GusGus: „Potrzeba zmian prawie nas zabiła” [wywiad]

GusGus - oficjalne materiały prasowe
News

O zmianach, które niemal zabiły zespół, nudzie w muzyce tanecznej oraz wciąż nieodkrytych, choć wartych uwagi islandzkich artystach - przed kolejną wizytą w Polsce, tym razem na Salt Wave Festival by Porsche w Jastarni, Biggi Veira i Daníel Ágúst Haraldsson znaleźli chwilę, by pogadać ze starymi znajomymi.

Są ambasadorami islandzkiego brzmienia. Ich styl zmieniał się przez lata, podobnie jak skład zespołu. Często określają się mianem twórczego kolektywu – zresztą to właśnie z takiej luźnej, nieformalnej inicjatywy uformował się później konkretny projekt o nazwie GusGus. Cyrkulacja w składzie nie jest jednak niczym złym – wręcz przeciwnie. Zmieniający się członkowie wprowadzają korekty w kursie, który wytyczają Biggi Veira i Daníel Ágúst Haraldsson, stanowiący od lat trzon formacji. Choć GusGus to nieustannie zespół na wskroś elektroniczny, to paleta gatunków, które w ciągu 30 lat (!) działalności eksplorowali Islandczycy jest doprawdy imponująca.

GusGus – źródło: facebook.com/GusGusOfficial

Nieustanna ewolucja brzmienia ma jednak swoje ciemne strony. Nie brakuje osób, które uwielbiają GusGus za konkretne albumy, a tym samym za stylistkę, którą na nich obrali. W przypadku dyskografii Islandczyków, mamy do czynienia z gatunkową mozaiką – niektóre wybory okazały się strzałami w dziesiątkę i zapewniły zespołowi międzynarodowe sukcesy. Inne okazywały się jedynie próbami spełnienia artystycznych wizji, które nie do końca trafiały w gusta fanów. Nie chodzi jednak o to, by zadowalać wszystkich. Chodzi o ciągłe poszukiwanie, które jest motorem napędowym dającym motywację do tworzenia, a tego GusGus odmówić nie można.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

GusGus – wywiad

O zmianach, które niemal zabiły zespół, nudzie w muzyce tanecznej oraz wciąż nieodkrytych, choć wartych uwagi islandzkich artystach – przed kolejną wizytą w Polsce, tym razem na Salt Wave Festival by Porsche w Jastarni, Biggi Veira i Daníel Ágúst Haraldsson znaleźli chwilę, by pogadać ze starymi znajomymi.”

Zacznę od faktu, że w tym roku mija 30 (!) lat od zainaugurowania projektu GusGus. Jak się z tym czujecie?

Daníel: To wspaniałe uczucie, stworzyliśmy wiele bezcennych momentów – zarówno dla nas, jak i dla naszej publiczności. Jeszcze lepiej się z tym czujemy, bo wciąż mamy motywację i potrzebę, by to kontynuować.

Biggi Veira: Tak, eksplorowanie muzyki elektronicznej zawsze otwiera nowe kierunki do poznania. Wciąż są gatunki, o które kiedyś zahaczyliśmy, ale nigdy ich nie zgłębiliśmy do końca – teraz tego wymagają i wkomponowania ich do współczesnego popu.

GusGus – Breaking Down

GusGus: Zawsze są fani, którzy tęsknią za dawnym brzmieniem, ale dla nas to już zamknięty rozdział

Przeszłość potrafi być balastem dla twórców, jednak wydaje mi się, że GusGus, ze swojej kolektywnej natury, jest tworem nieustannie ewoluującym, które nie chce na dłużej ograniczać się do określonej stylistyki. Czy faktycznie konieczność zmian jest głównym motorem napędu, który pozwala trwać projektowi trwać już od 30 lat?

Daníel: Potrzeba zmian prawie nas zabiła już kilka razy i sprawiła, że ludziom trudno było zrozumieć, czym właściwie jest GusGus. Cudem przetrwaliśmy te zmiany.

Biggi Veira: Tak, takie zagrożenia pojawiały się w przeszłości. Teraz ożywienie motoru napędowego naszej kreatywności i zmierzanie w nowe rejony jest dla nas kluczowe. Zawsze są fani, którzy tęsknią za dawnym brzmieniem, ale dla nas to już zamknięty rozdział.

Niesamowitą drogę przebył projekt GusGus od momentu startu aż do dziś. Czy dziś wciąż czujecie, że projekt ten ma kolektywny charakter? Czy GusGus jest wypadkową umiejętności i inspiracji, którą na przestrzeni wnieśli do niego poszczególni członkowie zespołu, czy może jednak jest już jakimś określonym zbiorem cech, które dołączające osoby interpretują na swój sposób?

Daníel: GusGus ma swoje charakterystyczne brzmienie, które łatwo rozpoznać. Mimo to każdy nowy członek wnosił coś osobistego, własny gust, styl. To umożliwiało nam rozwój w sposób, którego nigdy byśmy nie przewidzieli.

Biggi Veira: Każdy wokalista ma swoją energię i charakter, które pasują do jednych utworów, a do innych nie. Dołączenie Margrét Rán przy Mobile Home otworzyło przed nami ogrom nowych możliwości. Usłyszycie to na kolejnym albumie.

GusGus – Higher ft. VÖK

GusGus: Islandia to bardzo mały rynek. Musieliśmy więc sami zaspokajać potrzebę muzyki

Wielokrotnie rozmawiałem z islandzkimi artystami i wydaje mi się, że natura GusGus mocno wynika ze specyfiki funkcjonowania islandzkiego społeczeństwa, które przez ograniczoną liczbę ludności musi blisko ze sobą współpracować. Czy właśnie na tym polega fenomen i zarazem sukces islandzkiej muzyki, która na przestrzeni ostatnich 2-3 dekad dała światu wielu znakomitych artystów, zdecydowanie więcej niż inne, nierzadko większe kraje?

Daníel: Za tę „masową produkcję” islandzkich artystów prawdopodobnie odpowiadają warunki zimowego uśpienia i edukacja muzyczna.

Biggi Veira: Islandia to bardzo mały rynek. W przeszłości nie przyjeżdżało do nas zbyt wiele zagranicznych zespołów. Musieliśmy więc sami zaspokajać potrzebę muzyki. Dlatego zawsze było tu dużo artystów i chęci tworzenia muzyki. Myślę, że to w pewien sposób już nasza tradycja.

Daníel Ágúst Haraldsson – GusGus – źródło: facebook.com/GusGusOfficial

Pozostając jeszcze na moment w przeszłości – w tym miesiącu mija 14 lat od premiery Arabian Horse. Nie będę ukrywać, że obok Mexico jest to mój ulubiony album w Waszym dorobku. Jak z perspektywy czasu wspominacie tamten okres? Odnieśliście ogromny sukces, koncertowaliście na całym świecie.

Daníel: Muzyka na Arabian Horse i Mexico jest ulubioną dla wielu, bo jest wyjątkowa i ma pewien uniwersalny, popowy urok.

Biggi Veira: Te albumy są bardzo wyrafinowane, chyba tak można to ująć. Osobiście obecnie bardziej interesują mnie dziwaczne rave’owe rzeczy. Dużo wyrafinowanej muzyki pojawia się teraz gdzie indziej, w innych gatunkach.

GusGus – Over

GusGus: Zawsze byli i będą autentyczni, szczerzy artyści, po prostu trzeba ich poszukać

Niedawno rozmawiałem z Radio Slave, który narzekał na to, że w erze, gdy odbiorcy częściej konsumują muzykę wzrokiem niż słuchem, m.in. przez kwestie wizualne, takie jak obecność w social mediach, itd., to współczesne czasy stały się doskonałym miejscem dla oszustów, którzy niewiele mają do zaproponowania muzycznie, lecz umieją przykryć to właśnie aspektami wizualnymi. Zgodzicie się z tym?

Daníel: Lubię widzieć twarz, która odpowiada głosowi, który słyszę. Obraz może wzbogacić doświadczenie słuchania – niezależnie od tego, czy je dopełnia, koresponduje z nim czy wręcz przeciwnie – stanowi dla niego jakiś kontrast. Zawsze byli i będą autentyczni, szczerzy artyści, po prostu trzeba ich poszukać. Skupmy się na nich, zamiast brać wszystko to, co na powierzchni i uznawać to za regułę. To nie jest reguła – to tylko wycinek, który widzą leniwi odbiorcy. Ci, którzy oczekują czegoś bardziej wymagającego, zawsze to znajdą, bo wiedzą, że aby znaleźć jakościową muzykę trzeba dać coś od siebie, wysilić się.

Pytam o to, gdyż warstwa wizualna, zarówno w kontekście teledysków, jak i tworzenia określonego wizerunku, zawsze była ważną i mocną częścią twórczości GusGus i wydaje mi się, że wypracowaliście w tym zakresie własny styl. Może Radio Slave narzeka dlatego, że on o to nie zadbał, podobnie jak wielu innych artystów? Przecież obraz jest niczym innym jak kolejnym elementem i narzędziem do promowania muzyki, począwszy od czasów Michaela Jacksona i pierwszych teledysków. Social media to tylko kolejna forma ewolucji tego samego obszaru.

Daníel: Zgadza się, warstwa wizualna zawsze odgrywała dużą rolę w budowaniu naszego stylu. Staramy się podchodzić ambitnie do kwestii związanych z wizualnym aspektem naszej twórczości i wiemy, jak bardzo to jest ważne.

Biggi Veira: A dla mnie jest trochę odwrotnie – najbardziej lubię muzykę bez obrazów, ale koncerty to co innego – tam liczy się całościowe doświadczenie. Chcesz „poczuć” postacie, poczuć magię, którą zespół tworzy grając muzykę na żywo. Potrzeba tej iskry, którą dodają światła i wizualizacje. Ważne jest, by uwaga odbiorcy przenosiła się między różnymi elementami. Pamiętam sytuację, gdy oglądałem pewien zespół grający swój największy hit, towarzyszyła temu imponująca, wizualna historia. Po piosence zorientowałem się, że cały czas patrzyłem na ekran. Mogłem to równie dobrze obejrzeć na YouTube. Tego właśnie nie lubię. Historia powinna być zawarta w koncercie zespołu, ale niektóre zespoły po prostu nie mają możliwości by występować. Wtedy fajne wideo może pomóc dostać booking czy sprzedać bilety, dlatego ten aspekt wizualny wciąż będzie odgrywać ważną rolę – ludzie potrzebują ilustracji, która wzmocni ich odbiór muzyki, ważne jednak, by nie odwracała od niej uwagi.

Biggi Veira – GusGus – źródło: facebook.com/GusGusOfficial

GusGus: Większość „współczesnej” muzyki tanecznej nie zmieniła się prawie wcale od dekady. To naprawdę nudne

Dwa lata temu ukazał się Wasz ostatni album DanceOrama. Nie ukrywam, że uwielbiam numer When We Sing nagrany wspólnie z VÖK. Przypomina mi trochę indie-elektroniczne brzmienia z przełomu lat 00. i 10. Był to również bardzo owocny czas dla GusGus. Czy Wy również nie macie wrażenia, że ta stylistyka znów wraca do łask? Wydaje mi się, że ludzie są już mocno zmęczeni ciągłym powtarzaniem motywów z lat 80. i 90.

Daníel: Bez skrupułów recyklingujemy, przerabiamy, wplatamy i łączymy estetyki ze wszystkich dekad. Tak odnajdujemy siebie na nowo i tworzymy różne podejścia do muzyki.

Biggi Veira: Te house’owe kawałki, które były popularne przez ostatnie lata, to często tylko próby imitacji starego brzmienia, bez dodania czegokolwiek nowego. Wciąż jest mnóstwo zagubionej estetyki lat 80. i 90., której nikt jeszcze nie odkrył na nowo. Większość „współczesnej” muzyki tanecznej nie zmieniła się prawie wcale od dekady. To naprawdę nudne.

Czy w żyłach Islandczyków płynie prąd? Pytam o to, gdyż mam wrażenie, że jako naród szczególnie upodobaliście sobie muzykę elektroniczną, co stało się Waszą specjalnością na światowej scenie. Czy jest ktoś spośród wschodzących islandzkich gwiazd, na kogo warto w szczególności zwrócić uwagę?

Daníel: Największe muzyczne nazwiska z Islandii to niekoniecznie artyści elektroniczni, choć co ciekawe, prawie 73% produkcji energii elektrycznej w naszym kraju pochodzi z elektrowni wodnych! Warto zwrócić uwagę na Elín Hall – to młoda artystka, która może Was zaskoczyć, choć wszystko zależy od tego, co kto lubi.

Biggi Veira: Mam obsesję na punkcie syntezatorów – zaczęło się to u mnie już w wieku nastoletnim. I nie ma to nic wspólnego z elektrowniami wodnymi. Jeśli szukasz świeżych islandzkich brzmień, sprawdź LucasJoshua, Jamesendir, tatjana i Slummi. Nowy album Bjarkiego też jest bardzo interesujący. Jeśli wolisz coś bardziej popularnego, spróbuj czegoś do Alaska1867, a jeśli chcesz wejść w dziwną przyszłość posłuchaj koniecznie sideproject, knackered i ronja.

GusGus – Featherlight

GusGus w Polsce

GusGus będą gwiazdami odbywającego się w dniach 1-2 sierpnia festiwalu Salt Wave by Porsche w Jastarni. Prócz Islandczyków, zobaczymy i usłyszymy m.in. takie nazwy jak Elderbrook, Warhaus i Acid Arab, a także polskich artystów w tym Catz 'n Dogz, Beskres czy Bassa Astrala. Szczegóły znajdziecie na oficjalnej stronie imprezy.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →