Jan Blomqvist. Być blisko perfekcji jak to tylko możliwe [wywiad]

O nadchodzącej płycie, o magii Burning Mana, o bycie człowiekiem-orkiestrą, o dążeniu do perfekcji. Przed kolejną wizytą w Polsce i premierą albumu MUTE Jan Blomqvist opowiedział o złożoności swojego procesu twórczego i potrzebie dostosowywania występów na żywo do... ekranów smartfonów. W ramach rozgrzewki przed niedzielnym wydarzeniem w warszawskiej Progresji zapraszamy do lektury wywiadu.
Jeśli kiedykolwiek podczas dyskusji o muzyce zdarzy Wam się usłyszeć opinię mówiącą, iż twórców elektroniki trudno nazwać „artystami” nie tylko w rozumieniu producentów, lecz również multiinstrumentalistów, kompozytorów i aranżerów, to wypowiedzcie to imię i nazwisko. Jan Blomqvist. W trakcie trwającej przeszło dwie dekady kariery, 43-letni dziś Niemiec zdążył opanować niemal wszystkie elementy artystycznego fachu niezbędnego do bycia samowystarczalnym bytem na scenie i w studiu. Przekonują się o tym odbiorcy na całym świecie zachwycający się jego występami na żywo, zarówno w formule one man show, jak i z live bandem. To właśnie w tej drugiej – nie ukrywajmy – ciekawszej odsłonie Jan Blomqvist zaprezentuje się przed polską publicznością już w niedzielę. Jednak zanim Niemiec wejdzie na scenę warszawskiej Progresji, udzielił nam odpowiedzi na kilka pytań dotyczących siebie samego jako artysty, mającej premierę w lutym płyty oraz potrzebie dania widzom czegoś więcej niż jedynie muzyki.

Jan Blomqvist – wywiad
Hubert Grupa: Zacznę od końca – parę tygodni do sieci trafiło nagranie z Twojego występu na Mayan Warrior podczas Burning Man 2024. Oglądam ten film, widzę tę nocną pustynię skąpaną w światłach ludzi, po czym zamykam oczy, słucham Twojej muzyki i odlatuję myślami gdzieś daleko. Jakie jest Twoje najmocniejsze wspomnienie z tego występu?
Jan Blomqvist: Atmosfera na Mayan Warrior jest zawsze wyjątkowa. Połączenie z publicznością, klimat, lokalizacja, scena Mayan Warrior i wszyscy ludzie, których spotykam na pustyni – jestem ogromnie wdzięczny, że mogę grać w tym pięknie surrealistycznym miejscu.
Tym razem grałem w nocy, co sprawiło, że było to zupełnie inne doświadczenie niż moje wcześniejsze występy, ale równie imponujące. Najbardziej niezapomnianym momentem było, gdy Ry X wszedł na scenę, aby wykonać All I Have With Me, które wcześniej zremiksowałem w 2024 roku.

Czy naprawdę cały sprzęt tam jest pokryty kurzem i piaskiem? Nikt tego nie sprząta przed występami?
Kiedy kilka tysięcy ludzi tańczy w kurzu, nie da się tego uniknąć. Nawet jeśli sprzątasz, nie pozostanie czysto na długo. Co mogę powiedzieć: to część roboty.
Jan Blomqvist (live) – Mayan Warrior – Burning Man 2024
Jan Blomqvist o nowej płycie: Więcej doświadczenia, więcej pewności, mniej wątpliwości i dużo zabawy
Jesteśmy chwilę przed premierą Twojego wyczekiwanego albumu MUTE. Zastanawiam się co i jak zmieniło się w Twoim procesie twórczym i myśleniu o muzyce od czasu nagrania poprzedniego albumu studyjnego, czyli Disconnected z 2018 roku? W zapowiedzi MUTE określane jest jako dowód Twojej ewolucji jako artysty.
Tak, tak to czuję i inni się zgadzają. Proces – w porównaniu do innych albumów – wydawał się tym razem bardziej dojrzały. Jak mogę to opisać: więcej doświadczenia, więcej pewności, mniej wątpliwości i dużo zabawy.
Jan Blomqvist. Osiągnąć punkt, który brzmi jak perfekcja
Pytam o to, gdyż ostatnimi czasy sporo rozmawiałem z różnymi artystami na temat różnic w procesie tworzenia muzyki i przede wszystkim na temat popełnianych błędów. Czy sam należysz do perfekcjonistów, którzy powtarzają daną sekwencję sto razy, by brzmiała idealnie? Czy może jednak pozwalasz sobie na błędy, bo to często one są źródłem czegoś nowego i niespodziewanego?
Nie mogę na to odpowiedzieć w sposób czarno-biały… Czasami, jeśli coś wydaje się nie do końca w porządku, zmienię to aż osiągnę punkt, który brzmi dla mnie jak perfekcja. Albo powiedzmy, będzie tak blisko perfekcji, jak to możliwe. (śmiech) Ale to działa tylko wtedy, gdy mam już bardzo konkretny cel w głowie. Jeśli go nie mam, nie mam innego wyjścia niż pozwolić procesowi prowadzić mnie gdzieś. Więc odpowiadając na Twoje pytanie: znam obie strony medalu. A może nawet wszystko pomiędzy.

Czy przypominasz sobie coś niespodziewanego, co przytrafiło Ci się podczas nagrań i było jak olśnienie? James Holden opowiedział mi ostatnio, że machając rękami z zachwytu strącił szklankę, jednak dźwięk jaki wydała upadając na ziemię był idealny w punkt, zatem to zostawił, a później próbował odtworzyć.
Nie miałem szczęśliwego momentu jak James od dłuższego czasu. Ale zawsze wrzucam własne dźwięki w proces produkcji. To daje dużo zabawy. Na przykład zastępuję werbel dźwiękiem szeleszczącego papieru lub pozwalam czemuś upaść na podłogę i nagrywam to. To często jest proces prób i błędów, ale bardziej zaplanowany niż przypadkowe przewrócenie szklanki jak u Jamesa.
Wizualizacje dostosowane do smartfonów? Jan Blomqvist: Jeszcze tam nie jestem
Wracając do MUTE – w zapowiedzi trasy koncertowej dedykowanej płycie, wyraźnie podkreślone jest słowo „immersyjne doświadczenia”. Obecność zespołu, wizualizacje, a w środku tego wszystkiego Ty – kapitan statku. Czy też masz poczucie, że muzyka to za mało i dziś odbiorcy oczekują czegoś więcej, w tym doznań na poziomie wszystkich zmysłów, nie tylko słuchu?
Myślę, że oczywiste jest, że stała potrzeba dzielenia się swoim życiem w mediach społecznościowych zdecydowanie doprowadziła do zwiększonego zapotrzebowania na show nie tylko na koncertach, ale we wszystkim innym. Wydarzenia muszą teraz dobrze wyglądać, w sensie dobrze wyglądać na ekranie smartfona. To sięga już tak daleko jak dostosowanie wizualizacji na scenie do ekranów telefonów. Jeszcze tam nie jestem. (śmiech) I nie każdy pokaz dostosowuje się do mediów społecznościowych w tak ekstremalny sposób. Pokazy świetlne są częścią doświadczenia koncertowego od bardzo dawna dlatego, że dźwięk i światło są po prostu doskonałym połączeniem. Postrzegam mój show jako wizualne wzmocnienie moich utworów, sposób na pogłębienie uczuć wywołanych przez moją muzykę. Jak przedłużenie dźwięku do oka. Uważam to za ogromnie fascynujące, dlatego uwielbiam pracować z artystami wizualnymi takimi jak Shan Blume i moim zespołem świetlnym – The Telekollegen – którzy wiedzą, jak to zrealizować. To ciężka praca i nie zawsze gładki proces decyzyjny.

Myślę, że o niewielu artystach sceny elektronicznej można powiedzieć, że są na tyle artystami kompletnymi co właśnie Ty – śpiewasz, piszesz teksty, produkujesz, komponujesz, masz doświadczenie instrumetalne. Taka wszechstronność pomaga czy przeszkadza? Pytam o to mając na myśli to, czy wszystko chcesz zawsze zrobić sam, bo wówczas masz pewność, że zrobisz to najlepiej i dokładnie tak, jak sobie to wyobrażasz?
Robię dużo samodzielnie, tak. Nie jestem DJ-em, ale muzykiem i wszystkie zadania, które wymieniłeś, są częścią mojej pracy jako muzyka. To oczywiście spowalnia proces, ale nie odbieram tego jako przeszkody. Jest jak jest. A na koniec są jeszcze zadania, które deleguję mojemu pięknemu zespołowi. Większość ludzi, z którymi pracuję, to długoletni przyjaciele i dobrze się znamy. To ogromnie pomaga mi w delegowaniu zadań ponieważ wiem, że są w dobrych rękach.
Jan Blomqvist: Nigdy nie zobaczę swojego pokazu na żywo z perspektywy publiczności, więc muszę delegować i ufać
W nawiązaniu do poprzedniego pytania, rozmawiałem o tym z Röyksopp przy okazji ich występów na żywo – czy w Twoim przypadku też jest tak, że musisz lub chcesz mieć kontrolę nad wszystkimi elementami swojego występu? Od muzyki, przez wizualizacje, kończąc na tym, jak ubrany jest towarzyszący Ci zespół? A może masz na tyle zaufania, że oddajesz dane obszary ludziom, którzy mają się nimi zająć?
To zależy od zadania. Dla mnie bardzo ważne jest, aby dźwięk był jak najlepszy. Dlatego pewne dźwięki nie będą grane na żywo, ale będę je miksował w Abletonie. Mówię o dźwiękach odwróconych lub wszystkich dźwiękach orkiestrowych, których po prostu nie mogę zrobić samodzielnie. Porozmawiajmy znów o świetle jako o innym przykładzie: nie jestem specjalistą jeśli chodzi o wizualizacje, muszę więc zaufać mojemu zespołowi wizualnemu. Nie mogę mieć pełnej kontroli tutaj. Musisz wziąć pod uwagę, że nigdy nie zobaczę swojego pokazu na żywo z perspektywy publiczności, więc muszę delegować i ufać.

Zadaję to pytanie niemal wszystkim, zadam też i Wam – chodzi o AI i przyszłość muzyki. To, że programy do produkcji muzyki czy narzędzia korzystają z AI wiemy od dawna. Coraz częściej jednak pojawiają się produkcje czy remiksy w całości wygenerowane za pomocą AI. Najbardziej w tym zjawisku przeraża mnie fakt, że dla większości odbiorców jest to obojętne czy i w jakim stopniu dany utwór przygotował człowiek czy AI. Co możemy zrobić by to zmienić lub zatrzymać? Czy w ogóle jesteśmy w stanie wygrać tę walkę?
Nie sądzę, żebyśmy mogli zmienić ten rozwój wydarzeń. A tak naprawdę nawet nie wiem czy bym chciał to zrobić. Nie możemy przewidzieć co się wydarzy. Może musimy nauczyć się żyć z AI i wykorzystać ją na naszą korzyść…
A czy jest coś jeszcze w zakresie muzyki, czego chciałbyś się nauczyć? Np. grania na jakimś instrumencie? A może jest coś, co sprawia Ci szczególną trudność?
Nie. W tej chwili szczerze mówiąc nie czuję potrzeby uczenia się czegoś nowego. Wolałbym spędzić więcej czasu z rodziną i być w domu oraz nic nie robić poza gotowaniem, spotykaniem się z przyjaciółmi i zabawą z dziećmi. Chciałbym nauczyć się grać na pianinie z moimi dziećmi. Starsze musi jednak trochę bardziej cierpliwie poczekać. Młodsze już ma duży talent. Zobaczymy czy to się kiedyś wydarzy.

Jan Blomvist: Uwielbiam, gdy publiczność jest trochę zdezorientowana
Na pewno masz w głowie ten jeden utwór z nowej płyty, który najbardziej chcesz zagrać na żywo. Co to za kawałek?
Tak, mam dwa utwory, które bardzo chcę zagrać podczas trasy koncertowej. Pierwszy to Algorithm. To mój pierwszy utwór wolniejszy niż 120 bpm. Już testowałem go na żywo i uwielbiam, gdy publiczność jest trochę zdezorientowana na początku. Ale kiedy zaczyna groove’ować, wszyscy go kochają. Drugi utwór to Underwater, po prostu dlatego że to mój najlepszy utwór do tej pory.
Jan Blomqvist – Algorithm
Jan Blomqvist w Polsce – bilety
Przypominamy – Jan Blomqvist wystąpi na żywo w Polsce już w najbliższą niedzielę, 26 stycznia. Miejscem wydarzenia będzie warszawska Progresja. Koncert odbędzie się w ramach trasy promującej nadchodzący album artysty zatytułowany MUTE. Premierę wydawnictwa zaplanowano na 14 lutego.
Organizatorem wydarzenia jest Winiary Bookings w ramach cyklu ARK. Bilety na koncert znajdziecie na GoOut.net.