DVS1: „Chciałem zmian dla ludzi, którzy podążają za muzyką jako przeżyciem” – wywiad

Wywiad
dvs1 wywiad

W wywiadzie jakiego udzielił przed występem w stołecznym klubie 999, DVS1 opowiada o polityce zmian jaka powoli zachodzi w kulturze klubowej za jego inspiracją, stosunku jego rodziców do muzyki technicznej i rytmu, kulisach i skutkach krytykowania wielkich festiwali, wpisywaniu znajomych na klubową listę gości oraz legendarnych miejscówkach w NYC.

Urodzony w 1976 roku w Sankt Petersburgu Zak Khutoretsky aka DVS1 to jedna z najbardziej interesujących, zaangażowanych i nietuzinkowych postaci we współczesnej muzyce tanecznej. Wydawał zarówno w labelu Bena Klocka Klockworks, ale też na własnym HUSH. Posiada ponad 30 tysięcy winyli oraz bardzo sprecyzowane poglądy. Przeczytajcie wywiad:

DVS1 – wywiad

Artur Wojtczak: Jesteś z pewnością jedną z najbardziej wpływowych osób w kulturze klubowej: twoje odważne opinie kształtowały kierunek rozwoju tej kultury w ostatnich latach. Czy sam widzisz się jako nauczyciela czy też proroka mającego specjalną misję jej uratowania?

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

DVS1: Być może nie ująłbym tego tak, że sam intencjonalnie jestem w pozycji nauczyciela, ale bez wątpienia ci artyści, którzy wywarli na mnie wpływ, tymi nauczycielami byli. I jeśli ja akurat kogoś edukuję co do kierunku rozwoju czy pokazuję mu jakieś nowe opcje, to pewnie mieści się to w definicji edukacji, ale nie robię tego tylko z tego właśnie powodu. Robię to dlatego, że kocham tę kulturę. I chcę bardzo chronić te wartości, które mi kiedyś zostały przekazane.

Wydaje się, że część rzeczy, o które apelowałeś – takich jak polityka zakazu zdjęć w klubach czy ustawianie didżejki w bocznej części sali zamiast w centrum – jest powoli akceptowana przez promotorów i właścicieli klubów. Jak czujesz się jako “game-changer”?

DVS1: Na pewno fajnie jest widzieć rezultaty tych działań. Bo to daje nadzieję, że warto było o te sprawy walczyć. Z pewnością ja w tej walce nie jestem odosobniony, bo na szczęście o te wartości walczy więcej osób, może ja po prostu werbalizowałem je na tyle mocno, że stały się słyszalne i były szeroko komentowane. Mój głos okazał się mieć większe znaczenie i mógł dotrzeć szerzej i to bardzo mnie cieszy – w ten sposób uczynimy naszą scenę lepszą dla wszystkich.

Twój projekt Wall Of Sound jest również częścią tych postulowanych zmian – chodzi o usytuowanie DJ-a z tyłu, za soundsystemem. Czy spotkałeś się z jakimiś krytycznymi komentarzami ludzi z branży – szczególnie ze strony tzw. “Superstar-DJ’s”?

DVS1: Być może było to krytycznie komentowane przez wielkich DJ-ów, ale pewnie nie publicznie, bo takowe głosy do mnie nie docierały. Natomiast słyszałem słowa pełne niezrozumienia tego konceptu od samych klubowiczów, którzy zdawali się nie rozumieć, po co to robimy. Ale ja nigdy nie miałem w zamiarze komuś się podobać, robić coś pod kogoś. Ja chciałem zmian dla ludzi, którzy podążają za muzyką jako doświadczeniem, eksperymentem i przeżyciem. Postawienie DJ-a z tyłu sceny czy z boku akurat dla mnie jest przywracaniem normalnego porządku, a nie czymś specjalnie wywrotowym. To normalne, by DJ nie był w centrum sceny. W muzyce klubowej nie potrzebujesz partnera: jesteś ty i muzyka płynąca z głośnika, generująca twoje osobiste doznania. To muzyka jest na wieczór twoją partnerką. Moi rodzice, gdy wpadają na moje imprezy, zawsze doceniają atmosferę jaką kreuję dźwiękami: widzą ludzi tańczących do rytmu, z przymkniętymi oczami, w transie. To moi rodzice są autorami stwierdzenia: “W naszych czasach by potańczyć, musiałeś mieć partnera / partnerkę. Tymczasem dziś nie jest to konieczne, bo partneruje ci…muzyka!” To nadzwyczajne. Moja mama kiedyś była osobą arytmiczną, nie rozumiała bitu, raczej melodię. Tymczasem w ciągu 10 lat słuchania muzyki elektronicznej totalnie wciągnęła się w tę estetykę, nastrój. Bardzo dobrze rozumie i czuje rytm, potrafi czuć energię tańczącego tłumu. Czasem po występie podchodzi do mnie z uwagami typu: “czułam, że na początku byłeś zły, potem szczęśliwy.” Czuła te wibracje! Dlatego nie ma najmniejszego powodu, by ta muzyka nie miała łączyć różnych pokoleń. W zeszłym tygodniu moja mama np. specjalnie przyleciała na moje urodzinowe party, gdy grałem w Minneapolis.

Tymczasem powszechnie uważa się, że starsze pokolenia czują tylko melodię….

DVS1: No więc właśnie! To nie do końca prawda. Moja mama czuje groove, rytm i całą tę atmosferę parkietu!

Kiedyś określiłeś swoje pierwsze kontakty ze sceną rave’ową jako odkrycie czegoś bardzo szczególnego, jak bycie zaproszonym do społeczności czy nawet rodziny. Jak sądzisz: czy nowe pokolenie również ma szansę odczuć bycie częścią sceny tanecznej na podobnym poziomie?

DVS1: Z pewnością teraz jest zupełnie inaczej, bo jesteśmy wystawieni na wielką ilość bodźców muzycznych, praktycznie zewsząd. Ale jeśli zaczniemy dobrze szukać, trochę na przekór trendom czy przemysłowi muzycznemu, to nawet dziś znajdziemy świetne imprezy, często w utajnionych lokalizacjach czy nielegalne rave’y. I własnie tam odnajdziecie prawdziwą społeczność, ludzi podobnie myślących, skupionych wokół muzyki. Sięgajcie, kopcie głębiej, starajcie się robić mocny research, a znajdziecie imprezę-przeżycie, a nie tylko kolejne sobotnie wyjście na miasto. Czasem przyjaciele proszą mnie o wpis na listę gości, gdy gram w danym mieście. Oczywiście to robię, ale zawsze proszę ich o jedno: nie chcę byście mieli za łatwo. Natomiast chcę, byście czuli cały ten duch clubbingu. Postójcie godzinę w kolejce razem z innymi, usłyszcie bas zza ścian budynku, poczujcie te ekscytację, czy na pewno uda wam się wejść, dyskutujcie z klubowiczami z kolejki, poznawajcie się. I dopiero wtedy podejdźcie do punktu z listą! Wszystko jest teraz tak łatwo dostępne, włóżcie trochę wysiłku, by coś zdobyć, a potem tego doświadczyć.

Powiedz coś więcej o swoim pobycie w Nowym Jorku, gdy poleciałeś tam na jakiś czas z rodzinnego Minneapolis. NYC to bardzo specjalne miasto z niesamowitą historią klubową i własnym, wykształconym przez lata brzmieniem. Czy będąc tam odwiedzałeś jakieś legendarne miejscówki? Jak odebrałeś to miasto?

DVS1: Mój ojciec mieszkał w Nowym Jorku, więc gdy tylko tam się na jakiś czas znalazłem, od razu zacząłem eksplorować te legendarne miejscówki jak Tunnel, The Limelight czy Millennium. W tym czasie działała w NYC taka ekipa nielegalna Park Rave Madness. Oni robili wielkie imprezy biletowane, ale też nielegalne. Brali soundystemy, zbierali ludzi i wkraczali ze sprzętem do wielkich magazynów czy pod mosty i tam rozkręcali imprezy. Tysiące ludzi potrafiło tam się pojawić, by tańczyć aż do chwili nadejścia policji i konfiskaty sprzętu. Burmistrz Nowego Jorku Giuliani oczyścił potem miasto z takich akcji, ale przedtem udało mi się właśnie doświadczyć tego genialnego miasta z tej brudnej, undergroundowej perspektywy. Cudowne uczucie było to poznać. Wszystkie te house’owe kluby, niesamowita społeczność gejowska, Danny Tenaglia grający 14 godzinne sety. Danny to zresztą taka tribalowa wersja Richiego Hawtina.

Twój słynny wywiad dla amsterdamskiego magazynu The School Of House o tym jak wielkie festiwale psują kulturę klubową rozpalił dyskusję na całym świecie, zebrał mnóstwo komentarzy. Nie bałeś się, że skończy się to dla ciebie w negatywny sposób: zaczną znikać bookingi od wielkich promotorów, których w w tym materiale skrytykowałeś?

DVS1: Nie bałem się, gdyż nigdy nie możesz kalkulować i ukrywać się ze swoimi poglądami lub tym kim jesteś. Ja nie robiłem tego wywiadu w konkretnym celu. Nie miałem też pojęcia, że ten materiał nabierze cechy viralu! Po prostu powiedziałem szczerze co myślę, wyraziłem swój punkt widzenia . Rezultaty widzę jako jednoznacznie pozytywne . I ja poczułem się silniejszy w swojej pozycji. Byłem też znacznie szczęśliwszy jako DJ po tym jak powiedziałem to, co mnie uwierało. Sam zrobiłem sobie trochę wolnego: nie przyjąłem letniego grania na około 15 festiwalach. I niektórzy mówili, że jestem szalony, że stracę na tym finansowo. Ale ja nie robię tego, co robię dla sukcesu w ciągu jednego roku, ale na całe życie. Nadal powtórzyłbym wszystko z tego wywiadu również dziś.

Co jest dla ciebie najpiękniejszym aspektem w kulturze tanecznej?

DVS1: Znalezienie tego tzw. magicznego momentu. Bo tego nie da się uchwycić każdej klubowej nocy. Ale kiedy już go widzę i czuję: gdy sam gram bądź gra inny artysta, to tę chwile czuć od razu. Tego tak do końca nie da się opisać, bo to wypadkowa muzyki, świateł, napięcia, nastroju, czasu i atmosfery. Ale kiedy ten moment czujesz, po prostu wiesz, że to jest ta właśnie chwila!



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →