Kolektyw DrumObsession – wywiad dla Muno.pl

Wywiad

Duża częstotliwość dźwięku, jak i imprez to naturalne środowisko dla 7 zapaleńców z Poznania. Pomiędzy pracą nad 60. i 61. edycją DrumObsession zadaliśmy chłopakom kilka pytań.

Wydarzenia DrumObsession – kolektywu o tej samej nazwie – wpisały się już w kanon imprez drum’n’bassowych. Siedmiu pasjonatów z Poznania: Kriss_J, Artiztix, Alegria, Zoo-E, Impakt!, Yan Koveeaq i Sebastian Grzesiak organizują także imprezy z cyklu ObsessionDrivenBass, na których grają artyści związani ze stacją radiową Bassdrive.com.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Już dziś odbędzie się 61. edycja w poznańskim Projekt LAB.

16.05.2014 | DRUMOBSESSION #61 pres. OM UNIT | PROJEKT LAB | POZNAŃ

Porozmawialiśmy z nimi o tym ogromym sukcesie, celach a przede wszystkim o muzyce.

 

WYWIAD: KOLEKTYW DRUMOBSESSION (POZNAŃ)

 

Macie za sobą 60 edycji DrumObsession. Kto tak naprawdę stoi za projektem?

DrumObsession to wspólna pasja siedmiu kolesi, którzy może nie do końca mają równo pod sufitem, ale za to robią coś, co kochają. Ojcami założycielami byli Kriss_J (Krzysztof Janelt) i Artiztix (Grzegorz Chudzicki), później dokooptowali do składu Alegrię (Piotr Häuser), następnie Impakta (Jakub Mahlik) i Zoo-Ego (Adam Dedoński), a ostatnio skład poszerzył się o live-actowego artystę techno – Yan Koveeaqa (Wojciech Jankowiak) oraz Sebastiana Grzesiaka, który jest naszym nadwornym fotografem. Kriss obecnie z przyczyn osobistych i niezależnych od niego nie może nam pomagać w organizacji imprez, natomiast nasza pozostała szóstka wspólnymi siłami tworzy cykl DO.

Jak i dlaczego zrodził się pomysł na organizowanie tego typu wydarzeń?

Początki organizacji imprez były ciężkie. Dobre, fajne miejsca raczej nie chciały inwestować w połamaną muzykę, a organizowanie czegoś w mniejszych klubach wiązało się zawsze z problemami sprzętowymi, odpowiednim personelem w klubie… Problemem było też zagwarantowanie odpowiedniego poziomu takiego miejsca dla naszych gości. Chyba to było kluczowe przy wyborze IQ w tamtych czasach, był to jedyny klub w Poznaniu z tak dobrym nagłośnieniem, gdzie menadżer miał głowę otwartą na nową muzykę. Nigdy nie powiedzieli nam: „macie grać tak i tak albo robić to i to”. W którymś momencie pojawiła się nazwa DrumObsession, która z początku była tylko nazwą cyklu.

Artiztix i Kriss_J poznali się Pod Minogą. W tamtym czasie każdy miał swoje projekty, jednak z czasem gdy grali ze soba coraz więcej ich sposob postrzegania muzyki okazał się na tyle spójny i podobny, że pomysł wspólnej organizacji imprez był naturalną koleją rzeczy. Zostawili wszystkie poboczne projekty i rozpoczęli nowy.

Czy organizacja imprez cały czas napędza was tak samo? Jakie przyświecały Wam cele kiedyś, a jakie teraz? Co zmieniło się na przestrzeni lat?

Chyba każdy, kto poświęca tyle serca na organizowanie cyklu imprez ma swoje słabsze chwile, które nieco osłabiaja entuzjazm. Wiele zależy od frekwencji, na którą czasem wpływ może mieć więcej czynników losowych, niż zależnych od nas i tego jak promujemy imprezę. Przyznajemy jednak szczerze, że odkąd zostaliśmy rezydentami klubu Projekt LAB znowu czujemy wiatr w żaglach i docieramy do szerszej publiczności, a to nas jara i niesamowicie napędza.

Cele w zasadzie się nie zmieniły, bo od zawsze chcieliśmy po prostu promować tu i sprowadzać do Poznania ludzi, których cenimy za ich skille DJskie, za to jaką muzykę tworzą lub jaką muzykę wydają w swoich wytwórniach. Przede wszystkim celem jest świeżość – skupiamy się na sprowadzaniu artystów, którzy jeszcze nigdy nie grali w Polsce, albo chociaż w Poznaniu (jeśli już tu grali, to przynajmniej staramy się nie powtarzać bookingów zbyt często, bo publika raczej nie lubi takich zabiegów i nudzi się imprezami, które odgrzewają kotlety). Chcemy przywrócić szacunek do muzyki, szerzyć postawę świadomego chodzenia na imprezy dla muzyki właśnie, a nieskromnie możemy też powiedzieć, że nasi artyści grają rzeczy, których polski klubowicz długo nie będzie w stanie kupić czy nawet usłyszeć.

Co się zmieniło? Z pewnością gust, który ewoluuje u każdego z nas i co odzwierciedla nasza selekcja w setach granych na imprezach, a także selekcja headlinerów. Na przestrzeni tych lat sporo mieliśmy okazję obserwować to, jak inni organizują imprezy i choć nie zmieniło się nasze nastawienie, by wszystko robić profesjonalnie i jak najlepiej, to teraz wiemy na ten temat jeszcze więcej i wcielamy to w życie krok po kroku. Poza tym coraz większą rolę pełni na naszych imprezach druga scena, gdzie pierwsze skrzypce zazwyczaj gra muzyka techno, którą część naszej ekipy mocno się jara. Przyjęty właśnie do składu Yan Koveeaq świadczy poniekąd o naszym zwrocie ku techno i obiecujemy, że dużo dobra z tej części elektronicznego spektrum będzie można u nas doświadczyć.

Czym kierujecie się przy wyborze artystów na wydarzenia?

Trudno powiedzieć, bo to tak jakbyś pytała o to dlaczego dany utwór Ci się podoba. Kryterium podstawowym jest to, by DJ znał się na rzeczy i umiał porwać publikę nie tylko bangerami czy hitami znanymi przez każego, ale też opowiadaną w secie historią i budowaniem klimatu. Tak się składa, że większość rozpoznawalnych DJów (niestety lub stety) to zarazem popularni producenci, więc oczywiście niezwykle ważna jest dla nas muzyka, którą tworzą. Wiele osób wpada jednak w pułapkę jarania się tylko i wyłącznie walorami producenta, który niekoniecznie może okazać się dobrym DJem. My zanim kogoś zaprosimy musimy poznać jego sety grane na żywca – to tak naprawdę pokazuje czy warto go zaprosić. Swoją drogą jeśli chodzi o popularność to owszem, jest ona fajnym dodatkiem, bo łatwiej promuje się imprezę z kimś znanym. Jesteśmy jednak promotorami, więc naszym zadaniem jest przede wszystkim przedstawianie naszej publice artystów, których jeszcze nie znają, a których według nas powinni poznać. Logo DrumObsession na plakacie jest w tym przypadku znakiem, który gwarantuje dobrą jakość muzyczną.

Czy spotkaliście się z jakimiś przeciwnościami organizując imprezy?

Organizowanie imprez potrafi być drogą przez mękę i chyba każdemu organizatorowi zdarzają się różne takie sytuacje. Jak nie agent, który nie odpisuje na mejle i nie ogarnia swojej roboty na czas, to artysta, który spóźnia się na lot (a zatem trzeba zrobić dodatkowe kilometry i odebrać go z innego lotniska). Co do lotów, to Naibu prawie nie przyleciał do nas w kwietniu 2010, gdy wybuch islandzkiego wulkanu i cały ten pył spowodował zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Europą. Z kolei w 2013 dBridge utknął na londyńskim Heathrow, które akurat dzień przed naszą imprezą zasypała śnieżyca i przez to nie udało mu się dolecieć do Frankfurtu (gdzie miał grać dzień wcześniej), skąd potem miał lecieć do nas (serdeczne pozdrowienia dla Alicii z ESP Agency, która w pełni profesjonalnie pomogła nam rozwiązać ten kryzys!). Na szczęście jak wiemy obie imprezy się odbyły, a headlinerzy dostali się do Poznania.

Notorycznymi przeciwnościami losu potrafią być kolizje z innymi imprezami (nie tylko dramenbejsowymi, bo publika w Poznaniu jest o tyle specyficzna, że ci sami ludzie chodzą na techno, dubstep, psytrance, house czy nawet trap), ale temu zawsze staramy się zapobiegać poprzez współpracę z innymi kolektywami w sprawie dat. Oczywiście z niektórymi nie da się na czas skontaktować, inni nie chcą współpracować (lub tylko mówią, że chcą), a w niektórych przypadkach po prostu nie da się nie kolidować z nikim, bo w Poznaniu dzieje się coraz więcej dużych imprez z zagranicznymi headlinerami. My jednak konsekwentnie robimy swoje i na całe szczęście coraz większa publika się tym jara.

Od roku 2006, gdy zaczynaliście działalność, do teraz zaszły Waszym zdaniem duże zmiany na scenie poznańskiej i polskiej?

Zmieniło się wiele, chociażby na mapie klubowej, bo kluby pojawiają się i znikają. Powstają i obumierają cykle imprez. Publika z 2006 roku nierzadko już nie chodzi na imprezy, bo pozakładali rodziny, albo gonią za hajsem w ramach swojej kariery. Ci, którzy pamiętają dawne czasy patrzą na młodsze pokolenie klubowiczów jak na lanserów, którzy nie chodzą na imprezy dla muzyki, a dla hajpu czy pokazania się na fotkach z imprezy. My jednak tak nie uważamy, bo może i jest sporo takich osób, ale my z otwartymi ramionami witamy na naszych imprezach młodziaków, którzy są otwarci na nową muzykę. Każdy kiedyś zaczynał imprezować i zamiast ich mieszać z błotem, trzeba edukować i pokazywać to, co w tej muzie jest najlepsze.

Poza tym w tamtych czasach technologia ograniczała możliwości zostania DJem – albo kupowałeś decki i winyle, albo ewentualnie CDJe i kupowałeś pliki mp3. Teraz pojawiły się małe kontrolery sterujące DVSami jak Serato i Traktor i to ułatwiło zostanie DJem i wejście na scenę, ale przez to wiele nowych osób podpiera się funkcją sync zamiast zgrywać tempo tradycyjnie i idzie na łatwiznę (nie wspominając już o frajerstwie, jakim jest granie z pirackiej muzy, co też staje się niestety coraz częstszym procederem). My konsekwentnie tępimy takie zachowania, stawiamy na skille DJskie naszych gości oraz na to, że grają legalnie zakupioną muzykę, czyli na szacunek do tej muzyki.

Wspominacie którąś edycję jako bardziej wyjątkową?

Już zawsze będziemy mieć ciarki na samą myśl o naszej 50. edycji, na której w styczniu 2013 zagrali dBridge i Hydro! To była moc, klimat którego nie da się opisać słowami, headlinerzy najwyższej klasy (ściągnięcie dBridge’a marzyło nam się od dawna!), Cafe Mięsna pełna ludzi, którzy przyszli tam dla muzyki i reagowali żywiołowo, kozackie nagłośnienie, no i to poczucie, że można z taką publiką grać to, co chcemy i eksperymentować.

Oprócz tego niezapomniana jest nasza najbardziej udana impreza z czasów grania w IQ (obecnie Tunel) – DrumObsession #36 z marca 2011, gdy zagrał u nas DJ Presha (pochodzący z Nowej Zelandii szef wytwórni Samurai Music). Dla przeciętnego zjadacza chleba ktoś, kto nie jest producentem i nie ma swoich numerów na YouTube nie istnieje, a jednak Nowozelandczyk zapełnił klub i zagrał jednego z najlepszych setów, jakie słyszeliśmy w całej historii naszego cyklu.

Niezapomniany też jest nasz marcowy debiut cyklu DrumObsession w klubie Projekt LAB, gdzie mieliśmy zaszczyt gościć kolejną legendę gatunku – Loxy’ego. Na naszej 60. edycji po raz kolejny udało się stworzyć niesamowity klimat, zarówno muzycznie jak i za sprawą publiki, która świadomie wybiera nas i chodzi doświadczyć tego brzmienia na dobrym nagłośnieniu. Sam Loxy zabrał nas w podróż i opowiedział niesamowitą historię swoim setem.

To tak w skrócie, bo wiele było imprez, które pozostawiły po sobie zajebiste wspomnienia!

Jak sądzicie, co jest kluczem do sukcesu w projekcie DrumObsession?

Na pewno konsekwencja w działaniu. Robimy swoje i realizujemy swoje marzenia krok po kroku. Poza tym fakt, że my autentycznie kochamy tę muzykę, żyjemy nią i cały czas poszukujemy czegoś nowego, słuchamy setów i podcastów w poszukiwaniu nowych numerów do zakupu. Stawiamy na świeżość, jak już wspomnieliśmy i promujemy muzykę, której poza naszymi imprezami długo jeszcze polskie parkiety nie będą miały szans usłyszeć. Poza tym szanujemy i kultywujemy historię gatunku zapraszając zasłużonych dla niego artystów (oczywiście tych z nich, którzy cały czas reprezentują sobą i swoją muzyką to, co i my chcemy przekazać), chociażby z naszego ukochanego Metalheadz, Samurai czy Exit.

Jaki plan na przyszłość? Kontunuacja projektu, czy może pojawiły się jakieś nowe pomysły?

Plan jest jeden: robić to tak długo i dobrze, jak tylko potrafimy! Cały czas wielu jest artystów, którzy pozostają w naszym kraju nieznani, a szkoda, bo tyle niesamowitej muzyki umyka ludziom w dzisiejszym szumie informacyjnym. My chcemy tych artystów popularyzować, sprowadzać i oczywiście promować też ich twórczość i sety długo po tym, jak u nas zagrają. Co do nowych pomysłów, to na razie nie chcemy zdradzać za wiele. Nie lubimy za bardzo chwalić się rzeczami na etapach planów, bo to po owocach naszej pracy nas poznacie, a pracy jest sporo, bo już przygotowujemy i dogrywamy do końca bookingi, które odbędą się od września do grudnia włącznie. Wielkim wydarzeniem na pewno będą nasze ósme urodziny, które zaplanowane są na 18 października (a na które szykujemy legendarnego headlinera!). Poza tym pojawią się artyści zarówno znani, jak i mniej znani, ale zawsze będzie to muzyka świeża, intrygująca, albo po prostu porywająca do tańca, bo o to w tym wszystkim chodzi.

Czy zaskoczycie nas i powiecie, że w domowym zaciszu najlepiej relaksujecie się przy dźwiękach np. muzyki klasycznej? 😉

Każdy z nas ma trochę inny gust, na pewno nie słuchamy tylko i wyłącznie DNB (choć Alegria przyznaje się, że przez kilka lat nie potrzebował żadnej innej muzyki). Czy to hip-hop, czy muzyka klasyczna (owszem, zdarza nam się, choć kompletnie się na niej nie znamy!), czy techno, UK garage, dubstep (choć nie ten wiksiarski, który szyderczo zwą brostepem), czy muzyka gitarowa wszelkiej maści – lubimy szukać nowych i ekscytujących rzeczy. Dramenbejsowe numery inspirowane dramenbejsem są po prostu nudne, więc ważne jest to, jakie wpływy i klimaty kto lubi poza DNB, bo w ostatecznym rozrachunku te inspiracje i tak spotkają się w tempie 174 uderzeń na minutę, w taki lub inny sposób. Drum and bass jest wszędzie.

Na sam koniec chcielibyśmy wszystkich serdecznie zaprosić wszystkich na piątkową 61. edycję DrumObsession, której headlinerem będzie OM UNIT! Oprócz klimatów z kosmosu pojawi się też sporo nawiązań do korzeni gatunku czyli jungle. Słowem: mieszanka wszystkiego co najlepsze w klasyce i tym, co jest przyszłością tej muzyki. Do zobaczenia w Projekt LAB o 23:00 – więcej info na faceboook.com/drumobsession 😉

Rozmawiała Marta Majer



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →