla firmy Arturia czy przy innych projektach. Wykładam też we wrocławskiej Szkole Muzyki Nowoczesnej, co też zajmuje mi trochę czasu, pochłania i wyciąga potrzebę produkcji muzyki, bo wiadomo, podczas zajęć w szkole muszę dać z siebie wszystko.

Natomiast zaczynam się powoli orientować, co mógłbym zrobić w nadchodzącym roku. Mam w tym kontekście już swoje pewne plany. Zobaczymy, które z nich uda mi się zrealizować, a których nie. Życie pokazało nam już dosadnie ostatnimi czasy, że to, co sobie wymarzymy, niekoniecznie musi wypalić. Trzeba mieć tego świadomość. Pandemia się nie skończyła, wszystko jest dosyć śliskie, niepewne.

Mógłbyś uchylić rąbka tajemnicy i podzielić się z nami tymi planami?

Jasne. Od jakiegoś czasu chodzi za mną pomysł, żeby nie tylko produkować muzykę, ale także ją wydawać i co za tym idzie, chcę powołać do życia własną markę, która będzie właśnie to robić. Wiesz, dotychczas było tak, że rzeczywiście dużo produkowałem, ale nie znaczy to, że wydawałem, bo np. ciężko było znaleźć wydawcę. Chcę zmienić ten stan rzeczy, być bardziej samodzielny i niezależny od innych. Czy się uda? Przekonamy się już niedługo. 

Będziesz chciał także wydawać innych artystów?

Na początku wolałbym się skupić na swoich własnych rzeczach. Natomiast też nie usztywniam się w tej kwestii. Życie bywa przewrotne i jestem w pełni gotowy na różne opcje działania.

No dobrze, czyli będziesz chciał wydawać swoją własną muzykę. Domyślam się w takim razie, że pracujesz nad czymś nowym.

Tak naprawdę mam sporo nowej muzyki. Są to zarówno skończone projekty, jak i te będące w finalnej fazie realizacji, wymagające ostatecznej obróbki.

Kuba Sojka: „Sound design zawsze był moim oczkiem w głowie.” – wywiad
Kuba Sojka grający na Wisłoujściu 2021

Na Muno zawisł niedawno artykuł Czego oczekujemy od sceny klubowej w 2022 roku. Gdybyś Ty mógł coś zaproponować – co by to było?

Najbardziej scenie klubowej oraz wszystkim moim koleżankom i kolegom z branży życzę tego, żeby wszystko wróciło do przysłowiowej normy. Myślę, że tego właśnie nam najbardziej brakuje – poczucia stabilizacji, przewidywalności. Wróćmy do klubów – zarówno publiczność, jak i DJ-e, i live performerzy, niech znowu odbywają się festiwale. To wydaje się tak mało, prawda? A jednak droga do tego stanu rzeczy wydaje się wciąż niepewna.

W tym kontekście jesteś optymistą czy pesymistą?

Jestem realistą. Staram się obserwować, co dzieje się dookoła i z lekkim smutkiem przyjmować to. Zabezpieczam ciągle swoje „interesy”, żeby jakoś funkcjonować. Jak wiadomo los artysty podczas pandemii nie jest losem łatwym i przyjemnym. Pierwsza fala pandemii z 2020 roku była dla mnie naprawdę dużym ciosem, zarówno jeśli chodzi o występy, o nagrywanie, jak i utrzymywanie ciągłości finansowej.

A propos twoich występów. Zaprezentowałeś się nam w tym roku w swoim nowym wcieleniu, jako Poly Face. Grając z tym projektem, pokazujesz się na scenie w masce. Jak się w niej czujesz? Czy wpływa ona w jakiś sposób na twoje zachowanie, wyzwala coś niespodziewanego?

Wiesz co, rzeczywiście coś w tym jest, że zakładając maskę na twarz, wychodzi ze mnie więcej skrywanych do tej pory emocji. Jestem z pewnością odważniejszy, występując na żywo. Chyba chodzi o to, że maska daje człowiekowi pewną bańkę bezpieczeństwa, w której środku może pozwolić na zdecydowanie więcej. Co jest też fajne, to to, że projekt Poly Face, jako projekt electro-futurystyczny, wymaga ode mnie nieco więcej niż to, co daje z siebie przy innych swoich projektach. Mogę się na nowo otworzyć, wyżyć.             

Przy Poly Face przerzuciłeś się z takich gatunków jak deep house czy detroit techno na electro. Czy są jeszcze jakieś inne style muzyczne, w których chciałbyś się spróbować swoich sił?

W swoim artystycznym życiu przećwiczyłem naprawdę sporo gatunków muzycznych. Grałem m.in. techno, minimal, dub techno, detroit techno, house, acid house, deep house, chicago house, czy eksperymentalny ambient i IDM w ramach projektu Psi-Acoustic. Nie czuję więc na razie potrzeby zgłębiania się w coś zupełnie nowego. Przynajmniej na tę chwilę. Natomiast ja działam też impulsowo i kiedy w przyszłości ów impuls się pojawi, to kto wie.

Impulsowe było pewnie to, że kiedyś do nagrywania materiału użyłeś zepsutego syntezatora. Czy zdarzyło ci się jeszcze później użyć „niestandardowych” instrumentów lub rozwiązań dźwiękowych?

Produkcja dźwiękowa jest na tyle szerokim zagadnieniem, że właściwie możesz użyć wszystkiego do nagrań dźwięku – od rzeczy akustycznych, po używanie różnej maści mikrofonów i sprzętów elektronicznych i elektroniczno-akustycznych. W ostatnim czasie nie miałem okazji działać z „dziwnymi rzeczami”, ale pytanie, co dla kogo jest dziwne (śmiech). Za to dużo bawię przetwarzaniem dźwięku z syntezatora modularnego. Tworzę sobie łańcuchy efektów w wersji cyfrowej, wirtualnej i sprawia mi to kupę frajdy.

Zmieniłem też niedawno setup swojego studia, pozbyłem się rzeczy, o których wiedziałem, że już nie będę ich używać. Nie jestem typem człowieka, który zbiera sprzęty, tylko po to, żeby sobie leżały gdzieś zakurzone. Cenię sobie bardziej instrumenty użyteczne, które są potrzebne na tu i teraz, i z których mogę wykorzystać 100 i 110 procent możliwości. Tak jak wspomniałem, sporo używam syntezatora modularnego, do którego dokupuję co jakiś czas nowy moduł, żeby go rozwijać. Wbrew pozorom tego syntezatora używam bardziej do grania na żywo niż do produkcji. Z taką właśnie myślą go wykorzystuję, żeby był niejako „przedłużeniem” improwizacji, którą uprawiam na scenie.

Porozmawiajmy teraz chwilę o twojej działalności, z której jesteś nieco mniej znany. Wspomniałeś o nauczaniu we wrocławskiej Szkole Muzyki Nowoczesnej.

Tak, rzeczywiście jestem wykładowcą w SMN. Prowadzę tam w tej chwili kilka przedmiotów, takich jak np. „synteza dźwięku” na 1. semestrze (w szkole funkcjonuje system 4-semestrowy – przyp. red.), czyli zajęcia mające wprowadzić słuchaczy w podstawy syntezatorów i w to, jak tworzony jest na nich dźwięk, jakie są techniki tworzenia barw, jakie wykorzystywane są przy tym technologie itp. Pracujemy głównie na narzędziach softwarowych, ale mają one bezpośrednie przeniesienie na hardware, czyli fizyczne syntezatory. Inne zajęcia, które prowadzę, to „nowoczesne instrumenty”, gdzie pokazuję, jak obsługiwać różne sprzęty, syntezatory, maszyny perkusyjne i samplery. Wyjaśniam też, jak synchronizować te wszystkie rzeczy oraz przybliżam studentom syntezatory modularne.

No i prowadzę zajęcia z produkcji muzycznej, one się skupiają na praktycznych działaniach. Tworzymy w grupie po prostu wspólny numer, który finalnie ląduje na kanale naszej szkoły i każdy może go sobie posłuchać. 

Do szkoły mogą zapisać się osoby, które są kompletnie zielone w tematyce tworzenia muzyki czy jest to jednak oferta tylko dla profesjonalistów?

Trafiają do nas zarówno osoby, które coś już same zaczęły ogarniać dzięki tutorialom, jak i postacie, z których chyba jesteśmy najbardziej dumni, bo przychodzą z zerową wiedzą, a po dwóch latach studiowania totalnie wymiatają.

W radiowej Czwórce prowadzisz z kolei audycję „Wieczór Rezydentów”.

Na samym początku otrzymałem możliwość zrobienia jednego odcinka audycji. Później przyszła pora na kolejne, w których skupiałem się na detroit techno i historii tego gatunku. Kiedy wybuchła pandemia, swoją uwagę przekierowałem na polskich artystów, żeby wspomóc ich w tym trudnym czasie. Był to mój osobisty hołd dla koleżanek i kolegów ze sceny. Starałem i nadal staram się promować debiutantów i tych mniej znanych wykonawców. Dlatego szukam ciekawej muzyki, która zwraca moją uwagę i przedstawiam ją słuchaczom. Nie zawsze musi to być techno, mówię ogólnie o dobrej muzyce elektronicznej. Ta historia trwa do dziś. Kolejna audycja wypada 3 stycznia, więc zapraszam do słuchania. Jestem w trakcie przygotowania fajnej listy z polskimi nowościami.

Rozpocząłeś także niedawno pracę w firmie Arturia, o czym wspomniałeś wcześniej. Co dokładnie tam robisz?

Dla Arturii tworzę barwy, presety dla syntezatorów. Pomysł współpracy w tym zakresie z jakąś dużą, interesującą firmą, chodził mi po głowie od dłuższego czasu. Zawsze czułem się mocny w tej dziedzinie i sound design był moim oczkiem w głowie. W końcu nadarzyła się okazja i ją wykorzystałem. Firma już kilka lat temu wprowadzała na rynek serię wirtualnych sprzętów o nazwie V Collection, nawiązałem z nią kontakt dzięki polskiemu dystrybutorowi i tak się zaczęło. Zresztą Arturię znałem już wcześniej bardzo dobrze i korzystałem z jej produktów. Jestem bardzo zadowolony z naszej współpracy. Pierwszą paczkę, jaką stworzyłem, była ta zawierająca brzmienia w stylu detroit techno. Później przyszła kolej np. na barwy w stylu lat 90. i 80. oraz barwy w stylu Aphex Twina. Ta ostatnia paczka była sporym wyzwaniem i jestem z niej naprawdę dumny.       



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →