Jacek Sienkiewicz: Mam wrażenie, że w klubach gra się ciągle to samo – wywiad

Konrad Ćwik
News
Jacek Sienkiewicz - fot. Konrad Ćwik

20-lecie Cocoon Recordings, nagroda specjalna w plebiscycie Munoludy 20XX, kultura klubowa w czasie pandemii, przyszłość Recognition... Tematów do rozmowy z Jackiem Sienkiewiczem nie brakowało, podobnie jak wyrazistego podkreślenia własnego zdania w jego odpowiedziach. Zapraszamy do lektury wywiadu z jedną z najważniejszych postaci polskiej muzyki elektronicznej.

Argumentując wybór Jacka Sienkiewicza jako artysty, któremu przyznaliśmy nagrodę specjalną w ramach plebiscytu Munoludy 20XX, zwróciłem uwagę m.in. na fakt, że pozostał on wierny własnej ścieżce, pomimo upływających lat i zmian dokonujących się na polskiej i światowej scenie klubowej. Kolejną rzeczą była konsekwencja, bo jak Sienkiewicz sam zauważa, niewiele jest osób, które są aktywne podobnie długo jak on, tworząc wciąż nową muzykę i wydając ją. Wszak mówimy o ćwierćwieczu – mniej więcej od takiego czasu Jacek Sienkiewicz buduje swoją markę, choć zdaje się to robić bez żadnej premedytacji.

Jacek Sienkiewicz. Zdystansowany obserwator

Choć kolejny raz można byłoby przypomnieć jego dokonania, to zamiast na dorobku warto skupić się na podejściu Sienkiewicza do samej muzyki, jak i sceny. On sam chwilami nie szczędzi gorzkich słów, lecz w przeciwieństwie do wielu innych, nie uprawia moralizatorstwa. Z jego wypowiedzi wyłania się obraz zdystansowanego obserwatora, który nie stara się oceniać. Zamiast tego, Jacek Sienkiewicz dzieli się przemyśleniami na temat tego, na czym – w jego opinii – naprawdę warto się skupić, a na co nie powinno tracić się czasu, uwagi i sił.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Jacek Sienkiewicz – LIGHTIN

Przed Wami rozmowa o (trwającym) zmęczeniu techno, o nudzie w klubach, o polityce, klimacie i o tym, z czego naprawdę powinna wypływać muzyka. Także o przyszłości kultury klubowej, od której – jak sam przyznaje – coraz bardziej się oddala.

Jacek Sienkiewicz – wywiad

Hubert Grupa: Jesteś człowiekiem wiecznie zapracowanym, angażującym się w wiele projektów. Nad czym obecnie pracujesz?

Jacek Sienkiewicz: Ostatnio muszę przyznać, że to się zmieniło. Nie robię bardzo dużo. Pracuję nad muzyką i o niej często myślę, ale ironizowałbym mówiąc, że się „nie przepracowuję”. Kończę sporo zaległych utworów, z których zarysowały się konkretne albumy, zaczynam nowe… robię tak od przeszło ćwierć wieku.

Spotykamy się przy okazji 20-lecia wytwórni Cocoon Recordings i obecności Twojego utworu na składance, która ukazała się z tej okazji. Zanim przejdę do samej kompozycji – czy pamiętasz w jakich okolicznościach pojawiłeś się po raz pierwszy pod skrzydłami labelu Svena Vätha? Z jednej strony, nie byłeś już wówczas postacią anonimową, ale z drugiej, nie da się ukryć, że była to duża trampolina dla Twojej kariery.

Przypomnijmy – po raz pierwszy wydałeś dla Cocoon w 2002 roku. Był to album Téchnè, będący zarazem pierwszym longplayem w katalogu wytwórni Svena.

Jacek Sienkiewicz: Tak, to prawda – mój pierwszy album na Cocoon był pierwszym autorskim wydawnictwem tej wytwórni, która właśnie obchodzi 20-lecie.

A było to tak, że w latach 1999-2001 wydałem pierwsze 3 czy 4 single na Recognition i zauważyłem, że są grane przez wielu DJów, wśród których był Sven Väth. Znalazłem adres ich firmy i nie pamiętam już czy napisałem im maila czy wysłałem paczkę z płytami, oferując przyszłe wydawnictwa jako płyty promo. W odpowiedzi dostałem miły list o tym, jak to Sven lubi to, co robię, gra moje płyty i… propozycje wydania czegoś jeśli mam ochotę.

Najpierw nagrałem dla niego remix. Później pojechałem do Frankfurtu spotkać się z nim, poznać, pogadać i napić się piwa czy drinka. Parę tygodni później wróciłem już by zagrać na wspólnej imprezie i podpisać kontrakt na 3 albumy. Prosta historia i wesoła przeszłość. Mam wrażenie, że opowiadam o niej w niemal każdym wywiadzie.

Wróćmy do samego utworu. Zaskoczyło mnie brzmienie Digitavi. To Twój najbardziej taneczny numer od dawna. W ostatnich latach postawiłeś na brzmienie zdecydowanie bardziej eksperymentalne, oniryczne. Tworzyłeś sporo ambientu, muzyki filmowej, itd. Tutaj mamy wyraźny zwrot w stronę parkietu. To jednorazowy incydent i próba stylistycznego dopasowania się do Cocoon i samej składanki, czy może powrót na dłużej do tego typu brzmienia?

Jacek Sienkiewicz: Trudno mówić tu o jakimś zwrocie w stronę parkietu. Cały czas staram się tworzyć różnorodną muzykę, ale nie porzuciłem tej klubowej. Nie ograniczam się też do konkretnych gatunków, eksperymentuję i bawię się stylami i brzmieniami. To jest ciągły proces. Utwór, który znalazł się na składance ma chyba ponad 4 lata.

Jacek Sienkiewicz - Digitavi

Jacek Sienkiewicz – Digitavi

Jacek Sienkiewicz: Warto i trzeba patrzeć ponad techno i kluby

Jeszcze jakiś czas temu mówiłeś, że czujesz się zmęczony muzyką techno. Przypominam sobie Twoją rozmowę z Kaśką Paluch przy okazji wydawnictwa Drifting. Wspominałeś, że ta stylistyka już Cię nieco zmęczyła. Zapamiętałem ten wywiad, bo Kaśka powiedziała w nim, że chwilę wcześniej usłyszała, by więcej pisać i rozmawiać z artystami o muzyce techno, by ludzie przestali się jej bać. To było w 2016 roku. Proroctwo sprawdziło się i 5 lat później techno jest wszędzie. Polska scena została przez nie zdominowana – przed pandemią klubowe kalendaria wypełnione były imprezami techno.

Czy dziś – pięć lat od chwili, gdy powiedziałeś, że czujesz się zmęczony techno – jesteś zmęczony nim jeszcze bardziej, zwłaszcza przez nową falę popularności tego gatunku, czy może odkryłeś w tym coś nowego, odświeżającego? 

Jacek Sienkiewicz:  No i znów jestem pytany o te słowa „o zmęczeniu techno”… I muszę odpowiedzieć, że nic się nie zmieniło.

Często zastanawia mnie, że pomimo takiej dostępności zaawansowanego sprzętu i oprogramowania, muzyka klubowa brzmi ciągle tak samo jak 5, 10 a nawet 20 lat temu. Jest mnóstwo ciekawych produkcji, artystów i nowych brzmień, ale w klubach słychać ciągle to samo. To jest nudne.

Fakt, że techno to dziś muzyka popularna, nie robi na mnie większego wrażenia. Często mnie to nawet bawi i godzę się z takim stanem rzeczy. Z drugiej strony jest dużo świeżej muzyki, która nie jest techno czy muzyką klubową. Od kilku lat to nie jest najbardziej ekscytujący dla mnie kierunek. Warto i trzeba patrzeć ponad techno i kluby. Pandemia chyba zwróciła na to uwagę.

W tej samej rozmowie twierdziłeś, że jesteś zmęczony pędem cywilizacji, lecz jednocześnie jesteś zaangażowany w ogromną liczbę projektów. Czy skoro pęd cywilizacji wyhamował przez pandemię, to czy udało Ci się nieco odpocząć?

Jacek Sienkiewicz: Tak, można powiedzieć, że cały czas odpoczywam.

Nie jestem aktualnie zaangażowany w dużą liczbę projektów. Nie zamierzam zaraz wpadać w wir pracy. Nigdzie mi się nie spieszy, staram się wyciszyć, a cywilizacja już sama nie wie co ze sobą począć… Paradoksalnie pandemia zatrzymała na chwilę cywilizację żeby ochłonęła, ale już widać, że nie zamierza tego robić. Za chwilę będzie jeszcze gorzej niż przed lockdownami, bo pod pretekstem nadrabiania zaległości konsumpcja pobije nowe rekordy.

Osobiście nie zamierzam brać w tym udziału. Człowiek niczego się jednak nie nauczy i zaprzepaści dobrą szansę na poważne zmiany.

20 lat Cocoon

20 lat Cocoon

Jacek Sienkiewicz: Muzyka wychodzi z Ciebie, z Twojej głowy i duszy

Mam taką obserwację, że czas, który nie pozwala nam bawić się w klubach czy festiwalach, może dobrze wpłynąć na kondycję samej muzyki elektronicznej. Widzę jak wielu artystów pracuje w studiach, ogromnym powodzeniem cieszą się warsztaty z zakresu produkcji muzyki, ludzie są głodni wiedzy i chętni by się rozwijać.

Wydaje mi się, że pandemia pozwoliła twórcom bardziej skupić się na samym procesie tworzenia, rozwijaniu warsztatu, szlifowaniu stylu i głębszym poszukiwaniu inspiracji. Jeszcze chwilę temu miałem wrażenie, że muzykę elektroniczną, zwłaszcza przeznaczoną do grania w klubach, zaczyna się w naszym kraju produkować niemal taśmowo, „w pięć minut”. 

Czy Twoim zdaniem dostępność oprogramowania, tutoriali i ogółem wszystkiego, co pozwala na rozpoczęcie przygody z produkcją muzyki, wpłynęła negatywnie na jej poziom? Czy może obniżyły się oczekiwania słuchaczy?

Jacek Sienkiewicz: Zgoda. Ludzie mieli więcej czasu, żeby zagłębić się w procesie tworzenia i skupić się. Efekty tego mam nadzieję będą jeszcze widoczne przez dłuższy czas. Dostępność tutoriali, oprogramowania i wszystkiego innego to dobra rzecz, ale obawiam się, że wcale nie dużo osób potrafi z tego skorzystać. To nie jest klucz do sukcesu. Wszyscy uczą się jak robić muzykę z lekcji online, ale tego nie da się w ten sposób nauczyć… Oczywiście od strony technicznej jest to bardzo przydatne, świetna sprawa, ale nie oczekujmy, ze dzięki temu ktoś będzie tworzył oryginalną muzykę. Obawiam się wręcz, że to działa w drugą stronę. Nie każdy potrafi to wykorzystać.

Może to zabrzmi banalnie, ale muzyka wychodzi z Ciebie, z Twojej głowy i duszy – na to nie znajdziesz tutoriali. Musisz mieć własny pomysł, być otwarty na eksperymenty, wypracować swój styl, własny proces twórczy. Oczywiście można podpatrywać jak to robią Twoi mistrzowie lub inni producenci, ale to nie jest klucz do sukcesu. Nie zapomnijmy, że wiele legendarnych utworów muzyki elektronicznej czy klubowej powstało na dwóch czy trzech maszynach w domowych warunkach. Podobny efekt stara się dziś uzyskać na naładowanych oprogramowaniem komputerach, często z gorszym skutkiem. Czasem mnogość możliwości może być przekleństwem. Sam w trakcie pandemii zacząłem redukować ilość posiadanego sprzętu. „Co za dużo to…”

Jacek Sienkiewicz: Dzięki kryzysowi przewartościowałem sposób pracy w studiu

Jesteś typem indywidualisty, lubisz pracować samotnie. Z kolei współpraca z innymi artystami wyzwala w Tobie nowy, zupełnie inny rodzaj energii.

Zastanawiam się jednak, czy trwająca izolacja od ludzi – w kontekście zamrożenia życia klubowego – coś zmieniła w Twojej postawie? Wielu artystów tworzy muzykę wizualizując sobie to, w jaki sposób zareagują na nią ludzie, jak wybrzmi w klubie, itd. Czy podczas pracy nad muzyką kiedykolwiek miałeś podobne myśli?

Jacek Sienkiewicz: Pandemia dużo nie zmieniła w moim życiu, bo zawsze żyłem i tworzyłem w izolacji. Z drugiej strony oczywiście jestem ciekaw jak brzmią moje produkcje na dużym soundsystemie w warunkach koncertowych i jak na nie reagują ludzie. Tego bardzo brakuje.

Dzięki kryzysowi przewartościowałem trochę sposób pracy w studiu. Z uwagi na oszczędności, zrezygnowałem z bardzo komfortowego miejsca pracy, zamieniając je na dwa mniejsze. Mam też zawsze gotową skrzynkę z podstawowym sprzętem, którą mogę wrzucić do samochodu i pojechać w dowolne miejsce i nadal móc pracować. Podoba mi się to. Pandemia przypomniała mi, ze należy być mobilnym i nie przywiązywać się zbytnio do dużej ilości sprzętu.

Jacek Sienkiewicz - fot. Konrad Ćwik

Jacek Sienkiewicz – fot. Konrad Ćwik

Jacek Sienkiewicz: Media społecznościowe są złem koniecznym

W 2011 roku, dokładnie 10 lat temu, udzieliłeś wywiadu Muno (przy okazji premiery On The Road dla Cocoon), w którym padło wiele pytań dotyczących tego, jak zmieniła się muzyka elektroniczna od chwili, gdy debiutowałeś. Dziś mógłbym zadać to podobne pytanie, lecz obawiam się, że musielibyśmy się skupić na innym aspekcie, który w największym stopniu wpłynął i nadal wpływa na kształt sceny klubowej. Nie jest to rozwój technologii, wzrost samego rynku czy większa dostępność narzędzi do produkcji muzyki. Tym aspektem są media społecznościowe.

Twoja obecność w nich jest – rzekłbym – zdawkowa. Jednak masz ten komfort, że wyrobiłeś swoją markę w czasach sprzed mediów społecznościowych i nie musisz dziś niczego udowadniać na Facebooku czy Instagramie. Każdy wie, kim jest Jacek Sienkiewicz i co reprezentuje.

Żeby nie było – nie dewaluuję roli mediów społecznościowych i nie uważam ich za coś jednoznacznie złego. Niestety, ten kij ma dwa końce – z jednej strony artystom zarzuca się, że bardziej skupiają się na wrzucaniu zdjęć czy memów niż na muzyce, z drugiej bookerów i wydawców kusi współpraca z tymi artystami, za którymi idzie konkretne grono fanów i liczby w Internecie. W tle tego wszystkiego oczywiście obecne są pieniądze. Jaki masz do tego stosunek? Czy kiedykolwiek spotkałeś się z sytuacją, że ktoś wymagał od Ciebie byś np. bardziej zaangażował się w promocję wydarzenia, na którym miałeś wystąpić?

Jacek Sienkiewicz: Media społecznościowe są złem koniecznym… Ale bardzo rozpraszają. Trzeba umieć je dawkować, a to jest bardzo trudne.

Osobiście nie mam bezpośrednio dostępu do części mediów społecznościowych. Czasem muszę je też blokować i robić sobie przerwy. Zdaję sobie sprawę, że powinno mnie być w nich więcej, ale nie jestem im w stanie już poświęcić więcej czasu. Nie jestem bardzo zorganizowany w tej kwestii i nic na to już nie poradzę. Może to dlatego, że nie ciągnie mnie specjalnie do tych, jak to wspomniałeś, „bookerów i wydawców, których kusi współpraca z tymi artystami, za którymi idzie konkretne grono fanów i liczby w Internecie”. Nie lubię się też publicznie obnażać lub mędrkować, co nie zmienia faktu, że czasem wrzucę jakąś głupotkę lub zdjęcie z przeszłości.

Jeśli chodzi o promocję twórczości, wydawnictw i koncertów, to wiadomo, że są to niezbędne narzędzia. Oczywiście często wymaga się zaangażowania w promocję wydarzeń, co czasem robię, ale jeśli ktoś prosi mnie o nagranie filmiku do danego eventu to raczej nie odpowiadam. Komunikowanie za pomocą tych mediów bywa czasem trudne i ryzykowne, a nawet żenujące.

Jacek Sienkiewicz. O przyszłości Recognition

Ostatnimi czasy pytam o to niemal wszystkich moich rozmówców. Jesteś wydawcą za sprawą Recognition. Z racji, iż nigdy dotąd nie było tylu twórców co dziś, wszyscy próbują wybić się przed szereg i zaistnieć. Jedni wrzucają swoje produkcje do sieci i cierpliwie czekają na to, co się z nimi wydarzy. Drudzy bombardują wytwórnie mailami i mają nadzieję, że w końcu jakaś odpowie. Trzeci mają to gdzieś i robią wszystko po swojemu – zakładają internetowe labele i łączą w jednej osobie rolę twórcy i wydawcy.

Oskar Koch stojącym za projektem Slav, powiedział mi, że odpisuje na 1-2 proc. wszystkich wiadomości, jakie otrzymuje. Owszem, przesłuchuje każde demo, ale nie zamierza być maszynką do odpisywania – odpisuje jedynie tym artystom, których twórczością jest zainteresowany i chce ich wydać, lub tym, którzy jego zdaniem są na dobrej drodze, lecz potrzebują jeszcze paru wskazówek, by wejść na odpowiedni poziom.

Co o tym sądzisz? Czy sam jako wydawca spotykasz się z podobną sytuacją i jeśli tak, to jak postępujesz?

Jacek Sienkiewicz: Recognition działa bardzo powoli, a ostatnio jest wręcz zamrożone. Możemy się spodziewać jakiegoś ruchu w przyszłym roku. W tej chwili nie szukam nowych artystów. Dostaję sporo demówek, słucham pewnie mniej niż połowę. Planem jest skupienie się na wydawaniu mojej twórczości oraz moich najbliższych znajomych, ale jest oczywiście szansa na „nowe twarze”… Raczej mniejsza niż większa, ale zawsze jest!

Dla wszystkich, którzy zakładają swoje wytwórnie – uważam, że to najlepszy kierunek, ale promocja w dzisiejszych czasach to koszmar. Nie wiem już jak się do tego zabrać. Haha!

Jacek Sienkiewicz – Digitavi

Jacek Sienkiewicz: Nie łączyłbym życia klubowego z polityką

Miniony rok to z jednej strony czas, w którym życie klubowe się zatrzymało, lecz z drugiej strony to także okres sporych przemian – by nie napisać przewrotów – w życiu politycznym i społecznym w naszym kraju. U korzeni kultury klubowej i muzyki elektronicznej, zwłaszcza techno i house’u, leży mocno zaakcentowana chęć identyfikacji z konkretnymi postawami wobec rzeczywistości czy społeczeństwa. Czy Twoim zdaniem artyści utożsamiający się z kulturą klubową, powinni odważniej zabierać głos na tematy, które dotyczą nas wszystkich? A może wręcz przeciwnie?

W Polsce wciąż wydaje mi się to zjawiskiem marginalnym – jedni angażują się bardzo mocno, przez co ściągają na siebie ryzyko zmiany ich postrzegania przez fanów czy branżę. Drudzy zdają się przechodzić obok tego beznamiętnie. Wszyscy zachwycaliśmy się tym, jak scena klubowa angażowała się w protesty w Gruzji czy na Ukrainie, lecz gdy przychodzi do zajęcia stanowiska w sprawie własnego kraju, ba, w sprawie ludzi, z którymi często wspólnie tworzymy tę samą scenę, zauważam dużą powściągliwość, a wręcz brak jakichkolwiek ruchów. Coś na zasadzie „zajmuję się muzyką, nie polityką”.

Jacek Sienkiewicz: Jakoś żadnych przewrotów nie widziałem w ostatnim czasie. Protesty owszem. To są skomplikowane sprawy. Osobiście nie łączyłbym życia klubowego z polityką. Wychodzą z tego nieporozumienia. Trudno jest wiązać poglądy polityczne ze słuchaną muzyką… Część chce się zabawić „na rejwie” i ma wszystko w dupie, i to rozumiem. Z drugiej strony inni próbują wiązać swoje poglądy ze słuchaną muzyką i swoją misję traktują bardzo poważnie. Też to rozumiem i szanuję.

Taka postawa często kłóci się z luźną atmosferą imprez, a ich moralizatorski ton jest irytujący, a bywa że i sztuczny. Trudno znaleźć balans, ale rozumiem, że muzyka dla jednych jest tylko zabawą, a dla innych manifestacją własnych poglądów czy przynależności do grup społecznych. Trzeba uszanować jednych i drugich. Muzyka jest przecież dla wszystkich i jest od tego żeby łączyć, a nie dzielić.

Chciałbym znaleźć się daleko od polityki i móc powiedzieć „zajmuję się muzyką, nie polityką”, „jebać politykę”, ale nie byłaby to prawda. W naszym kraju to niemożliwe. Polityka dopada nas prawie wszędzie i dotyczy spraw, które dotykają nas bezpośrednio. Jest to męczące i przykre doświadczenie. Życie w kraju europejskim, w którym w 2021 roku trzeba walczyć o prawa kobiet lub o prawa mniejszości seksualnych jest absurdem. Większość z nas nie tak wyobrażało sobie 2020 rok. Osobiście wolałbym myśleć o czystym powietrzu i ochronie planety, zwierząt, przyrody… Klimat obecnie jest całkiem rozchwiany – i ten polityczny, i naturalny. To się musi jakoś zmienić.

Jacek Sienkiewicz: Oddalam się od szeroko pojętej kultury klubowej

Przyznaliśmy Ci specjalną nagrodą w ramach plebiscytu Munoludy 20XX. Dla przypomnienia – umownie rzecz biorąc, polska scena klubowa liczy sobie już co najmniej 30 lat (wtórując autorom książki 30 lat polskiej sceny techno), wobec czego postanowiliśmy uhonorować kluczowe dla niej postacie, miejsca i inicjatywy. Jeśli chodzi o tę wspomnianą postać, to nie mieliśmy zbyt wielkich wątpliwości – przez lata polska scena klubowa była utożsamiana z Tobą. Minęły lata, a Jacek Sienkiewicz wciąż jest na piedestale.

Wiem, że jesteś człowiekiem szczerym, dlatego liczę na odpowiedź bez fałszywej skromności – czy czujesz się ważną postacią dla tej sceny i masz świadomość jak wiele rzeczy zrobiłeś, zainicjowałeś czy osiągnąłeś, zanim lokalna kultura klubowa zaczęła w ogóle miewać przebłyski profesjonalizacji?

Jacek Sienkiewicz: Trochę zaczynam się niepokoić, bo nagroda „za całokształt” brzmi trochę jak emerytura. Może to dobry moment na podsumowania, bo mam wrażenie, ze w ostatnich latach oddalam się od szeroko pojętej kultury klubowej. To nie jest tak, że się jej wypieram lub o niej zapomniałem. Moje życie muzyczne jest już po prostu w innym miejscu.

Naprawdę nie myślę dużo nad dokonaniami. Trudno mi chyba przypisywać zasługi w budowie kultury klubowej. Zawsze mi się wydawało, że mogłem i powinienem był robić znacznie więcej. Wiele osób zaczynało w tych samych czasach i robiło ciekawe rzeczy, pracowało znacznie intensywniej. Fakt, może jest mało osób w tym kraju, które robiły i robią to regularnie przez ćwierć wieku, np. konsekwentnie wydając płyty. Właśnie sobie to uświadomiłem.

Jacek Sienkiewicz - fot. Konrad Ćwik

Jacek Sienkiewicz – fot. Konrad Ćwik

Jacek Sienkiewicz: Zawsze robiłem to na serio

Jeśli miałbyś wskazać coś, co Twoim zdaniem zapoczątkowałeś na polskiej scenie, to co by to było? A idąc za ciosem – z czego jesteś szczególnie dumny patrząc na swój dorobek jako twórcy i karierę jako artysty?

Jacek Sienkiewicz: Nie mam pojęcia czy coś zapoczątkowałem. To były takie czasy, w których wszystko się po prostu działo.

Cieszę się jak obce mi osoby mają dobre, osobiste wspomnienia związane z moją muzyką. Dotarło do mnie sporo takich historii. To miłe.

Mogę być dumny, że wydałem sporo płyt moich i moich znajomych, i że mogłem współpracować z tyloma świetnymi ludźmi. To, że przez te lata poznałem większość artystów, których lubiłem i ceniłem, możliwość utrzymywania z nimi przyjacielskich stosunków i wspólne produkcje to też bardzo cenna sprawa. Zaraz, zaraz, ale przecież to jeszcze nie koniec tej przygody, prawda?!

Czy w ciągu tych wszystkich lat, które masz za sobą jako artysta, pojawił się taki moment, gdzie poczułeś, że to, co robisz, nie tylko robisz na serio, ale robisz naprawdę dobrze i pozostaniesz w tym na długie lata, może na zawsze?

Jacek Sienkiewicz: Zawsze robiłem to na serio, nawet jeśli jest czy było to zabawą. Trik polega na tym, żeby to, co robisz było jednocześnie dobrą zabawą. Czy robię coś dobrze czy nie, to nie mi oceniać… Najczęściej nie jestem do końca zadowolony z tego co osiągam.

Nie uwierzę jeśli powiesz, że nie zdarzył Ci się moment słabości czy zwątpienia w to, co robisz. 

Jacek Sienkiewicz: Każdemu zdarzają się momenty słabości i momenty uniesienia. Na tym chyba polega życie. Życzę wszystkim więcej tych drugich. Trzeba iść do przodu choćby to miało się dziać małymi kroczkami.

Jacek Sienkiewicz. O przyszłości kultury klubowej

Na koniec zapytam o to, czy masz już jakąś wizję powrotu kultury klubowej, a w związku z tym – siebie samego? Czego można spodziewać się od Ciebie w bliższej i dalszej perspektywie czasu?

Jacek Sienkiewicz: Kultura klubowa jest na tyle silna, że żyje i będzie żyła. Zapewne zmieni się, ale wydaje mi się, że już w przyszłym roku wszystko wróci do normy. Muszę jednak po raz kolejny podkreślić, że to nie jest mój świat, chyba nawet nigdy nie był. Jestem w innym miejscu. Mam sporo nowszej i starszej muzyki, pracuję nad nowymi utworami i myślę o wydaniu kilku albumów w dalszym czasie. Nigdzie mi się nie spieszy, zacznę więc od 2022 roku. Mam nadzieje, że wtedy będzie okazja do rozmowy o mojej muzyce i tych konkretnych produkcjach. Pozdrawiam wszystkich słuchaczy.

Jacek Sienkiewicz – IMOW



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →