Kapryśny i magiczny. Audioriver Festival 2019 – relacja alternatywna
Już wcześniej mogliście zapoznać się z pierwszą relacją z tegorocznej edycji Audioriver Festival. Tymczasem zapraszamy Was do kolejnego podsumowania. Zobaczcie jak festiwal wyglądał z nieco innej perspektywy.
„To jest Audioriver! Takie sytuacje też tworzą festiwal”
ZOBACZ – FOTORELACJA Z AUDIORIVER FESTIVAL – CZĘŚĆ I
Sobota, Godzina 22:15. Deszcz nie daje o sobie zapomnieć. Garstka ludzi pod sceną ubranych w przeróżne materiały wodoodporne wyczekuję największego headlinera festiwalu – Jona Hopkinsa. Pierwsze światła i dźwięki przebijają ciężkie krople, a publiczność momentalnie wypełnia wolne przestrzenie na piasku. Ulewa staje się coraz silniejsza.
Spod kawałka folii dostrzegam tych bez kurtek czy parasoli sprzedających uśmiechy zrezygnowanym – „To jest Audioriver! Takie sytuacje też tworzą festiwal! „- zdają się mówić, po czym oddają się deszczowej piosence.
Ta sytuacja zdaje się doskonale obrazować jaki był Audioriver Festival 2019 – kapryśny i magiczny – ale po więcej zapraszam do relacji.
Audioriver Festival. Piątek – Blondyna, Kudłaty i Afryka
Ostatni raz na Audioriver Festival byłem chyba 5 lat temu i muszę przyznać, że to co zobaczyłem w tym roku na plaży przerosło moje oczekiwania. Zwiedzając teren festiwalu odniosłem wrażenie, że wszystko jest większe, głośniejsze, bardziej kolorowe i lepiej zorganizowane. 7 scen – Main, Circus, Hybrid, Burn, Kosmos, True Music, Chillout – to ilość, przy której można się pogubić, ale przy dłuższym rozpoznaniu wszystko staje się jasne. Organizatorzy w tym roku posłuchali głosów ludu i zmienili nieco ich rozstawienie, a także zadbali – co powoli staje się standardem na światowych eventach – o punkty darmowej wody pitnej i kubki wielokrotnego użytku. Kilkanaście foodtracków na strefie gastro z mocno zróżnicowanym jedzeniem zachwalał każdy, szczególnie, że nie było tam zwykle dużych kolejek.
Piątkowy wieczór ze względu na deszcz rozpoczął się ściskiem na bramkach, z czym organizatorzy muszą sobie poradzić przy następnej edycji. Wiem, że bezpieczeństwo przede wszystkim, ale jednak przy takiej ilości ludzi (30 tysięcy) musi to przebiegać w szybszym tempie.
Moim pierwszym i zdecydowanie najmocniejszym momentem piątku był występ Courtesy – filigranowej, urokliwej blondynki z Danii. Wiedziałem, że dziewczyna znana przede wszystkim z energetycznych miksów dla Dekmantel Festival i Mixmag potrafi grać – jak przystoi na pseudonim – uprzejmie i stosownie do godziny ale nie spodziewałem się, że rozpali scenę Kosmos do czerwoności jeszcze przed północą!
Audioriver Festival – magnetyczne techno dla wybrednych
Działająca głównie w Kopenhadze Najaaraq Vestbirk postawiła na magnetyczne techno, które w połączeniu z jej urokiem osobistym i doskonałym kontaktem z publicznością porwało do tańca najbardziej wybrednych. Legendy o kosmicznym closingu w Berghain potwierdzały się z każdą minutą, a sama artystka w subtelnym tańcu integrowała się z publicznością.
Pierwsze bardzo pozytywne zaskoczenie, które dało wiele pozytywnej energii na kolejne godziny.
Moje modularne fascynacje wzięły górę i zostałem w Kosmosie na „kudłatym” Colinie Bendersie. Chyba nikt nie spodziewał się takiego rave’u! Facet miał ostudzić emocje minimalistycznym eksperymentalnym graniem „ z kabli” a posłał pocisk, który nie zatrzymał się do końca występu! Kwaśne, rozbudowane sekwencje grane na „szafie z modułów” w cenie małego mieszkania porwały to tańca od pierwszych chwil. Nie jeden artysta widząc taki arsenał sprzętu łapałby się za głowę, a Colin nie dość, że nad wszystkim panował to jeszcze pozwalał sobie na taniec.
Benders dał popalić, więc dla „odpoczynku” udałem się na drugą połowę występu Recondite b2b Marcus Worgull. Lubię takie połączenia! Z jednej strony Recondite – melancholijne aranżacje z Dolnej Bawarii, z drugiej Worgull – muzyka klubowa i eksperymentalne pejzaże dla Kompaktu. Set tych dwóch artystów razem to niespotykana sprawa i zdecydowanie najlepsza rzecz tego wieczoru w Circus Stage. Miałem wrażenie, że inicjatywę próbował przejmować Marcus, a Lorentz, który słynie z występów live, nie czuł do końca pompujących uderzeń. Wyraźne syntetyczne akordy, pocięte sample wokalne i mechaniczne wizualizacje pasowały publiczności, która przy ostatnich numerach oklaskiwała swoich idoli.
Audioriver Festival – Catz’n Dogz, czyli z Polski do Afryki
Trochę słonecznej Afryki w ten pochmurny wieczór podarowali widzom Catz’n Dogz. Przyjaciele z lokalnego szczecińskiego podwórka zaprezentowali wachlarz pozytywnych brzmień, w tym numery ze swojego albumu Friendship, który ukaże się jeszcze w tym roku. Widać było, że to stali bywalcy płockiej plaży – taniec na scenie, luz, uśmiechy i słowa do publiczności przez mikrofon! Przechodziłem, zatrzymałem się na chwilę ciekawy etnicznej estetyki i zarażony tańcem zostałem na dłużej. Trzeba tutaj wspomnieć, że z powodów osobistych nie przyleciała do Polski The Black Madonna i mogliśmy oglądać Catz’n Dogz aż do 4.00 na scenie!
Audioriver Festival. Sobota – Sobótka, Deszcz, 7h bez odbioru
ZOBACZ – FOTORELACJA Z AUDIORIVER FESTIVAL – CZĘŚĆ II
Sobota przywitała nas piękną pogodą, więc ruszyliśmy na rynek. Bardzo bogata oferta za dnia jest tym, do czego Audioriver zdążył nas przyzwyczaić od lat. Nie było może ludzi tańczących w fontannie ale ilość wszystkich atrakcji przyprawiała o ból głowy. Ciekawe rozmowy odbywały się pod głównym namiotem na Starym Rynku. Poruszane tematy dotyczyły m.in. przyszłości muzyki elektronicznej, ekologii, czy tego jak zmieniała się technologia na przestrzeni lat. Panele dyskusyjne cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem i często eksperci musieli odpowiadać na pytania widzów. Widać było, że ludzie chcą czerpać wiedzę nie tylko z zakresu samej muzyki, ale też poruszać problematyczne kwestie współczesnego świata. Wśród zaproszonych gości można było spotkać m.in. kompozytora Marka Bilińskiego, współkuratora Unsound Łukasza Warna-Wiesławskiego czy redaktora naczelnego Muno, Alexa Kubaczewskiego.
Audioriver Festival – panele, edukacja i zakupy
Nowością w tym roku była strefa #sexedPL, czyli strefa seksualności, gdzie edukacja seksualna nie jest tabu. Były rozmowy z seksuologami, bezpłatne, mobilne laboratorium a na miejscu można było spotkać również promującą całą akcję supermodelkę Anję Rubik . Szczególnie wspomniane laboratorium, gdzie można było przebadać się na obecność chorób było oblegane do tego stopnia, że wydano wszystkie karty do badań!
Jak co roku wokół sceny muzycznej na Starym Rynku odbywały się Targi Muzyczne. Swoje stanowiska rozstawili m.in. Smolna, Revive, Instytut, Sound.pl czy Up To Date Festival. Furorę robiły ciuchy i stary maluch od Up To Date, możliwość przetestowania sprzętu dj’skiego czy kupienia nowych wydawnictw na winylu.
Przez Stary Rynek przewinęło się do wieczora mnóstwo ludzi, którzy bawili się do setów m.in. Juniore & Conradq, Komitetu Obrony Disco czy Seb & Rodrigezza. Spacerując uliczkami można było spotkać ludzi bawiących się również przy małych, kameralnych scenach. Tańce do drum’n bassu, hardstyle’u czy disco to już norma na Starym Rynku w festiwalowy weekend. Wszędzie, nawet w małych spożywczakach dało się odczuć pozytywny nastrój i klimat wydarzenia.
Wszystko działo się bardzo szybko. Kilka rund po legendarnych schodach (wcale nie są takie straszne) i można było ruszać w sobotnie tango. Apropos tango, to oprócz aplikacji Audioriver z mapą, timetable festiwalu swoją premierę miała również nowa aplikacja Tango dla klubowiczów z opcją m.in. liczenia kroków i wymiany wyników na nagrody.
Audioriver Festival – sobota, akt I
Na bramkach przywitał nas delikatny deszcz. Tym razem część ludzi, po prośbach organizatorów przyszła wcześniej więc obyło się bez strasznych kolejek. Od razu ruszyliśmy pod Main Stage, gdzie zaplanowano występ głównej gwiazdy festiwalu – Jona Hopkinsa.
Artysta doskonale łączący techniczne fascynacje z nieskrywanym romantyzmem przywitał się z publicznością „Emerald Rush” oraz specjalnie przygotowanym wizualnym show! Hopkins doskonale stopniował napięcie, które próbował zgasić coraz mocniej padający deszcz. Przez moment myślałem, że część ludzi odpuści zwyczajnie ten występ, ale przy Collider i Open Eye Signal teren pod sceną i na skarpie zapełnił się błyskawicznie. Oberwanie chmury nie ustępowało, ludzi przybywało, a Jon na przekór panującym warunkom dokładał psytrance’owe wokale Hallucinogena oraz mistyczne wizualizacje! Wyglądało to naprawdę fenomenalnie! Dostałem kawałek folii od kumpla, ale było już za późno. Kompletnie przemoczony, ale szczęśliwy zostałem do końca. Patrzyłem na ludzi, którzy wymieniali uśmiechy między sobą i na artystę, który długo nie przestawał oklaskiwać publiczności! Czuć było, że ten występ nie był czymś zwyczajnym i przejdzie do historii festiwalu! Audioriver Festival vs Deszcz 1:0.
Audioriver Festival – techno podróż z Abstract Division
Pole namiotowe było blisko, więc szybka zmiana ciuchów i można było kontynuować nocny rave. Zdążyłem tylko dobiec do Kosmosu ale potop z nieba znów zaatakował! Abstract Division swoim setem zaczynali tymczasem jedną z najlepszych, o ile nie najlepszą muzycznie techno podróż w historii tego festiwalu. Duet mający ponad 20 lat doświadczenia na scenie doskonale dobierał energetyczne numery, zapraszając coraz więcej ludzi do środka. Ociekający namiot pękał w szwach, a Shlomo swoim graniem przedstawił bardziej wyrafinowaną, hipnotyczną wersję technicznego grania. Łatwo można było zauważyć Korga MS20 czy Nord Druma w jego bogatym zestawie syntezatorów.
Nikt tu nie chciał odpoczywać. Robotę kontynuował o 2.00 maestro selekcji – Peter Van Hoesen. Kwaśne piski, dronowe grzmoty czy delikatne sekwencje – wszystko w tym secie było na miejscu i składało się w całość. Artysta nic nie robił sobie z burzliwych oklasków i euforycznych okrzyków publiczności, momentami tylko patrząc z delikatnym uśmiechem na parkiet. Kosmiczny występ na miarę MVP soboty.
Około 4 mieliśmy już industriale od British Murder Boys. Surgeon i Regis – postacie wybitne dla światowej sceny techno – grali w swoim stylu, czyli ciężko i mechanicznie. Na parkiecie zrobiło się trochę luźniej, bo tak potężne granie jest tylko dla największych nerdów! Po 6 rozpędzony Blawan dawał pokaz jak powinno się grać dla świadomej publiki. Licznik pokazywał 150 bpm, a on ani myślał zwalniać! Nie wiem czy to było techno czy już rave, psy trace czy garage – totalny odjazd! Zostałbym dłużej, ale nogi odmówiły posłuszeństwa. 7h w Kosmosie ze składem jakiego nie powstydziłyby się największe świątynie techno to najlepsze zwieńczenie weekendu.
Audioriver Festival – największy gracz ciągle na topie
Wiele osób mówiło mi o tym, że publiczność tutaj już nie jest taka jak kiedyś, że formuła się wyczerpała. Tymczasem Audioriver udowadnia, że ciągle jest największym graczem na rynku skupiając słuchaczy różnych brzmień elektroniki. Gdzie bym się nie odwrócił, na każdej ze scen masa ludzi skupiona tylko w tym jednym momencie! Nie ważne czy słuchasz drum’n bassu, house czy techno. Każdy tutaj znajdzie coś dla siebie i spotka „swoich ludzi”. To święto muzyki ze znakomitą lokalizacją, bogatym programem artystycznym i świadomą publiką! Dzieje się tutaj tyle, że nie sposób tego opisać w jednej relacji. Taniec w deszczu na Hopkinsie, hipnoza od Hoesena czy czarujące brzmienia Courtesy – to moje ulubione momenty, w których nie było żadnej sztuczności i zapamiętam je na długo. Pozostaje mi mieć nadzieję, że ostatnie doniesienia o wygaśnięciu umowy na dofinansowanie przez miasto nie wpłyną negatywnie na kondycję festiwalu i będziemy mogli spokojnie wyczekiwać piętnastej, jubileuszowej już edycji!