Konferencja WMC w Miami z polskiej perspektywy.
Co roku w marcu słyszymy o jednym - WMC, która co roku przyciąga największych DJ-ów świata, najlepsze labele oraz praktycznie każdego w jakiś sposób związanego ze sceną. Zapytaliśmy polskich producentów, uczestników konferencji, co o niej sądzą i czy polecają wizytę w Miami!
Odbywająca się od 1985 roku WMC przyciągała do tego roku średnio 60 tysięcy turystów do Miami. W tym roku może jednak być nieco inaczej, rozdzielono bowiem dwie największe imprezy wchodzące w skład Winter Music Conference. Mimo wszystko, praktycznie wszyscy najwięksi gracze sceny w tym roku wybrali się za ocean do Miami.
Dlatego też postanowiliśmy dowiedzieć się kilka rzeczy na temat tego wydarzenia. Jak więc jest z Miami? Fajnie? Średnio? Nasze najgorętsze muzyczne towary eksportowe Marcin Czubala i Catz 'n Dogz, znaleźli czas by odpowiedzieć na kilka naszych pytań. I to zaraz przed wyruszeniem w daleką podróż na Florydę…
WYWIAD: Catz 'n Dogz & Marcin Czubala
Czy kiedykolwiek braliście udział w samej konferencji w Miami? Chodzi mi o panele, dyskusje, wykłady…
Catz n Dogz: Nie, nigdy nie uczestniczyliśmy w oficjalnych panelach. Najczęściej gramy na towarzyszących imprezach, oraz specjalnych spotkaniach z dystrybutorami, sklepami czy wytwórniami.
Marcin Czubala: Ze mną jest bardzo podobnie, nigdy nie brałem udziału i – szczerze mówiąc – raczej nie planuje.
Czy Waszym zdaniem jest w ogóle sens organizowania wielkiej imprezy w Stanach, gdzie scena w porównaniu z Europą jest dość słaba i jest – jakby nie patrzeć – daleko?
Catz n Dogz: Oczywiście, ze jest sens. Miami jest specyficzne i dosyć komercyjne, ale dużym plusem jest możliwość spotkania tam większości znajomych i ludzi, z którymi najczęściej kontaktujemy się drogą mailową. Scena w USA robi się z roku na rok coraz lepsza. Odżywają stare kluby i powstaje tez dużo nowych. To już nasz 6 tour po USA i za każdym razem jest lepiej. Konferencje przyciągają dużo ludzi, dlatego też jest to bardzo dobra promocja zarówno dla artystów, jak i wytworni.
Marcin Czubala: Trochę inaczej to widzę, ponieważ dochodzą mnie słuchy, że coraz więcej wytwórni europejskich stwierdza, że ma to mały sens. Podobnie jak Sonar są to pewnego rodzaju „targi”, teoretycznie daje to możliwość spotkania się z większością DJ-ów, czy właścicieli labeli, ale w praktyce i tak kończy się na kilkudniowym piciu i afterach(śmiech)
Czy to, co się dzieje w Miami ma jakiś dalszy wpływ na scenę?
Marcin Czubala: Absolutnie nie ma żadnego wpływu. No, może jedyny wpływ na scenę polega na pogorszeniu się stanu zdrowia co poniektórych artystów (śmiech)
Catz n Dogz: Ja się zupełnie nie zgodzę. I to mimo tego, że w tym roku jest trochę zamieszania ze względu na 2 terminy (1 połowa marca to WMC, a 2 połowa to Ultra Festival). W poprzednich latach te imprezy były połączone i odbywało się dużo imprez towarzyszących. Teraz jest trochę zamęt i trzeba było zastanowić się, którą datę wybrać. Zawsze spotkania na żywo, wymiana doświadczeń i nowe znajomości wpływają na nas i na pewno też na innych artystów. Możliwość posłuchania większości sceny w jednym miejscu to zawsze wielka inspiracja.
Dlaczego warto – z perspektywy polskiego „klubowicza” – wybrać się do Miami?
Catz n Dogz: Z perspektywy polskiego klubowicza warto się wybrać, bo tam w marcu jest 30 stopni. I tak, jak mówiłem – większość popularnych artystów w jednym miejscu, świetne imprezy i aftery, możliwość uczestniczenia w ciekawych wykładach i poznania nowych ludzi. Jedyny minus jest taki, że Miami jest strasznie drogie…Tańszą opcją jest Sonar w czerwcu.
Marcin Czubala: Fakt, pojechać raz i to zobaczyć myślę, że warto, ale generalnie Miami jest mega plastikowym miejscem. Nawet, żeby pojechać na wakacje jest tam średnio, to już lepiej polecieć do Cancun, które jest oddalone o 50 minut lotem, gdzie pobalować można w Playa del Carmen, czy też Tulum.
Dzięki za rozmowę!
Marcin Czubala – Mobilee Session, Mar 2011 from R.fm at Letsmix.com.