Gogan: Ucho do produkcji jest jak mięsień, trzeba go wyćwiczyć. Nie ma drogi na skróty

Fot. Materiały prasowe
News Wywiad
Gogan

Zapraszamy na jeden z najmocniejszych wywiadów, jakie w tym roku ukazały się na Muno. Gogan opowiedział nam o Kooky Music, o zasadach panujących w polskim środowisku klubowym, o miejscu minimalu na mapie obecnej sceny i o tym, co naprawdę się liczy w budowaniu swojej marki jako producenta i DJa.

Dekada dziennikarskich doświadczeń przekonała mnie o pewnej rzeczy, a może nawet – z biegiem czasu i zmianą realiów – z każdym rokiem przekonuje mnie coraz bardziej.

W Polsce, niezależnie czy działamy na scenie klubowej, popowej czy alternatywnej, stronimy od wygłaszania mocnych zdań. Wyraziste opinie – nawet jeśli dotyczą tego, co wszystkim nam chodzi po głowie, lecz boimy się wypowiedzieć to na głos – są rzadkością. Umówmy sie – większość artystów i artystek jest dość pruderyjna. W obawie przed nastąpieniem komuś na odcisk, woli przemilczeć pewne kwestie, które mogą wydać się kontrowersyjne. „A może ktoś się obrazi i nie zabookuje następnym razem?”. W zamian otrzymujemy potok „okrągłych słów”, niewnoszących czegokolwiek i zdobywających poklask jedynie w obrębie danej „banieczki”.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Gogan. Bez mydlenia oczu

Pobocznym skutkiem takiej postawy jest deficyt autorytetów czy choćby liderów opinii – ludzi, z których zdaniem warto się liczyć lub choćby chcieć skonfrontować. Brakuje nam trendsetterów w dobrym znaczeniu tego słowa – osób wyznaczających nowe kierunki, zachęcających do dyskusji, zmuszających do refleksji. Zamiast tego mamy zastępy postaci powtarzających w kółko te same sformułowania – bezpiecznie, oczywiste, w rezultacie nudne.

Gogan

Gogan

Taką osobą zapewne nie jest Sebastian Szelągiewicz, znany jako Gogan. DJ, producent i wydawca za sprawą labelu Kooky Music to człowiek, który nie szuka rozgłosu. Jak sam przyznaje, kieruje się zasadą „music first”. Nie obchodzą go media społecznościowe, liczba followersów na Instagramie czy aktualne trendy na Beatporcie. Jego podejście do muzyki to skupienie się na jej istocie w samej sobie – na budowaniu warsztatu, na poszukiwaniu nowych dźwięków i inspiracji, na współpracy z innymi w celu rozwijania lokalnej sceny.

Gogan. (Minimal) Music First

Gogan najmocniej kojarzony jest ze sceną minimalową, co ma odzwierciedlenie nie tylko w jego twórczości jako DJa i producenta, ale i w pełnieniu przez niego roli swego rodzaju animatora, starającego się lepiej zintegrować środowisko i zaangażować je do współpracy. Szelągiewicz nieustannie obserwuje, tworzy, rozmawia – robi wszystko, by muzyka z pogranicza minimal/deep rosła w jakość, niekoniecznie w skalę. Jak sam przyznaje, jeśli kogoś interesuje liczba bookingów – niech wybierze inny gatunek lub skupi się na budowaniu zasięgów w mediach społecznościowych. Dla Gogana najważniejsza jest szczera pasja do muzyki.

Gogan

Gogan

Gogan – wywiad

O Kooky Music, o zasadach panujących w polskim środowisku klubowym, o miejscu minimalu na mapie obecnej sceny, o tym, co naprawdę się liczy w budowaniu swojej marki jako producenta i DJa. Sebastian Szelągiewicz nie owija w bawełnę. Zamiast tego, Gogan dzieli się wyrazistymi przemyśleniami, które momentami mogą być niewygodne, lecz zawsze – niezależnie od wydźwięku – są szczere. Zapraszam na jeden z najmocniejszych wywiadów, jakie w tym roku ukazały się na naszej stronie.

Hubert Grupa: Kiedy rok temu rozmawiałeś z Arturem Wojtczakiem, już wówczas sporo działo się wokół Ciebie – premiery własnych wydawnictw, do tego kolejne nowości w portfolio Kooky Music. Czy pandemiczna rzeczywistość dała Ci nieco przestrzeni i czasu, które mogłeś poświęcić muzyce, czy może wszystkie te rzeczy wydarzyłyby się niezależne od okoliczności?

Sebastian Szelągiewicz aka Gogan: Dla mnie osobiście pandemia okazała się wyjątkowo owocna jeśli chodzi o produkcję. Miałem spokojną głowę, ponieważ nie musiałem martwić się o swoją zawodową pracę i mogłem poświęcić więcej czasu dla rodziny i produkcji. Odpadło wiele imprez, które jednak wymagają trochę przygotowania i energii. Nie było zarwanych nocek, które wymagały regeneracji.

Wypoczynek i świeży umysł bardzo dobrze sprzyjają etapowi tworzenia nowych projektów. W głowie pojawia się mnóstwo pomysłów.

Gogan

Gogan

Gogan: Nie chciałem iść na kompromisy

Twoje ostanie wydawnictwa są bardzo dobrze odbierane w środowisku minimalowym, nie tylko polskim. Utwory są chętnie promowane przez takie kanały jak Storytellers, Verzila, Meoko czy UFO Beats. Były grane również przez Cirhana czy Cosmjn, topowe postacie sceny rominimal. W dodatku szykuje się również kolejny Twój winylowy release.

Ile dziś potrzeba wysiłku, by móc pochwalić się własnym materiałem na czarnym krążku? Z różnych stron Europy dochodzą głosy o kolejkach w tłoczniach, sam również w takowej kolejce się znajdujesz.

Jeśli jesteś producentem to musisz wiedzieć, że rzadko które wytwórnie przyjmują demówki do wydania na winylu. Trzeba mieć nie tylko dobry level, ale i być zbliżonym stylistycznie do danej etykiety, by zwrócić na siebie uwagę. Labele zazwyczaj same łowią tych, którzy do nich pasują, albo mają już nazwisko, które gwarantuje sprzedaż.

Osobiście byłem zmęczony szukaniem wytwórni, robieniem tracków pod dany styl, potem czekaniem na odpowiedź, dyskusje czy materiał się nadaje, ird. Jest to bardzo absorbujące i zniechęcające do twórczej pracy. Chciałem robić utwory, które czuję w stu procentach, a nie które są zrobione pod kogoś. Nie chciałem iść na kompromisy. Wszystko to spowodowało, że postanowiłem wydać swoją EPkę na Kooky. Materiał jest prawie całkowicie wyprzedany. Zainteresowanie przerosło moje oczekiwania, a więc była to właściwa decyzja i dodała wiary we własne możliwości.

Niestety, ogólnoświatowy kryzys spowodował spore opóźnienia w tłoczeniu kolejnych wydawnictw. Obecnie terminy wydłużyły się dwukrotnie. Powróciła moda – nie tylko w muzyce elektronicznej – na czarne płyty. Nie ma tu znaczenia, czy jesteś małą czy dużą wytwórnią.

Gogan

Gogan

Gogan: Kooky stawia na jakość, nie ilość!

Zajmijmy się przez moment Kooky Music. W ostatnich miesiącach miały miejsce dość głośne ogłoszenia – pod szyldem Waszej wytwórni ukażą się produkcje autorstwa Szafrana, Flooga i Verna. To jedne z największych marek spośród wszystkich, które dotąd przewinęły się przez portfolio labelu. Jak doszło do współpracy z tak uznanymi twórcami?

To wyszło dosyć naturalnie. Od początku ze Schrillem mieliśmy obrany kurs i plan na zbudowanie dobrego, undergroundowego labelu. Kooky stawia na jakość, nie ilość! Nie mamy parcia, by wydawać w schematyczny i określony sposób. Zgodnie z planem, po kilku digitalowych release’ach rozpoczęliśmy podchody do wydania winylowego.

Pierwsza epka Kooky Music należała do mnie. Następnie jako cel obraliśmy artystów z Rumunii, kraju, który nas inspiruje jeśli chodzi o scenę minimalową. Bardzo dużo artystów wyraziło chęć rozmów i wydania materiału. Najbardziej jednak wpasował się w nasz styl i terminy Floog, który nawiasem mówiąc, gdyby nie pandemia, odwiedziłby Poznań! Podobna sytuacja była z Vernem.

Myślę, że scena minimalowa nie jest tak skomercjalizowana jak inne, przez co jest łatwiej nawiązywać kontakt z wybranymi artystami. Producenci mocno patrzą na to, co robisz, w jaki sposób to robisz, a nie jakie masz zasięgi i budżet. Music first!

Natomiast z Oskarem Szafrańcem poznaliśmy się na jednym z jego gigów we Wrocławiu. To świetny artysta i mega pozytywny człowiek, nie ma w nim pozerstwa, wywyższania się. Dodatkowo bardzo spodobało mu się to, co robimy. Mój utwór znalazł się w jego podcaście dla Tamy, mamy od tamtej pory świetny kontakt. Łączy nas także fakt z życia prywatnego, Oskar zostanie niebawem szczęśliwym ojcem, tak jak i ja nim jestem – to wbrew pozorom dodaje energii i siły przy tworzeniu. Bardzo się cieszę, że dołączył do nas ze świetnym singlem, który zbiera bardzo dobry feedback. Uważam, że ma w Polsce jeden z najlepszych warsztatów w produkcji, dlatego było nam bardzo miło, że stał się częścią naszego teamu. Kolejne plany z jego udziałem już niebawem. 😉

Oskar Szafraniec – Poppy Nogood (Original Mix)

Gogan: Jeśli zależy Ci na graniu – skup się na Instagramie

Vonda7 czy Vidno, którzy również są wydawcami, opowiadali mi niedawno o podejściu do współpracy z początkującymi artystami. Czy Ty sam czujesz w sobie żyłkę kuratora lub – używając nowomowy – trendsettera? Czy interesuje Cię w ogóle diggowanie w świeżej muzyce autorstwa nieznanych twórców i dawanie im szansy? Czy Twoja skrzynka mailowa w ogóle przyjmuje demówki, czy może od razu kieruje je do kosza lub spamu?

Nie czuję się osobą, która mogłabym być trendsetterem, wskazywać właściwą drogę. Cały czas się uczę. Jestem tylko tzw. bedroom producerem. Na pewno podzielam w stu procentach zdanie Vidno – swoje musisz wysiedzieć w studiu, możesz mieć talent, który to przyśpieszy o kilka miesięcy, może rok. Ucho do produkcji jest jak mięsień, trzeba go wyćwiczyć, nie ma drogi na skróty. Natomiast jeśli zależy Ci tylko wyłącznie na graniu po klubach, nie masz potrzeby rozwoju, nie czujesz tego, to skup się na regularnym publikowaniu ładnych zdjęć na Instragramie, zostań influencerem, rób biby, na które będziesz zapraszał didżejów, którzy odwdzięczą się tym samym…

Zauważyłem, że wielu początkujących djów ma lepiej rozbudowany Instagram i fanpage na Facebooku niż Soundcloud czy Bandcamp. Zaskakujące jest to, że na pierwszy rzut oka wydaje Ci się, że „to działa”. Ci ludzie funkcjonują, grają, ale tylko pozornie. Oczywiście jest to ważne, bo niestety bez tego nie istniejesz, ale proporcje powinny być odwrotne.

„Go Follow” to nie wszystko. Gdy popatrzysz na Instagram undergroundowych artystów, ich SoundCloud czy Discogs to zauważysz pewne różnice między takim „artystami”…

Wracając do samego Kooky to jest oczywistym, że chcielibyśmy wydawać i wspierać głównie polskich artystów. Szykujemy na pewno kolejną składankę z rodakami. Niestety, przez ostatnie lata zaobserwowałem, że w Polsce produkuje się za mało. Bardzo długo czekamy na pojedyncze utwory. Artyści zaczynają dłubać i nie mogą skończyć miesiącami utworu, brak im motywacji i konsekwencji. To jest w pewnym stopniu zrozumiałe, bo w Polsce w większości kluby i promotorzy nie zwracają raczej uwagi na początkujących czy średnich producentów. Dla porównania, gdy rozmawiamy np. z brytyjskimi, rumuńskimi czy ukraińskimi producentami, to mają oni utwory „od ręki” nawet na cały album.

Chętnie wspieram osoby, które proszą o pomoc na etapie produkcji, daję wskazówki. Nasza skrzynka mailowa przyjmuje demówki, staramy się wydawać mniej, ale bardziej wyselekcjonowane tracki.

Gogan

Gogan

Gogan: W Kooky nie zamykamy się na jeden gatunek

W produkcjach czy setach dość wyraźnie zaznaczasz spektrum swoich inspiracji. Tymczasem katalog Kooky Music obfituje w nazwy różnorodnych stylistycznie artystów. Czy masz jakiś klucz doboru twórców, z którymi chcesz współpracować? A może jest jakiś czynnik, który już od pierwszej chwili sprawia, że jesteś zainteresowany działaniem z konkretną osobą?

Kooky Music nie jest sztywnym katalogiem opierający się na jednym stylu. Są labele, w których wydają różni artyści, a tracki brzmią bardzo podobnie. Przy pierwszym odsłuchu wiadomo jaka to etykieta. Nie chodzi mi o to, że jest to złe, czy powinno się to robić inaczej. Po prostu Kooky to minimal, micro-house oraz deep house. Jeśli numer oscyluje w tych gatunkach i nam podchodzi, to po prostu go wydajemy. Schrill porusza się w bardziej w miękkich house’owych klimatach, mi jest bliżej do tej ciemniejszej strony minimalu. Stąd nie zamykamy się na jeden gatunek.

Gogan: Minimal lubi być w undergroundzie

Wróćmy na moment do Ciebie. Słuchając Twoich ostatnich produkcji lub setów, odniosłem wrażenie, że jesteś jednym z najbardziej konsekwentnych twórców w kraju, jakich znam. Choć wokół dominują różne trendy, a Tobie samemu zdarzało się zahaczać o inne gatunki, to jednak najczęściej podążasz drogą minimalowych brzmień, które myślę, że są dziś nieco w niszy. Mylę się? A może to tylko chwilowy stan, zanim minimal znów powróci do łask?

To prawda, że nie szedłem za trendami panującymi w Polsce, ale nie potrafię określić czemu tak się działo. Nie jestem typem, który mówi, że „w Polsce jest wszystko złe, a gdzieś tam na zachodzie jest super” i robiłem na siłę na odwrót. Wręcz przeciwnie. Dla przykładu, gdy grywałem deep house, minimal techno czy tech house, to większość moich kolegów grała techno albo dub techno. Po kilku latach zaczęto grać tech house i deep house troszkę szerzej, ale teraz do obecnej nowej generacji tech house’u jest mi daleko.

Jeśli chodzi o minimal to jest on w Polsce w niszy i ciężko powiedzieć czy wróci do łask. Minimal lubi być w undergroundzie i nigdy nie stanie się tak komercyjny jak obecnie komercyjne jest techno.

Na pewno jest tu duży potencjał i przydałoby się kilku producentów pokroju np. Jacka Sienkiewicza, którzy nadaliby troszkę większego rozgłosu. Pomimo jego ogromnego sukcesu zagranicą, w Polsce ta scena nie rozwinęła się za mocno.

W mojej opinii nasza scena muzyki elektronicznej jest dosyć specyficzna. Mam wrażenie, że wszelkie trendy na lżejsze granie, jak np. klasyczny house, deep house, minimal, omijają Polskę szerokim łukiem. Jest tego bardzo mało lub przychodzi to do Polski zbyt późno. Jesteśmy troszkę za bardzo zamknięci na „inne” granie. Być może publika też zbyt późno to dostrzega.

Minimal, minimal techno, rominimal czy micro-house nie tylko w klubach zachodnich – Berlin czy UK – jest dobrze odbierany i często można go usłyszeć w znanych miejscówkach i na festiwalach. Za wschodnią granicą również jest dobrze przyjmowany. Dla przykładu na Ukrainie jest wielu świetnych producentów, którzy grają po Europie, przyjeżdża tam też wielu artystów z Rumunii, odbywają się bardzo ciekawe eventy w tym klimacie.

U nas ta muzyka nie może się przebić szerzej, mimo iż publika dobrze czuje minimal gdy jest on serwowany w setach.

Często jednak są zaskoczeni po secie, że to minimal czy micro-house tak dobrze potrafi rozkręcić parkiet. Niestety nie idzie to dalej. W skrócie – „coś zawodzi” mimo, że jest w Polsce na to przestrzeń i publika.

Gogan – Mumbling and Muttering (feat. Paar)

Gogan. Bez pozerstwa i nabijania rozgłosu

Całkiem niedawno, przy okazji dyskusji na temat środowiska związanego z muzyką house, przeczytałem zdanie zaczerpnięte z hip-hopowego kawałka Rap Addix “jest nas garstka, dobrze czuję się w elicie”. Myślisz, że to pasuje do obecnego stanu sceny minimalowej? Czy rzeczywiście przebywanie w niszy jest wygodne, czy może jednak dość ograniczające? Wszak, każdy chce mieć więcej bookingów…

Nie podchodziłbym do tego w taki sposób, że skoro jest nas mniej to jesteśmy „elitą”. Na pewno duża część osób to pasjonaci kolekcjonujący czarne płyty, grający w domowym zaciszu bez parcia na szkło, diggujący internet w poszukiwaniu muzycznych perełek. Większość słuchaczy to bardzo świadomi odbiorcy. Ma to swoje plusy, ponieważ nawet mniej znani artyści mogą liczyć na duży feedback po wydaniu dobrego materiału. Jest to dostrzegane w tym środowisku. Nie obchodzi ich gdzie grasz, kim czy skąd jesteś – liczy się tylko i wyłącznie muzyka.

Osobiście oraz jako Kooky, mamy duże wsparcie wśród polskich fanów minimalu. Bardzo mi się to podoba i jest to plus undergroundu. Nie ma tu miejsca na pozerstwo i sztuczne nabijanie rozgłosu.

Natomiast granie czy produkowanie minimalu w Polsce nie sprzyja, jeśli zależy Ci na bookingach. Chociaż będę kolejnym marudą to powiem, że panuje zasada: nie chodzi o to, co grasz, a kogo znasz, z kim imprezujesz na zapleczu. Czasami mam wątpliwość czy istotne w ogóle jest jaki gatunek produkujesz i co grasz, dopóki bookerzy i promotorzy w głównej mierze będą bazować na stałych listach swoich ziomków, „wymiankach”, a nie szukać i doceniać nowych artystów, to nie tylko minimalowa scena się nie rozwinie. Sprowadzanie DJów za kilka tysięcy euro wcale nie świadczy o dobrze rozwiniętej scenie.

Oczywiście są też grupy promotorów i bookerów, którzy starają się przemycić, ze względu na swoją pasję, trochę tego typu dźwięków, próbując nadać świeżości scenie. Ja osobiście za przykład mogę podać ekipę z Crackouse’u i Ici Colo z Gdańska. Dużym zaskoczeniem były dla mnie imprezy w klubie Baza we Wrześni (tak! Nie musi być to kilkusettysięczne miasto!), są też cykliczne imprezy w Opolu – Microwaves, ekipa Atmo i Wyspa Tamka we Wrocławiu, są promotorzy w Poznaniu, Zielonej Górze i Warszawie, wymienię też i Smolną, gdzie minimal/micro house jest również bardzo dobrze odbierany na parkiecie. Oczywiście to nie wszystko, a więc lista nie jest taka mała i widać duży potencjał . Mam nadzieję, że kluby będą coraz częściej stawiać na ten gatunek.

Gogan – Mind

Gogan: Kompletnie przestajemy doceniać własne produkty

Mam wrażenie, że środowisko producentów/ek i didżejów/ek kojarzonych ze sceną minimalową jest w Polsce dość mocne i dobrze zintegrowane. Większość wspiera się nawzajem, co nie jest oczywistą sprawą. Wystarczy spojrzeć na inne gatunki muzyki elektronicznej, gdzie nierzadko trwają wieloletnie spory. Jak Ty oceniasz tę scenę w Polsce? Wiele osób chwali np. wspomnianą przez Ciebie scenę rumuńską, która prężnie się rozwija, a jej przedstawiciele/lki coraz częściej grają na zachodzie Europy.

Uważam, że sukces tak rozwiniętej rumuńskiej sceny w dużej mierze polega na tym, że od wielu lat mocno i konsekwentnie stawiali na własne produkty, na własny styl. Nie patrzyli na dany kraj, kulturę klubową i nie próbowali na siłę ich podrobić. Nie pompowali pieniędzy na sprowadzanie kolejny raz gwiazdy za kilka tysięcy euro. Stawiali na rozwój DJów i producentów z własnego podwórka, a za tym poszła edukacja słuchacza.

Może nie ma wielkich gwiazd z milionami followersów, którzy kompletnie o niczym nie świadczą. Za to producenci są na wysokim poziomie, a do tego są zróżnicowani. Niestety, na naszej scenie elektronicznej powstał wyścig szczurów – kto zabookuje droższego artystę, kto zrobi większą imprezę, lepszą oprawę… Kompletnie przestajemy doceniać własne produkty.

Natomiast co do samej sceny minimalowej w naszym kraju to owszem, nie jest duża jak np. scena techno, ale jest wielu utalentowanych DJów, duża cześć gra tylko z winyli, widać naprawdę duży skill u nich. Są też i producenci, którzy nie odbiegają poziomem od zagranicznych artystów.

Jestem zaskoczony jak spora część fanów minimalu kolekcjonuje czarne płyty nie będąc DJami. Co więcej, potrafią przejechać kilkaset kilometrów, by usłyszeć ulubionego artystę. Większa część się naprawdę wspiera scenę, czy to przy produkcji muzyki, czy przy promocji eventów. Na chwilę obecną nie ma złej krwi między promotorami. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma, a promotorzy będą konsekwentni w swoich działaniach i nie zamkną się w jakimś kręgu.

Floog – Lipsea

Artur Wojtczak pytał Cię o ulubione klubowe klasyki. Odbiję piłeczkę w przeciwnym kierunku i zapytam o najciekawsze nowe odkrycia. Producenci, didżeje, albumy, wytwórnie – kto lub co spośród niedawno poznanych nazw i zjawisk, zrobił na Tobie największe wrażenie?

Ostatnio najbardziej jestem pod wrażeniem produkcji i setów autorstwa Mihigh. Mroczne minimal techno, totalnie pokręcone, aranżacja i dźwięki wychodzące poza schematy, zaskakujące patenty. Jego produkcje i sety są dla mnie często źródłem inspiracji. Longplay Archielong to totalna magia.

Bardziej groove’owe rzeczy to Soyro czy userUNKNWN – pulsujące, tłuste bassliny z domieszką głębokich padów, które potrafią dobrze nakręcić parkiet. Podobnie jest z RQZ, Paul K czy Vlad Arapasu.

Floog – Rec Be

Gogan o polskich reprezentantach sceny minimal / micro-house / deep

A jeśli chodzi o polskich artystów?

Jeśli chodzi o polskich artystów to Schrill z każdymi kolejnymi produkcjami jest coraz lepszy. Jestem pewien, że narobi sporo zamieszania. Już teraz jego utwory mają po kilkaset tysięcy wyświetleń na house’owych kanałach i zdobywają świetny support. Mamy naprawdę dosyć sporo producentów z pogranicza minimal / micro-house / deep, m.in. Stinson, G_Suss, K-Pod, Runo, Vidno, Sim.On Hednonist, Lepiey, Malinka, Fedotov… to artyści, za których trzymam kciuki i na których warto według mnie zwrócić uwagę.

Gogan – Farthest Star

Gogan. Kiedy release party?

Na sam koniec konkrety – kiedy można spodziewać się, że nowa muzyka od Gogana i Kooky Music trafi do słuchaczy? Czy można liczyć na jakieś release parties?

Liczę bardzo i wszystko na to wskazuje, że Flooga i mój release pojawi się fizycznie jeszcze w tym roku. Obecnie trwa przedsprzedaż. W nowym roku to już Schrill z remixem Iuly.B, Vern, Oskar Szafraniec i kilku innych, o których na razie nie będę wspominał. Niech zostanie to niespodzianką. Mam również sporo niewydanego materiału, z którym jeszcze nie wiem, co zrobię, a staram się nie zostawiać tracków w tzw. szufladzie. 🙂

Mój release party na pewno odbędzie się w Gdańsku (Crackhouse), Opolu, Wrocławiu (Wyspa Tamka) oraz Wrześni (Baza). Szczegóły wkrótce!

Gogan – Eta



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →