24/7

Recenzje

Info

Data wydania:
2009/09/14
Ocena:
Wytwórnia:
Artysta:

Gus Gus to zespół, który dostarczał nadzwyczajnie interesującej rozrywki, momentami zachowując się niczym typowy boysband. Wszystko zaczęło się od dziewięciu osób, potem szóstka muzyków odeszła. 

Po nagraniu przedostatniej płyty z producentami pożegnała się Earth, a przyszłość Islandczyków stanęła pod znakiem zapytania. Nagle pojawił się Daníel Ágúst, który uświadomił sobie, jak wielki błąd popełnił, kiedy odchodził z zespołu. Postanowił więc powrócić i zaśpiewać na najnowszym albumie Gus Gus – ‘24/7’. Na polu personalnym działo się wiele, było ciekawie, ale to niekoniecznie przełożyło się na brzmienie płyty.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Wielkie poruszenie wywołał ‘Polydistortion’ – do tej pory uznawany za jeden z trip hopowych klasyków album. Pamiętam również wzburzone reakcje fanów i krytyki na ‘Forever’ – poprzedni krążek. Wtedy zawzięcie broniłem ich płyty, uznając, że utwory, jakie się na niej znalazły są naprawde fajne, dobre do klubu, a i w domu się sprawdzają. Teraz jednak bronić Gus Gus nie zamierzam.

Po pierwsze nie wiem czy ‘24/7’ mogę nazwać pełnoprawnym longplayem. Na płycie znalazło się zaledwie 6 tracków. To liczba, która skłania bardziej do skategoryzowania produktu jako EPkę. Na poprzednim albumie utworów było dwa razy więcej. Ważniejsze jednak, że były dużo ciekawsze. Słowo najlepiej charakteryzujące tegoroczne wydawnictwo Gus Gus brzmi: rozlazłość. Bo co z tego, że średnia długość kawałka to 9 minut, skoro przez ten czas tak naprawde mało się dzieje.

Fakt, są momenty wkręcające i oparte na typowych dla Islandczyków formułach. Tylko, że to już kiedyś było przedstawione w o wiele bardziej interesujący i porywający sposób. Jednym z jaśniejszych punktów są wokale Ágústa. Prezentują się całkiem przyzwoicie i pasują do chłodnego, skomputeryzowanego i opartego głównie na syntezatorach brzmienia. Szczerze mówiąc, gdyby nie jego głos, to ‘24/7’ byłoby już całkowicie skazane na porażkę. Nawet numer nagrany z Jimim Tenorem (‘Take Me Baby’), choć trwa jedynie 4 minuty, nuży.

Grupa z Islandii nie zaprezentowała niczego nowego. Mało tego – odnoszę wrażenie, że zaliczyła regres. Być może brakło im pomysłów a może odwagi. Może jednego i drugiego, co w połączeniu z odejściem posiadającej ciekawy wokal Earth, dało w efekcie po prostu nudny album. Nowa płyta Gus Gus może grać albo nie – żadnej szkody nie uczyni przeskoczenie paru numerów. Trzeba tylko uważać by przypadkiem nie przeskoczyć całego krążka…

 





Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →