John Digweed – ekskluzywny wywiad dla muzikanova.pl

Wywiad

John Digweed gościł w poznańskim klubie SQ tydzień temu. Przed swoim jedynym występem w Polsce znalazł kilka chwil na rozmowę z muzikanova.pl

Digweed lądował w Poznaniu o godzinie 00:45 z soboty na niedzielę. Po szybkiej wizycie w hotelu, w klubie zjawił się w okolicach 01:35. W ustalonym wcześniej line-up’ie jego występ przewidziany był na 01:45, przestawałem więc powoli wierzyć, że uda się choć chwilę porozmawiać z Johnem zanim zacznie grać. Jednak, po wejściu do pokoju dj’skiego przywitał mnie niezwykle ciepło, wyjmując ze swej torby podpisane przez siebie płyty, o których rozmawiałem z jego agentem, i z otwartością zapraszając do rozmowy.

 

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Wyczuwalne było u niego szczere podekscytowanie oraz słyszalne w pierwszych słowach 'off the record’ zmartwienie anulowanymi gigami w Polsce w kwietniu. Już po wywiadzie jego agent, opowiedział mi o historii, kiedy Digweed w podobnej sytuacji, zamiast samolotem wybrał się na zagraniczny gig pociągiem – wyjazd zamiast przewidzianej doby trwał około dwóch, ale John ponoć bardzo nie lubi odpuszczać występów. W kwietniu stan jego zdrowia nie pozwoliłby mu na podróż pociągiem, z resztą chyba nikt nie życzyłby mu wycieczki polskimi kolejami:) 

 

 

Osobiście bardzo cieszy mnie fakt, iż miałem okazję porozmawiać nie tylko z legendą światowej sceny muzyki elektronicznej, ale również z niezwykle otwartym człowiekiem, który zdając sobie sprawę z możliwości jakie posiada, ma jednocześnie świadomość jak bardzo może pomóc innym zdolnym a nieznanym jeszcze twórcom. Zapraszam do wywiadu z Johnem Digweedem, w którym o tej i o innych kwestiach rozmawiamy na kilka chwil przed jego pierwszym występem w poznańskim SQ klub.

 

JOHN DIGWEED – WYWIAD:

 

Cześć, miło Ciebie w końcu widzieć! Jak udała się wczorajsza impreza w Rzymie?

W tym tygodniu grałem już na dwóch bardzo dobrych imprezach. Najpierw byłem w Holandii na konferencji Amsterdam Dance Event, gdzie mieliśmy party wytwórni Bedrock, a wczoraj miałem bardzo udany gig w Rzymie. Dzisiaj wreszcie gram w klubie SQ i muszę powiedzieć, że jestem bardzo podekscytowany. Niestety ostatnim razem nie udało mi się do Was dotrzeć z przyczyn niezależnych ode mnie. Z reguły nie przytrafiają mi się takie rzeczy, jednak kiedy już to się stanie czuję się w pewnym sensie za to odpowiedzialny. Mam nadzieję, że dzisiejsza impreza będzie bardzo udana.

 

Wszyscy w to wierzymy (śmiech). Co czujesz przed występem w SQ klub? Ludzie przyjechali tu dziś z różnych zakątków Polski, by Ciebie zobaczyć i usłyszeć na żywo. Chciałbyś im coś przekazać?

Chyba poczekam z tym aż skończę grać (śmiech). Oczywiście denerwuję się trochę przed każdym występem, bez znaczenia czy gram przed 10-tysięcznym tłumem na festiwalu czy też w undergroundowym klubie mogacym pomieścić 500 osób. Jeśli nie denerwujesz się, tak na prawdę pokazujesz, że Ci nie zależy. Nigdy nie należy stracić tego momentu przed samym wyjściem na scenę, gdzie nagle tysiąc myśli przelatuje Tobie przez głowę. Trzeba być podekscytowanym i zdenerwowanym w tym samym czasie. Jeśli pytasz czy jestem teraz zdenerwowany odpowiem – tak! Jak cholera! (śmiech)

 

 

Wspomniałeś o czwartkowym gigu na ADE. Widziałem na Twoim Twitterze, że grałeś tam z Guy J. W zeszłym roku wydał on wspaniały album dla Bedrock Records. Opowiedz nam jak się poznaliście.

Bardzo spodobały mi się jego produkcje. Skontaktowałem się więc z nim, wybrałem kilka utworów i wydaliśmy je wspólnie na Bedrock. Sądzę, że Guy J jest niezwykle uzdolnionym artystą, który nie poprzestanie tylko na kilku płytach. Guy ma niesamowite zdolności producenckie – jego album „Esperanza” jest bardzo zróżnicowany, to nie tylko parkietowe bomby, lecz także utwory downtempo. Ta płyta to coś więcej niż tylko kolejne numery, to znakomita podróż muzyczna. Z niecierpliwością czekam na dalsze poczynania Guy J.

 

,,…scena muzyczna potrzebuje nowych twarzy bo to właśnie utrzymuje cały ten biznes na wysokim poziomie…”

 

 

Słowa takich osób jak Ty, wyrażające opinię o jakimś młodym zdolnym artyście, z reguły mocno wpływają na jego notowania…

 

Oczywiście kiedy jesteś już znanym artystą i przedstawiasz swoją opinie na temat jakiegoś zdolnego dja lub producenta, ludzie będą Ciebie słuchac, gdyż znają twój gust i mają do ciebie pełen respekt i zaufanie. Przez ostatnie kilka lat wyrażałem się pozytywnie o pewnych djach, wydawałem ich produkcje czy też nawet brałem ze sobą w tournee. To jest na pewno coś co w pewnym sensie ułatwi im kariery. Wydaje mi się, że taka właśnie powinna byc misja każdego znanego dja, który na rynku muzycznym jest już przez jakiś czas. Należy odkrywać nowe talenty i im pomagać. Kiedy jest się sławnym nie można odwracać się do nikogo plecami. Scena muzyczna potrzebuje nowych twarzy bo to właśnie utrzymuje cały ten biznes na wysokim poziomie. Jest tyle klubów na świecie, że miejsca wystarczy dla każdego. Za każdym razem kiedy pomagam jakiemuś artyście, sądzę, że zrobiłem coś dobrego dla przemysłu muzycznego.

 

 

A’propos przemysłu muzycznego – która z konferencji jest Twoim zdaniem bardziej produktywna dla tego biznesu – ta w Miami czy moze ta europejska w Amsterdamie?

Coż, sądzę, że ta w Miami jest bardziej nastawiona na imprezy. Oczywiście odbywają się tam liczne spotkania i dyskusje, gdzie spotykasz wiele osób z biznesu muzycznego, z którymi wymieniasz się kontaktami. Z kolei konferencja ADE z roku na rok coraz bardziej rośnie w siłę. Każdy z kim rozmawiam na ten temat mówi, że tegoroczna edycja ADE w Amsterdamie była niezwykle udana. Większość wytwórni ma swoje siedziby na starym kontynencie, naturalnym więc jest, że europejskie spotkania będą bardziej udane. Kolejnym argumentem, który przemawia za Amsterdamem to ceny. Nie trzeba płacić tak dużo za przeloty, hotele, bilety do klubów czy nawet drinki. Do amsterdamu może pojechać cała ekipa z wytwórni, do Miami wydelegować można tylko kilka osób właśnie z powodu wysokich kosztów.

Od stycznia tego roku mozemy obserwować Twoje poczynania za pomocą Twittera. Portale ułatwiające komunikacje z fanami mają wiele pozytywnych stron. Odczułeś jakieś negatywne skutki tego wirtualnego zbliżenia do swoich fanów? Jak oceniasz te serwisy?

Dla mnie Facebook i Myspace to bardzo złożone strony i nie wiem jak bardzo bym się starał, nie mogę ich aktualizować sukcesywnie ze względu na brak czasu. Twitter ma tę przewagę, że mogę umieścić wpis nawet podczas swojego setu. Robię fotkę bawiącego się tłumu lub też w czasie rzeczywistym piszę co sądzę o danej imprezie i od razu dodaję tę informację do swojego profilu. Nie jestem typem „Twitter’owca”, który podaje do ogólnej wiadomości co właśnie zjadł na śniadanie (śmiech)… Nie sądzę, aby było to stosowne. Odwiedzających mój profil bardziej interesuje to co się dzieje w wytwórni Bedrock czy też kiedy gram następną imprezę. Twitter jest bardzo dobrą i przede wszystkim krótką formą komunikacji z fanami.

 

,,Progressive promowałem przez wiele lat i nie wstydzę się tego, jestem wręcz z tego bardzo dumny. Podążam przez cały czas naprzód i nie chcę, aby ludzie przylepiali mi teraz etykiety techno bądź tech house. Chciałbym być kojarzony z kimś kto gra po prostu dobrą muzykę…”

 

 

 

Jeśli chodzi o fanów, dla wielu z nich stałeś się jedną z ikon nurtu progressive house. Wiem, że nie lubisz mieć przyklejonej łatki z konretnym gatunkiem jednak ludzie często pytają Cię właśnie o ten konkretny styl muzyczny…

Faktycznie, niemal każdy pyta mnie o to (śmiech). Jeśli spojrzymy na najlepiej sprzedające się utwory progressive na Beatport’cie, prawie żadnego z nich nie gram, choć może kilka z nich mi się podoba. Teraz progressive nie brzmi w ogóle jak progressive. Weźmy Top 10 wspomnianego już Beatportu. Przecież to bardziej przypomina cholerny Trance. Nie gram tego i prawdę mówiąc nawet nie chcę. Oczywiście nie zmienię swojej przeszłości. Progressive promowałem przez wiele lat i nie wstydzę się tego, jestem wręcz z tego bardzo dumny. Podążam przez cały czas naprzód i nie chcę, aby ludzie przylepiali mi teraz etykiety Techno bądź tech house. Chciałbym być kojarzony z kimś kto gra po prostu dobrą muzykę. Podczas swoich setów sięgam po różne numery z różnych gatunków muzycznych. Pytany kto jest aktualnie moim ulubionym artystą z gatunku progressive, odpowiadam krótko – nie wiem.

 

 

Przyjechałeś do Polski promować swoją najnowszą kompilację 'Bedrock Eleven’. Czego możemy oczekiwać po tym albumie?

Kompilacja „Bedrock Ten” powstała z okazji dziesieciolecia wytwórni Bedrock. Sam album okazał się dosłownie 'strzałem w dziesiątkę’. Chciałem po prostu kontynuować pomysł wydawania tego rodzaju płyt i tak też powstał Bedrock Eleven. Kilka utworów, które niestety nie mogły znaleźć się na poprzedniej kompilacji wykorzystaliśmy przy tworzeniu Bedrock Eleven. Z 36 numerów aż 28 to ekskluzywne produkcje. Na początku marca zacząłem kontaktować się z wybranymi artystami i przedstawiłem im pomysł na Berdrock Eleven. Żaden z utworów, ktory znalazł się na kompilacji nie był wcześniej grany przez nikogo ani nie został nigdzie wydany. Nie chciałem aby ktokowiek wiedział co się znajdzie na tej płycie. Bo jaki jest sens wydawania czegoś ekskluzywnego jeśli wszystkie utwory są już oklepane? Bedrock Eleven jest czymś na prawdę wyjątkowym – kto w dzisiejszych czasach wydaje kompilację składającą się z 28 nie wydanych dotąd numerów? To jest prawie niemożliwe. Bardzo się cieszę, że powstała ta płyta i z formy jej promocji. Wchodząc na chart Beatport’u znajdziesz tam prawie wszystkie numery, które znalazły się na Bedrock Eleven.

Mam nadzieję, że dziś również je usłyszymy. Dziękuję za rozmowę

 

Wielkie dzięki!

 

Wywiad przeprowadził: Aleksander ’alex’ Kubaczewski

Tłumaczenie: Mateusz ’matik’ Szarafiński

Zdjęcia: Kasia ’Lilith” Łukowicz

Miejsce: SQ klub



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →