Florian Kupfer – WYWIAD DLA MUNO.PL

Wywiad

Tuż przed dzisiejszym występem w Poznaniu rozmawiamy z Florianem Kupferem, młodym niemieckim djem i producentem, który bacznie obserwowany przez zagraniczne media muzyczne, wskazywany jest jako jeden z ciekawszych debiutantów minionego roku.

Florian Kupfer pochodzi z niewielkiego Wiesbaden oddalonego kilka kilometrów od Frankfurtu nad Menem. Ważne miejsce w jego rozwoju muzycznym odegrał legendarny klub Robert Johnson, w którym poznał Rona Morelli, szefa nowojorskiego labela L.I.E.S, nakładem którego ukazała się debiutancka epka artysty „Lifetrax”.
Obecnie Florian Kupfer wskazywany jest przez media muzyczne jako jeden z ciekawszych przedstawicieli producentów pokolenia młodych, którego poczynania warto śledzić. Poznaniacy zaś będą mieć szansę usłyszeć muzyka już dziś (13.06.2014) na żywo w klubie Wosk. Przed wyjściem polecamy przeczytać również krótki wywiad z artystą.

WYWIAD: FLORIAN KUPFER (Wiesbaden)

Pamiętasz kiedy postanowiłeś zostać muzykiem?
Zawsze odreagowywałem różnorakie sytuacje przy pomocy muzyki i dźwięków. Jako siedmio, ośmiolatek zacząłem śpiewać w chórze. Trwało to około siedmiu lat. Mieliśmy próby pięć razy w tygodniu, w niedziele śpiewaliśmy w kościele. Byłem poważnie zaangażowany w muzykę i wiedziałem, że nie ma od tego odwrotu. Bardzo wcześnie stała się ona dla mnie wszystkim.
Pochodzisz z Wiesbaden, miasta które jest bardzo blisko Frankfurtu. Jaką rolę odegrał klub Robert Johnson w twoim muzycznym rozwoju i  karierze?
Robert Johnson był dobrą miejscówką. Bardzo poważnie podchodzi się tam do jakości brzmienia i generalnie organizacji, co oznacza że soundsystem jest tam genialny! To tam usłyszałem Rona Morelli. Myślę, że był pierwszym reprezentantem nowojorskiej undergroundowej sceny muzycznej, którego tam widziałem. Z czasem jednak imprezy stawały się dla mnie coraz mniej ważne. Zmieniały się priorytety i zaczynałem coraz bardziej myśleć o przyszłości. Teraz konsekwentnie pracuję w studiu, nawet w chwilach gdy nie czerpie z tego zabawy. Wychodzę jednak z założenia, że praktyka czyni mistrza!
Wspomniałeś Rona Morelli. Czy jest jakiś specjalny powód, dla którego to właśnie jemu postanowiłeś pokazać swoje pierwsze produkcje?
Miałem to przeczucie, które mówiło mi że Ron będzie osobą, która mnie zrozumie. To była druga osoba, której kiedykolwiek wysłałem swoją muzykę i zacząłem rozmawiać o jej wydaniu. Produkcja muzyki była dla mnie sprawą osobistą. Nadal czuję się nieco dziwnie, gdy w sklepach widzę swoje wydawnictwa. Nie mógłbym więc oddać moich cennych plików pierwszej przypadkowej osobie. To musiał być ktoś wyjątkowy.
A po jakim czasie od momentu zajęcia się produkcją muzyki zdecydowałeś się na jej publikację?
Po około sześciu latach. Zdarzało się jednak, że pokazywałem swoje produkcje przyjaciołom, towarzyszom lub po prostu różnym nieznajomym.
Posiadasz jasną definicję swojego brzmienia, czy wciąż nad nią pracujesz?
Raczej mam wyobrażenie lub definicję tego, jakie to brzmienie powinno być. W tej chwili przede wszystkim skupiam się na wygospodarowaniu sobie przestrzeni do spokojnej pracy, w której nic by mi nie przeszkadzało. Ponadto, uważam, że producent poważnie myślący o muzyce powinien zawsze przesuwać się do przodu i ewoluować, zmieniać perspektywy.
Czy jest jakiś stały punkt, od którego zaczynasz pracę nad produkcją?
Właściwie nie ma.
Wracając do wątku studia. Rozwijasz go w stronę analogową czy cyfrową?
Mam keybord cyfrowy Yamaha z lat osiemdziesiątych, który  brzmi dość analogowo.Poza tym używam właściwie wszystko,  co mam pod ręką. Są niezliczone możliwości stworzenia dobrej produkcji. Wszystko jednak jest w twojej głowie…
Jakie masz plany?
Niedługo ukaże się kilka moich remiksów. Wyruszam również w trasę po Europie i być może po Stanach Zjednoczonych. Nowa 12’ jest właściwie gotowa i czeka na ukazanie się.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Magda Nowicka Chomsk







Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →