Cranz: „Winyl to statement, że muzyka ma wartość, której nie da się przescrollować” [wywiad]

Cranz - fot. Jan Rossowski
News Wywiad

O big idea stającą za KYSH, o realiach wydawania techno w Polsce i poza nią, o atutach i słabych punktach rodzimych producentów oraz przede wszystkim o tym, dlaczego w dzisiejszych czasach winyl jest statementem - Cranz w wywiadzie z Muno o kulisach premiery pierwszego fizycznego nośnika w katalogu swojej wytwórni i nie tylko.

Polska scena stoi techno? Patrząc na dominujące w klubach brzmienia, z łatwością można dojść do tego wniosku. A co jeśli chodzi o produkcję muzyczną i działalność wydawniczą? W tej dziedzinie rodzimy twórcy także nie mają kompleksów – mają za to spore ambicje i umiejętności, które doceniane są zarówno przez krajową publiczność, jak i zagraniczną branżę. Mają też plany i wszelkie argumenty, by je zrealizować. Dowodem na to jest label KYSH, za którym stoi doskonale znany na rodzimej scenie Cranz.

Cranz – fot. Jan Rossowski

Cranz. KYSH, czyli jak się robi techno w Polsce, by świat zrobił „wow”

Nasza rozmowa ma miejsce przy okazji premiery pierwszego winylowego wydawnictwa pod tym szyldem. Ten wystarczający powód kieruje nas w stronę wymiany wniosków na temat tego, co w Polsce się produkuje, na jakim poziomie, z jakim przyjęciem w kraju i poza nim, a także jak to się promuje, bo – jak to dziś nierzadko bywa – w dobie nadprodukcji i naddystrybucji to muzyka musi znaleźć swoich odbiorców, a nie na odwrót. Cranzowi i jego labelowi ta sztuka się udaje i ma na to solidne dowody.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Winylowy debiut KYSH ma miejsce po przeszło roku działalności wytwórni wyłącznie w trybie online i w momencie, w którym ma ona już całkiem spory katalog jak na tak niewielki staż, a przede wszystkim solidną renomę, którą wypracowała konsekwencja, stawianie na jakość i zaufanie do artystów. Nie trzeba było więcej, by premiery z katalogu KYSH lądowały na HATE, Vault Sessions, BCCO oraz Grab The Groove. A to już dużo mówi.

O big idea stającą za KYSH, o realiach wydawania techno w Polsce i nie tylko, o atutach i słabych punktach rodzimych producentów oraz przede wszystkim o tym, dlaczego w dzisiejszych czasach winyl jest statementem – Cranz w wywiadzie z Muno. Rozmawiał Hubert Grupa.

Cranz – fot. Jan Rossowski

Cranz – wywiad

Hubert Grupa: Czy gdy zakładałeś rok temu własny label, było to jednym z punktów z checklisty marzeń do realizacji, czy może autorską próbą wypełnienia pewnej niszy na lokalnej scenie, która – być może – nie została jeszcze wystarczająco zaopiekowana?

Cranz: Zdecydowanie jedno i drugie. Pomysł na własną wytwórnię dojrzewał we mnie od dawna, ale na początku brakowało mi pewności siebie, żeby zrobić to tak, jak trzeba. Z czasem odezwałem się do kilku znajomych z branży, którzy bardzo mnie naprowadzili – tłumacząc, jak to wszystko  działa i zdradzając wiele rzeczy, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Z biegiem czasu coraz  bardziej czułem też brak jakościowego techno labelu w Polsce – to był jeden z czynników, który  mnie napędzał i ostatecznie zmotywował do działania. 

 Glaskin – Reverb (feat. Malwina) [KYSH-001]

Cranz: Nie interesuje mnie wydawanie rzeczy tylko po to, żeby wydawać

Czy za KYSH stoi jakaś big/main idea? Zbiór wartości, które przyświecają Tobie jako wydawcy i na podstawie których dokonujesz wyboru co i kto jest warte ukazania się pod szyldem Twojego labelu?

Za KYSH stoi przede wszystkim potrzeba pokazania jakości – zarówno od uznanych nazwisk, jak i od nowych, wschodzących artystów. Od początku chciałem, żeby każdy element miał znaczenie – od muzyki, przez estetykę, po sam sposób prezentacji. Nie interesuje mnie wydawanie rzeczy tylko po to, żeby wydawać. Każdy release musi coś wnosić i mieć swoją tożsamość. Nie każdy artysta do mnie trafia – stawiam na tych, z którymi czuję wspólny język i energię.

Choć wytwórnia ma krótki staż to działa bardzo prężnie – profil na Soundcloud wygląda naprawdę imponująco, podobnie jak lista artystów, z którymi do tej pory miałeś okazję współpracować. Co uważasz za aktualnie największy sukces labelu? Niektóre produkcje z katalogu narobił sporego zamieszania, zdobyły uznanie wśród graczy i wykręciły mocne liczby.

Myślę, że największym sukcesem KYSH jest to, że w tak krótkim czasie label zyskał rozpoznawalność globalnie. Supporty od DJ-ów najwyższej klasy, feedback i pozytywne reakcje publiczności dają ogromną satysfakcję. Cieszy mnie też, że marka wyrobiła już częściowo swój własny klimat. Sporo osób już rozpoznaje samą markę KYSH i to jest to, czego kompletnie się nie spodziewałem po tak krótkim czasie. Jeśli chodzi produkcję które zrobiły największe zamieszanie to zdecydowanie bym powiedział, że te pierwsze, pierwsza składanka oraz EPka.

Cranz – fot. Jan Rossowski

Masz swoją ulubioną produkcję spośród tych dotąd wydanych? Albo osobistego faworyta lub faworytkę z grona artystów wydających pod szyldem KYSH, który najmocniej Cię zaskoczył?

Bardzo ciężko mi wskazać jedną ulubioną produkcję – do każdego numeru mam pewien sentyment i wiąże się z nim inna historia. Patrzę na katalog KYSH bardziej jak na całość – na historię, która się rozwija z każdym wydaniem. Każdy release pokazuje inny fragment tego, czym ten label jest i dokąd zmierza. Dla mnie największą wartością jest to, że każdy artysta wnosi coś od siebie, a wszystko nadal się spina w wspólny klimat.

Cranz – fot. Jan Rossowski

Cranz: W świecie, w którym wszystko jest digitalne i szybko konsumowane, fizyczny nośnik staje się czymś symbolicznym

Z netlabelu KYSH przekształca się w pełnoprawną wytwórnię – lada moment ukaże się debiutancki winyl, a single miały premiery m.in. na HATE, Vault Sessions, BCCO oraz Grab The Groove. Można powiedzieć krótko: jest grubo. Wracając do rozpoczynającego naszą rozmowę pytania: chęć posiadania winylowego wydania było naturalnym marzeniem i punktem z checklisty, czy może masz poczucie, że nawet dziś, w dobie zdigitalizowanej dystrybucji i diggingu muzyki, fizyczny nośnik to swego rodzaju statement i exclusive, który mówi jasno, że KYSH jest poważnym projektem i tak ma być traktowany?

Zdecydowanie jedno i drugie. Winyl był od początku gdzieś z tyłu głowy, ale nie jako cel sam w sobie, tylko jako naturalny krok. W świecie, w którym wszystko jest digitalne i szybko konsumowane, fizyczny nośnik staje się czymś symbolicznym. To statement – pokazuje, że muzyka ma wartość, której nie da się przescrollować.

Opowiedz o kulisach powstawania tego materiału: jak wyglądał proces selekcji artystów, zapraszania ich do współpracy, przygotowywania produkcji i całej reszty.

Praca nad winylem była w dużej mierze intuicyjna i oparta na relacjach. Twórczość każdego artysty z kompilacji znam bardzo dobrze – często dzielili się ze mną swoimi unreleasami, dzięki czemu miałem świeże spojrzenie na to, kto co stworzył. Sam proces trwał dość długo, ponieważ czekałem na niektórych artystów, którzy mieli już wcześniej zaplanowane własne wydania w innych labelach. Gdy skompletowałem wszystkie utwory, skupiłem się na oprawie wizualnej. Wybór grafika był dla mnie oczywisty – od zawsze wiedziałem, że za tę część odpowiadać będzie cholernie utalentowany mój człowiek, Rybskie.

KYSH-001 – autor okładki: @rybskie

Czy jako wydawca próbujesz wejść też w buty producenta wykonawczego, który ma określoną wizję na album, dzieli się nią z artystami i wspólnymi siłami stara się, by materiał miał konkretny charakter?

Raczej nie pełnię klasycznej roli producenta wykonawczego. Twórczość większości artystów znam bardzo dobrze i ufam ich wizji. Były jednak momenty, gdy cały utwór był świetny, ale pewien fragment nie do końca do mnie przemawiał – wtedy staram się nakierować artystę, proponując drobną zmianę, tak aby wszystko lepiej współgrało z całością wydania.

Czy masz swojego osobistego faworyta spośród numerów, które wylądowały na płycie?

Nie mam jednego ulubionego numeru – każdy z nich jest wyjątkowy. Jestem szczególnie zadowolony z tego, że płyta tworzy spójną całość – od otwierającego utworu (Glaskin) , przez budujące numery (IGLO, Sicion, Yanamaste), aż po outro (Sept). Dzięki temu wszystko układa się w pewną, można powiedzieć, „historie”.

IGLO – Recruiter [KYSH-001]

Cranz: Chcę, żeby każdy kolejny release był krokiem naprzód brzmieniowo, jak i koncepcyjnie

Apetyt rośnie w miarę jedzenia, zatem jestem pewny, że pójdziesz za ciosem i lada moment zaczniesz pracę nad kolejnym winylem. W głowie już kiełkuje konkretna wizja?

Tak, mam już przygotowanych sporo kolejnych wydawnictw, a jeśli chodzi o winyl, prace nad nim powoli się zaczynają. Jestem pewny, że uda mi się zaskoczyć wielu słuchaczy doborem artystów i kierunkiem, w którym pójdzie całe wydanie. Chcę, żeby każdy kolejny release był krokiem naprzód – zarówno brzmieniowo, jak i koncepcyjnie, a jednocześnie wnosił coś świeżego.

Cranz – fot. Jan Rossowski

Skoro na polskiej scenie techno nie brakuje zdolnych producentów – bo chyba będziemy zgodni, że ich nie brakuje – to czego zatem nie ma, skoro wciąż tak niewielu z nich jest w stanie przebić się nie tylko zagranicą, ale również na rodzimym podwórku, gdzie w wielu przypadkach w line-upach wciąż dominują DJ-e niebędący producentami?

Mamy w Polsce bardzo zdolnych producentów, a coraz więcej z nich staje się rozpoznawalnych globalnie i regularnie gra w topowych klubach oraz na festiwalach zagranicznych. Myślę jednak, że dużą barierą dla wielu osób jest brak odpowiednich kontaktów i sieci relacji, które w tej branży odgrywają dużą rolę – choć finalnie nie powinno tak być. W dzisiejszych czasach kluczowe jest również świadome prowadzenie social mediów, które pozwala budować własną markę i docierać do szerszej publiczności. Konsekwencja, systematyczna praca nad wizerunkiem oraz otwartość na współpracę są często tym, co decyduje o tym, czy producent może się wyróżnić i zyskać lokalne oraz globalne uznanie.

Yanamaste – Broken Woods [KYSH-001]

Cranz: Nie każdy artysta musi być producentem

Czy dla Ciebie produkcja muzyki to absolutny must have dla artysty_tki funkcjonującego na scenie klubowej? Wiesz, swego rodzaju kolejny etap rozwoju, czy może jednak niech każdy zajmuje się muzyką na tyle, na ile chce i w taki sposób, jak mu to odpowiada?

Nie każdy artysta musi być producentem. Jeśli ktoś czuje potrzebę tworzenia muzyki, to naturalny krok w jego rozwoju, ale nie jest to obowiązek. DJ, który ma wyczucie, wizję i potrafi opowiadać historię swoim setem, może mieć równie duży wpływ na scenę. Najważniejsze jest, żeby wiedzieć po co się to robi, robić to dobrze i żeby w tym wszystkim było coś, co wyróżni Cię na tle innych.

Cranz – fot. Tomek Kamiński / Wisłoujście

Cranz o polskich producentach: Mamy na pewno jedną wspólną cechę: tworzymy jakościowe techno

Czy Twoim zdaniem współcześnie produkowane polskie techno wyróżnia się czymkolwiek na tle świata? Czy mamy jakieś własne cechy? Pytam zarówno o te pozytywne, jak i negatywne, bo być może jest coś, co nas blokuje i stawia za plecami reszty sceny?

Wydaje mi się, że w dużej mierze nie różnimy się od reszty świata do poziomu tych dużych nazwisk – mamy na pewno jedną wspólną cechę: tworzymy jakościowe techno. Produkcje takich artystów jak Sept, Mislaw, Deas, Contakt, Jurek Przezdziecki, Kabay czy Rethe są tego doskonałym przykładem.

Gdybyś mógł wybrać jednego światowej sławy artystę_tkę, któremu osobiście wręczyłbyś winyl KYSH z przekonaniem, że przypadnie mu/jej do gustu, to kto by to był?

Hmmm… Myślę, że realistycznie trafiłbym w gusta Freddiego K oraz Blasha & Allatt. Znam mniej więcej ich selekcję i jestem pewny, że ta składanka idealnie wpasowałoby się w ich muzyczne gusta.

Sept — Down From The Summit [KYSH-001]

Na koniec zapytam o Twoje ulubione labele – kto jest dla Ciebie inspiracją, gwarantem jakości i punktem odniesienia w dziedzinie wydawania muzyki?

Zdecydowanie wskazałbym mojego kolegę SHDW, który prowadzi wytwórnię Mutual Rytm. Od samego początku doradzał mi w wielu kwestiach związanych z wydawaniem muzyki i prowadzeniem labela. Uważam, że Mutual Rytm jest obecnie jeden z najlepiej prowadzonych wytwórni – regularnie, co miesiąc, wypuszcza bardzo jakościowy materiał, który trafia do szerokiego grona słuchaczy i otrzymuje za każdym razem ogromny support. Wystarczy spojrzeć na to, kto i co wydawał w przeszłości na Mutual Rytm, żeby w pełni potwierdzić moje słowa. Zdecydowanie SHDW jest dla mnie inspiracją w tym, jak powinno się prowadzić label.

Cranz – fot. Jan Rossowski

KYSH-001. Gdzie słuchać? Gdzie kupić?

Materiał dostępny jest na profilu wytwórni KYSH w serwisie Bandcamp. Można go zarówno zakupić w formie cyfrowej, jak i winylowej.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →