Jak Maxi Jazz stał się jednym z najważniejszych głosów światowej elektroniki

fot. YouTube/Faithless
Artykuł
Maxi Jazz - mesjasz elektroniki, który odszedł zbyt wcześnie

Kiedy pod koniec grudnia gruchnęła wieść o śmierci wokalisty i współzałożyciela zespołu Faithless, Maxi'ego Jazza, świat muzyki pogrążył się w smutku. Dlaczego ten niepozorny, czarnoskóry Brytyjczyk został ikoną clubbingu i w jaki sposób odmienił na zawsze scenę elektroniczną? Odpowiedzi na to pytanie jest co najmniej kilka. 

Maxi Jazz – mesjasz elektroniki, który odszedł zbyt wcześnie

Mam takie wspomnienie z dzieciństwa. Lata 90. są na półmetku, chodzę do szkoły podstawowej i nie kumam za bardzo jeszcze niczego, oprócz piłki nożnej, w której jestem absolutnie zakochany. Pewnego dnia, pstrykając kanałami na kineskopowym telewizorze marki Grundig, natrafiam na czarno-biały teledysk, który z miejsca przyciąga moją uwagę. Główną rolę odgrywa w nim szczupły, wysoki i łysy czarnoskóry mężczyzna. Nie śpiewa, raczej recytuje słowa, mówi coś o bezsenności – tyle wtedy rozumiałem. Moja dziecięca wyobraźnia i wrażliwość pracują na pełnych obrotach. To, co widzę, jest niepokojące, niezrozumiałe, ale jakże fascynujące. Pod koniec utworu pojawia się partia klawiszy, która nie raz będzie mi towarzyszyć jako ścieżka dźwiękowa nastoletniego i dorosłego życia. Tajemniczy człowiek z telewizora zaczyna zaś biec przed siebie w rytm muzyki, raz ubrany w garnitur, raz w… strój księdza. Od tamtej chwili, mającej jeszcze miejsce w krainie mojego dzieciństwa, minęło ponad 20 lat, a ja wciąż mam ją w pamięci.

Jak się już pewnie domyślacie, ową postacią z klipu był Maxi Jazz, który podobnie jak ja, kochał piłkę nożną. Wiadomość o jego śmierci dotarła do mnie tuż po wigilijnej kolacji. Nie czekałem – od razu napisałem informację na ten temat dla Muno. Poczułem, że ludzie muszą dowiedzieć się o tym, że odszedł z tego świata wyjątkowy artysta, który na zawsze odmienił oblicze muzyki elektronicznej. Jednocześnie gryzła mnie myśl, że sam “news” to za mało, że mam wewnętrzną potrzebę złożenia dużo większego hołdu Maxi’emu. Tak powstał poniższy tekst. 

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Bóg za konsolą

Na długo przed tym, gdy Bóg został DJ-em, w dzielnicy Brixton, w południowej części Londynu, swoje pierwsze kroki na tamtejszej scenie hip-hopowej stawiał Maxwell Fraser. Bardziej niż sama muzyka liczyło się dla niego słowo, potrzeba wyrzucenia z siebie gniewu i tych wszystkich emocji, które kłębią się w głowie. Były późne lata 80., możliwość dystrybucji własnej twórczości wyglądała zupełnie inaczej niż dzisiaj. Dlatego też Fraser, wraz z ekipą znaną jako The Soul Food Café System, rozpowszechniał nagrania za pośrednictwem różnej maści pirackich stacji radiowych. To właśnie wtedy Max przyjął ksywkę DJ Maxi Jazz. I to wtedy też Wielką Brytanią zawładnęła kultura rave.

Maxi nie oparł się urokowi elektronicznych beatów i wsiąkł w środowisko artystyczne, które dawało upust swoim talentom w dusznych brytyjskich klubach i opuszczonych magazynach. Na jednej z tych imprez poznał producenta Rollo Armstronga oraz multiinstrumentalistkę o imieniu Ayalah Deborah, posługującą się na scenie aliasem Sister Bliss. To właśnie ta trójka w połowie lat 90. założy zespół Faithless, do ktorego dołączy jeszcze Jamie Catto. Maxwell będzie wtedy grubo po 30-ce.

Fot. YouTube/Faithless

Maxi Jazzi i jego wiara w muzykę   

Ze swoim transowym brzmieniem, anty-gwiazdorstwem Frasera i hitami takimi jak Insomnia i God is a DJ Faithless wprowadzili muzykę elektroniczną do mainstreamu, na duże festiwale, wypchane do tej pory rockowymi gwiazdami, oraz na stadiony. Zresztą samo radio BBC pisało wtedy, że Faithless są „pionierami stadionowej muzyki tanecznej”. Grupa była headlinerami największych światowych imprez, ze słynnym Glastenbury na czele. Zagrali również dwukrotnie na naszym polskim Open’erze. Warto wspomnieć, że zespół był dwa razy nominowany do nagrody Brit Awards w kategorii Best UK Dance Act – w 1999 i 2002 roku. 

Krytycy muzyczni doceniali fakt, że ekipa Maxi’ego nadała clubbingowi zupełnie nowe znaczenie. Wszystko w myśl filozofii Frasera, który będąc praktykującym buddystą, pragnął aby muzyka łączyła ludzi, a nie była skierowana do elitarnych i wyobcowanych w swojej strukturze grup. Swoim spokojem, magnetyzmem oraz głębokim głosem Maxi potrafił hipnotyzować masy. Jak zauważył Peter Mason z Guardiana:

Faithless estetycznie czerpali z ostrego kontrastu pomiędzy lodowatą Sister Bliss, zwykle ubraną w haute rave-goth strój, a Maxi Jazzem, którego szczupła rama była często ozdobiona tylko przez rozpiętą kurtkę. Ich wczesne promosy wykorzystywały monochromatyczne obrazy: spektakl Frasera przechadzającego się po dockach lub brutalistycznych osiedlach, w wypchanym gotówką garniturze w prążki, był mistrzowskim przykładem tego, jak przełożyć na ekran trzaski i dreszcze muzyki tanecznej bez rotacyjnego sięgania po lasery.

Czy DJ-e śnią o poezji?

Nawet gdy popularność Faithless sięgała zenitu, Maxi sprawiał wrażenie, że stoi gdzieś obok tego wszystkiego. Niedbale ubrany, zdystansowany, dostojny, ale w wywiadach uprzejmy, uśmiechnięty, chętnie dzielący się swoimi przemyśleniami. Umiejętnie przemycał do muzyki klubowej swój poetycki i osobisty styl liryczny. W jego tekstach wyczuwa się wielką miłość do ludzkiego ducha oraz specyficzne poczucie humoru.

Z jego pomocą Faithless ukształtowali nie tylko brzmienie lat 90., ale też z hukiem weszli w XXI wiek. W latach 2000-2004 wypuścili kilka imponujących singli, na czele z We Come One oraz politycznym Mass Destruction, w którym muzycy rozprawiali się z bezprawną inwazją USA na Irak. Choć muzyka zespołu była chętnie puszczana w MTV czy Vivie, to sam Maxi nie cierpiał komercji i tzw.  “celebryctwa”. Słuchacze z miejsca wyczuwali jego przywiązanie do autentyczności i szanowali go za to, czuli do niego respekt.

W 2011 roku Faithless zakończyli karierę, jednak cztery lata później projekt powrócił do życia już bez Frasera w składzie, który zajął się innymi projektami. Powołał do życia m.in. projekt Maxi Jazz & The E-Type Boys, w którym zgłębiał tajniki jazzu.

fot. Backtominemusic.com

Szybkie samochody i futbol

W życiu wokalisty nie liczyła się jednak sama muzyka. Od dzieciństwa bowiem Brytyjczyk kochał auta. Pod koniec lat 90. zdobył nawet specjalną licencję, która pozwoliła mu rywalizować w różnego typu zawodach samochodowych. 

W większości wyścigów, w których brałem udział, występowali również profesjonalni kierowcy, z którymi nie miałem absolutnie szans wygrać. Mimo tego bawiłem się fantastycznie i czułem olbrzymią satysfakcję z faktu, że spełniłem swoje marzenie

wspominał muzyk w jednym z wywiadów. 

Drugą pasją artysty była wspomniana wcześniej piłka nożna. Jako fan klubu piłkarskiego Crystal Palace, Jazz został mianowany w 2012 roku jego dyrektorem stowarzyszonym. Pod koniec swojego życia nierzadko spędzał część brytyjskiej zimy na Jamajce, gdzie miał własne studio nagraniowe w domu, który zbudował dla swoich emerytowanych rodziców.

Ostatnim singlem, który nagrał Maxi jest kawałek Commotion, stworzony wspólnie z Vintage Culture. Ukazał się on jeszcze za życia artysty. 

Był najżyczliwszą osobą z niesamowitą aurą. Jego słowa i występy poruszyły wielu z nas i na zawsze pozostanie w naszej pamięci

napisał w mediach społecznościowych DJ MistaJam. Podobnych wpisów pojawiło się w sieci pod koniec grudnia setki.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →