Seventh Tree
Info
Ivo Watts-Russell jest z całą pewnością dumny – ziarno, które zasiał bez mała 30 lat temu pączkowało, rozkwitało by wreszcie zupełnie niespodzianie zaowocować przepięknie najnowszą płytą Alison Goldfrapp i Willa Gregory.
Niewtajemniczonym ten wstęp prawdopodobnie mówi niewiele – pozwolę więc sobie na dygresję natury historycznej. W 1979 roku za sprawą wspomnianego wyżej Ivo Watts-Russella otworzyła swe podwoje witryna wydawnicza Axis, która w kilka lat później przerodziła się w legendarny projekt 4AD, który po prostu wypada znać – przynajmniej z nazwy. Dlaczego najnowsza płyta duetu Goldfrapp budzi we mnie takie skojarzenia? Odpowiedź jest nader oczywista kiedy wsłuchacie się w dziesięć kompozycji zawartych na „Seventh Tree”.
Po dwóch, mniej lub bardziej taneczno-elektronicznych, albumach „Black Cherry” i „Supernature” – przyszedł czas na zdecydowanie spokojniejszy, bardziej refleksyjno-poetycki materiał, wyśmienicie eksponujący niebanalne umiejętności wokalne Alison.
„Seventh Tree” ujmuje swą niewymuszoną prostotą i skromnością, ale w gruncie rzeczy jest dziełem niemal pornograficznym, bo jakże inaczej nazwać płytę zbudowaną prawie wyłącznie z czystych, nie skażonych efektami i studyjnymi trickami dźwięków? Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to całkowicie przemyślany i konsekwentnie zrealizowany zamysł – porównywalny ze sztuką perfekcyjnego makijażu, ale miło jest o tym zapomnieć i po prostu się zasłuchać.
Najnowszy album Goldfrapp każdy odbierać będzie inaczej – dla mnie jest zaskakującym powrotem do bliskich mi niegdyś dokonań Elisabeth Fraser z czasów Cocteau Twins i This Mortal Coil (kłania się 4AD). Najwyraźniej słychać to w „Little Bird”, „Road To Somewhere”, „A&E” czy „Some People” skonstruowanych niemal dokładnie tak samo jak wiele niezapomnianych piosenek z tamtej epoki.
Alison Goldfrapp perfekcyjnie kontroluje swój głos posługując się nim z mistrzowską wirtuozerią, równie swobodnie czuje się w intymnie szeptanych wersach i rozbuchanych wokalizach – podziwiam! Ale to wszystko nie mogłoby się wydarzyć gdyby nie niedzisiejsza, ale niezwykle fascynująca melodyka „Seventh Tree”.
Nie oszukujmy się – sztuka komponowania chwytliwych motywów stopniowo popada w zapomnienie – tym przyjemniej słucha się tego co proponuje brytyjski duet. Płyta oparta jest w ogromnej większości na gitarowym akompaniamencie umiejętnie ozdobionym sekcją smyczków. W przeciwieństwie do dwóch poprzednich albumów niewiele tu dźwięków o typowo syntetycznym rodowodzie – co nie oznacza, że nie usłyszycie ich wcale, jednak nie odgrywają one znaczącej roli w kreowaniu intymnego, erotycznego nastroju płyty.
Prawdopodobnie właśnie klimat jest najistotniejszą cechą wyróżniającą najnowszą produkcję Goldfrapp spośród dzieł konkurencji. Zamykając oczy nie sposób nie odnieść wrażenia, że Alison śpiewa tu i teraz, tylko i wyłącznie dla mnie. Kiedy muzyka po czterdziestu kilku minutach (zaledwie!) milknie – odczuwamy niemal bolesną pustkę, która domaga się natychmiastowego wypełnienia – trudno oprzeć się pokusie zapętlenia „Seventh Tree” by przedłużyć choć odrobię cudowny błogostan.
Mam nadzieję, że nie pozostanę odosobniony w swoich wrażeniach i kiedy sięgniecie po najnowszy album Goldfrapp spotka was równie miła niespodzianka. Chociaż – niekoniecznie dotyczy to osób przywiązanych do bardziej agresywno-syntetycznego brzmienia znanego z dwóch poprzednich płyt, ale miejcie litość; kiedyś trzeba wyrwać się z zaklętego kręgu imprez by choć na moment złapać dystans i odnaleźć przyjemność słuchania muzyki bez klubowego kontekstu.
Zamiast byle gdzie szukać tanich wzruszeń – zainwestujcie w „Seventh Tree”, nie będziecie żałować.
Tracklista:
Clowns
Little Bird
Happiness
Road To Somewhere
Eat Yourself
Some People
A&E
Cologne Cerrone Houdini
Caravan Girl
Monster Love
Piotr „Wawro” Wawrowski