Dorota Smyk (Lost In Ether): „Stronienie od grania dawało mi zdrowy dystans” [wywiad]

Wywiad
Dorota Smyk

Lost In Ether kończy w tym roku 5 lat. Z okazji jubileuszu polskiej platformy porozmawialiśmy z założycielką i głównodowodzącą projektem, Dorotą Smyk. O powodach stworzenia LIE, najlepszej zorganizowanej imprezie, pobocznych projektach, branży bookingowej, przyjaźni z VSK, metamorfozie Shlømo czy wpływie Michała Jabłońskiego na jej obecny gust muzyczny. Zapraszamy do lektury.

Kiedy w 2012 roku pierwszy raz zetknęła się z muzyką elektroniczną w nieistniejącym już klubie 1500 m2, zapewne nie przypuszczała, jak duży wpływ na polską scenę elektroniczną będzie miała w przyszłości. A wszystko za sprawą niewinnie powstałego projektu, który w pierwszych miesiącach, nie miał określonego kierunku swojej działalności.

Nie lubi być na świeczniku. Z natury skromna, mało wylewna, ale jednocześnie profesjonalna i pokorna. Pomimo metamorfozy, jaką na przestrzeni lat przeszła platforma, sukcesywnie stara się trzymać nad nią pieczę stawiając jednocześnie na ciągły jej rozwój. Dorota Smyk w swoim pierwszym wywiadzie specjalnie dla Muno.pl.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Lost In Ether | Podcast #101 | Kangding Ray LIVE in San Francisco

Dorota Smyk (Lost In Ether): „Dla takiej muzyki jest miejsce na scenie” – wywiad

Damian Badziąg: Platforma Lost in Ether kończy w tym roku 5 lat. W tym czasie udało Wam się zebrać ponad 200 różnych nagrań od artystów z Polski i ze świata. Macie na swoim koncie również kilka zorganizowanych imprez i 3 realese’y jako wytwórnia, jednak o tym za chwilę. Czym z założenia miała być platforma i jaką drogę musiała przejść, by dojść do miejsca, w którym znajduje się obecnie? 

Dorota Smyk: Sięgając daleko wstecz pamięcią, najpierw było Ether – twór Concept Of Thrilla skupiony bardziej wokół eventów. Odbyło się kilka imprez z lokalnym składem. Później zaczęliśmy się zastanawiać nad jakimś wspólnym tworem podcastowym i wypracowaliśmy model Lost In Ether. Od początku miało być to miejsce dla szeroko pojętej elektroniki. Miejsce, w którym artyści mieli wyrażać swoje wizje tejże muzyki (stąd początkowo dopiski „vision”). Chcieliśmy, aby DJ-e i producenci mogli w nagrywanych dla nas podcastach, dać upust swoim emocjom i pokazać zakątki inspiracji często zgoła inne niż te, które prezentowali szerszemu audytorium podczas występów w klubach. I tak chyba zostało do dzisiaj. Po drodze były jakieś eventy i wspomniany przez Ciebie epizod z labelem, potem naszej drogi z COT się rozeszły, a podcasty są dalej.

Którą ze zorganizowanych imprez najmilej wspominasz?

Dorota Smyk: Bez wątpienia ostatnią i zarazem pierwszą w 100% jako Lost In Ether czyli showcase UVB-76 z Pessimistem i Vegą na Jasnej, który miał miejsce w listopadzie ubiegłego roku. Przy wydarzeniu umoczyli palce też koledzy DREN z Trójmiasta (za co im dziękuję i serdecznie pozdrawiam). Była to impreza, o jakiej marzyłam. Chłopaki zagrali ambientowego seta, Michał mocno połamanego, industrialnego live’a, Vega zahipnotyzował atonalowymi dźwiękami, by przejść do drum and basowego szaleństwa, co zgrabnie przejął po nim Pessimist. Na końcu znowu pojawili się DREN, tym razem w secie techno.

Ta mieszanka gatunków była czymś, co zawsze chciałam zrobić. Publika odebrała to bardzo entuzjastycznie, przyjechało mnóstwo osób z różnych stron Polski. Dało mi to wyraźny sygnał, że jest dla takiej muzyki miejsce na naszej scenie i na pewno będę kontynuowała pracę nad eventami. W marcu miał się odbyć showcase Horo/Samurai, mam nadzieję, że niebawem wznowimy rozmowy o tym wydarzeniu. Mamy też, z Mateuszem z 999, kilka innych pomysłów w zanadrzu.

Lost In Ether - plakat

Dorota Smyk (Lost In Ether): Bookingi i pierwsze projekty

Swarm Intelligence na ostatnim Maratonie Miłości to podobno Wasza sprawka. Brakowało Tobie i Michałowi takiego miejsca w Warszawie jak 999, prawda?

Dorota Smyk: Do bookingu Swarma przymierzaliśmy się ze wspomnianym wyżej Mateuszem od wielu miesięcy. Mieliśmy naprawdę fajny plan na jego występ w niekonwencjonalnej formie wydarzenia, ale pandemia pokrzyżowała nam plany. Potem uznaliśmy, że zaprosimy go jesienią do 999 na klasycznego secika, ale znowu – pandemia. Przesunęliśmy więc swoje zamiary na bliżej nieokreśloną przyszłość, a Swarma nie mogliśmy odżałować, więc pojawił się na 50 godzinach. Gdzie de facto go nie posłuchałam (smutek straszny!), bo byłam na konkurencyjnej imprezie – ślubie przyjaciółki (pozdrawiam!). Jeśli chodzi zaś o sam klub 999, to zdecydowanie jest to twór najbliższy moim preferencjom muzycznym. Mam nadzieję, że niebawem się reaktywują na dobre i znajdą swoje miejsce w tej pandemicznej rzeczywistości.

Masz w swoim CV inne epizody związane bezpośrednio z bookingami?

Dorota Smyk: Tak. Bookingami zajmowałam się przez kilka lat, na różnych płaszczyznach. Pracowałam przez jakiś czas dla nieistniejącej już, berlińskiej agencji Behave założonej przez Jacopo, którego możesz kojarzyć np. z prowadzenia labelu Midgar czy pięknych plakatów m.in dla portugalskiego Gare Porto. Reprezentowałam Syntheka czy właśnie Michała. Potem przez chwilę działałam na własną rękę, pracując głównie z Michałem, ale też innymi polskimi artystami.

I to był bardzo fajny epizod w moim życiu, bo dzięki temu zwiedziłam troszkę Europy, podróżując razem z Michałem na wydarzenia. Poznałam dzięki temu mnóstwo ludzi z „branży”. Był czas, kiedy myślałam o tym, by zająć się tym znowu „na poważnie”, otwierając swoją agencję, ale na razie mi przeszło. Na co dzień pracuję jako project manager i zauważam wiele punktów styku tych profesji, co mnie bardzo cieszy. Myślę, że kiedyś wrócę do tego pomysłu bogatsza o doświadczenie zawodowe, które teraz zdobywam.

Z czasem stworzyliście z Michałem inny, równie ciekawy projekt, Furia.

Dorota Smyk: Nie tylko z Michałem, bo także z Gosią i Piotrkiem, którzy wcześniej współpracowali z Revive. Udało nam się zaprosić po raz pierwszy do Polski Scalameryia i Endleca, gościliśmy również Basa Mooya czy Symmetrical Behaviour (VSK i Conrad van Orton). Zrobiliśmy imprezy na Jasnej, w 999 i we wrocławskim Ciele. Mieliśmy przy tym sporo zabawy, a impreza z Endleciem w Ciele przejdzie do naszej inside’owej historii. Ale pierwszym naszym (moim i Michała) wspólnym imprezowym projektem było Niedorzeczne Techno. I to była dopiero przygoda.

Lost In Ether - plakat

Dorota Smyk (Lost In Ether): Ręce pełne pracy

Projektem, który z tego co widzę, nie przetrwał próby czasu. Furia, jednak przetrwała do dzisiaj. Skąd pomysł na akurat oddzielne tematycznie imprezy Lost In Ether i Furii?

Dorota Smyk: Nie zgodzę się z Tobą. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie czas na Niedorzeczne Techno. Gdyby nie zaostrzenia dotyczące głośnych imprez nad Wisłą, to pewnie projekt nie zniknąłby tak szybko z plenerowej mapy Warszawy. Poza tym już kilka razy się reaktywował. Początkowo przez kilka sezonów działaliśmy w małej nadwiślańskiej miejscówce „Niedorzeczni” (stąd nazwa), potem projekt troszkę umarł, a w 2017 roku we współpracy z Bóg Jest w Techno wróciliśmy nad Wisłę do Rejsu, ze znacznie większym impetem. Zaprosiliśmy wówczas MTD, VSK i Leirasa.

Jeśli chodzi o pomysł na oddzielenie Furii od LIE, to był on prosty – Lost to mój projekt (i trochę Michała), a Furia jest kolaboracją. Poza tym, Furia z założenia miała hołdować mocniejszym odmianom techno, a Lost stricte techno nie jest.

Boje się zapytać, w ilu projektach brałaś jeszcze udział. Przypomnij mi, ile masz lat?

Dorota Smyk: To wywiad czy pamiętnik haha? Mam 27 lat. Przez te kilka lat rzeczywiście brałam udział w wielu projektach. To był bardzo cenny czas. Ostatnio wykluło się też trochę nowych, m.in. współpraca z Plured, która za moment znowu nabierze tempa. Co chwilę dostaję jakieś propozycje współpracy przy projektach muzycznych, jednak coraz ciężej jest mi godzić to wszystko z pracą zawodową i innymi, pozamuzycznymi działaniami.

Lost In Ether | Podcast #148 | Clarity

Dorota Smyk (Lost In Ether): Przyjaźń z VSK

Setki nagrań, wiele projektów, a co za tym idzie wiele znajomości. Nie da się ukryć, że jednym z artystów, z którym (popraw mnie jak się mylę) nawiązaliście wyjątkową relację, jest Francesco Visconti, znany szerzej jako VSK. To właśnie Francesco przypadła możliwość nagrania dwóch podcastów na Waszej platformie. Równo 5 lat od publikacji pierwszego (o numerze 24), drugi ukazał się w lipcu pod numerem 169. Jak narodziła się Wasza znajomość?

Dorota Smyk: Rozmawiając teraz z Tobą o Lost In Ether, na myśl przychodzi mi właśnie stos pięknych znajomości, jakie udało mi się nawiązać dzięki temu projektowi. Niewątpliwie znajomość z VSK jest jedną z najmocniejszych. Natknęłam się kiedyś na jego utwór Resistance wydany na labelu ScalameriyaGenesa. Napisałam do niego z propozycją podcastu, zgodził się. Jego kariera dopiero się wtedy zaczynała, miał może z 3k lajków na FB (bo tak się chyba teraz określa fenomen artysty, haha). Wspominaliśmy to ostatnio, podczas 50 godzin miłości. Chciałam zaprosić go do Polski. Organizowaliśmy wtedy z Michałem bardzo niszowe imprezy pt. Niedorzeczne Techno w nieistniejącej już miejscówce Niedorzeczni. Rok 2014. Nie mieliśmy jednak budżetu na artystę zza granicy.

Na występ VSK zdecydował się niebawem Spectribe, podczas imprezy SLAP, którego członkiem był wówczas Michał. Francesco wpadł do Wrocławia z ekipą przyjaciół, spędziliśmy wszyscy niezapomniany, imprezowy weekend i tak to się potoczyło. Od tamtego czasu zagrał mnóstwo imprez z Michałem, zaczęli wspólnie produkować muzykę, ja zaczęłam współpracować z Francesco przy jego labelu VSK Series, zaprzyjaźniliśmy się również z jego ukochaną Betty i w miarę możliwości staramy się jak najczęściej widywać.

Od samego początku stawiacie na określony typ artystów. Rzekłbym kolokwialnie – niszowych, mało znanych. Skąd taki, a nie inny ich dobór?

Dorota Smyk: Dobór artystów jest bardzo subiektywny. Większość przypadków to po prostu projekty, które bardzo cenie – można by więc rzec, że Lost jest trochę odbiciem mojego muzycznego gustu. Na liście artystów znajdują się też newcomersi i osoby, które wysłały request, a ich muzyka mnie urzekła. Jest też seria Origin, ukazująca polskie projekty, które – moim zdaniem – powinny trafić do szerszego audytorium.

Lost In Ether | Podcast #169 | VSK

Dorota Smyk (Lost In Ether): Nieoczekiwana stagnacja

Jest szansa reaktywować label czy temat definitywnie zamknięty? 

Dorota Smyk: Ta myśl wraca do mnie jak bumerang. Robiłam już kilka podejść do jakiejś składanki. Chciałabym „ukoronować” projekt releasem z utworami artystów, którzy nagrali podcast. A jest ich naprawdę sporo, w różnych stylistykach i mam świadomość, że wyszedł by z tego kawał dobrego materiału. Na chwilę obecną jednak brak mi czasu.

Jeśli chodzi o podcasty, to w ciągu ostatnich tygodni, LIE świeciło pustkami. Dopiero środowe nagranie autorstwa Hatelove przełamało kilkudziesięciodniową posuchę. Bywało, że jednego miesiąca nagranie goniło nagranie. Nie, żebym się martwił, ale z czego wynika obecny, chyba niezbyt często spotykany zastój z podcastami?

Dorota Smyk: Nie często. To taki pierwszy zastój w naszej historii, haha. Wynika z tego, że na chwilę trochę skończyły mi się pomysły i motywacja. Zawiodłam się też kierunkiem, w jakim idzie dzisiejsza muzyka klubowa. W tym kierunku poszło też wielu artystów, których ceniłam od początku swojej „przygody”. Prawda jest też taka, że po prostu dużo się dzieje w moim życiu zawodowym, dlatego nie było czasu na śledzenie tych bardziej wartościowych – dla mnie – nowości. Nabrałam trochę dystansu i wracamy jesienią ze sporą dawką dobrych rzeczy. Będzie m.in. Homemade Weapons, Diasiva (Swarm Intelligence oraz Monolog), Paàl, dogaduję datę z Benem Simsem. Trzeba dać przeciwwagę podcastom „ze znaczkiem Cercle”.

Na których artystach zawiodłaś się najbardziej?

Dorota Smyk: Zawiodłam to może za dużo powiedziane, bo ciężko mówić o oczekiwaniach wobec jednostki twórczej. Na pewno z wieloma jest mi nie po drodze, co ma związek z szeregiem zmian, jakie obserwujemy w kulturze – niegdyś – undergroundowej. Za przykład możemy wziąć Shlomo, którego transformacja pojawia się co rusz w wielu dyskusjach. Szanuję argumenty o zmianie stylu i szukaniu własnego ja przez artystów. Nie wydaje mi się jednak, że jest to krok do przodu podyktowany rozwojem.

Lost In Ether - okładka

Dorota Smyk (Lost In Ether): 2012 i 1500m²

To czym w takim razie?

Dorota Smyk: Może taki undergroundowy techno artysta też musi zapłacić rachunki, a obecny rodzaj muzyki trafia do szerszego grona, więc i lepiej się sprzedaje? A może postanowił, że będzie stawiać na dobrą zabawę i większą dawkę luzu? Albo ma taki kaprys i potrzebuje zmiany? Nie wiem, z mojej perspektywy to regres. Mówię tu jedynie o personalnych odczuciach, bo szerokie grono słuchaczy podłapało ten trend. I dobrze.

Gdy zaczynałaś swoją przygodę z elektroniką, Twój gust był na poziomie zbliżonym do obecnego, czy wręcz przeciwnie?

Dorota Smyk: Zawsze lubiłam szukać nowej muzyki i godzinami siedziałam na YouTubie, diggując po jego najskrytszych zakamarkach. Moja przygoda z muzyką elektroniczną, jaka ukazuje się na Lost, zaczęła się w 2012 roku po przeprowadzce do Warszawy i pierwszej wizycie w nieodżałowanym klubie 1500m2. Wcześniej przeszłam przez różne gatunki, słuchając od Burzum przez The Knife, Crystal Castles, Radiohead, Depeche Mode, po Big L czy Molestę, kończąc na Aphex Twin i Burialu. I wciąż chętnie do nich wracam.

Od pewnego czasu działacie również jako platforma zapowiadająca nadchodzące wydawnictwa. Jak wygląda proces i forma udostępnionych treści?

Dorota Smyk: To zadziało się bardzo naturalnie. Zaprzyjaźnieni artyści zaczęli podrzucać nam nadchodzące wydawnictwa z prośbą o premierę. Zgodziłam się na to, bo uznałam, że fajnie wykorzystać zasięgi i audytorium, które udało nam się zebrać, by również w ten sposób dzielić się nową muzyką. Do premier – tak jak do podcastów – podchodzimy selektywnie. Wybieramy utwory, które nam się podobają.

Obecnie współpracujemy z kilkoma agencjami PR, które codziennie przesyłają nam masę materiału dostępnego do publikacji, ale też pozyskujemy utwory pocztą pantoflową. Znajomi artyści/labele podsyłają nam propozycje, a czasem, jak natrafimy na jakieś ciekawe preview, sami wysyłamy requesty. W sumie wygląda to tak, że premierami zajmuje się Michał, a podcastami ja. Choć kilka podcastowych perełek jest zasługą jego kontaktów, typu Pfirter czy Takaaki Itoh (mi nawet nie odpisali na wiadomości haha).

Lost In Ether | Podcast #82 | Takaaki Itoh

Dorota Smyk (Lost In Ether): Grunt to mieć nauczycieli

Jak duży wpływ ma na Ciebie obecność Michała?

Dorota Smyk: Nie da się ukryć, że wiedza Michała od początku miała niebagatelny wpływ na to, gdzie teraz muzycznie „jestem”. Miałam też innych naprawdę świetnych nauczycieli. Nie da się tu nie wymienić też Concept Of Thrill, który pokazał mi tonę świetnych rzeczy czy Gema. Dodałabym tu jeszcze Virusa, który kilka lat temu pokazał mi m.in. UVB-76, co zrobiło sporą rewolucje w moim muzycznym światku. Ciężko mi tak personalnie wymieniać dalej, bo tak naprawdę każdy event, każdy nowopoznany meloman jest dla mnie impulsem do diggowania.

Mając takich nauczycieli nigdy nie korciło Cię w stronę dj’ki tudzież abletona?

Dorota Smyk:Why create a work of art, when dreaming about it is much more sweeter?”(cytat z filmu Dekameron w reżyserii Piera Paolo Pasoliniego z 1971 r. przyp. red.) Inaczej rzecz ujmując: i tak, i nie. Fajnie byłoby dać upust swoim emocjom, ale nigdy nie miałam zajawki na to, by wyrażać siebie na forum. Zresztą robiłam sporo rzeczy dookoła muzycznych i wydawało mi się, że to jest moja droga. Stronienie od grania czy tworzenia muzyki dawało mi zdrowy dystans.

W jaki sposób w takim razie dajesz upust swoim emocjom?

Dorota Smyk: Głaszczę swoje kotki.

Dziękuję Dorota, za poświęcony czas. Kolejnych owocnych 5 lat. Co najmniej 5!

Dorota Smyk: Dzięki za rozmowę!



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →