Amsterdam Dance Event 2012 – RELACJA MUNO.PL
Relacja
Powoli ochłonęliśmy już po tegorocznej edycji Amsterdam Dance Event. Czas podzielić sie Wami naszymi wrażeniami z tego niezwykłego wydarzenia!
Amsterdam Dance Event to najważniejsze wydarzenie dla muzyki elektronicznej na świecie, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. 200.000 imprezowiczów, 3.800 delegatów, 1.700 artystów, 75 klubów, 350 dziennikarzy – liczby mówią same za siebie, choć i tak nie ilustrują w pełni rozmachu przedsięwzięcia. Rekordowa 17. już edycja Amsterdam Dance Event odbyła się między 17 a 21 października, będąc inicjatywą BUMA, organizacji reprezentującej przemysł muzyczny w Holandii. Reprezentatywne żółto-czarne kolory zawładnęły przez pełnych pięć dni całym Amsterdamem, stając się swoistym rajem dla każdego, dla kogo muzyka elektroniczna coś znaczy.
Setki imprez, dziesiątki konferencji, niezliczona ilość paneli dyskusyjnych i meetingów – dla nas jako jedynego portalu muzycznego reprezentującego Polskę była ta idealna okazja do nowych znajomości, wymiany poglądów, ciekawej lekcji, usłyszenia wyjątkowych gości w ważnych dla całej sceny zagadnieniach no i ostrego poimprezowania przy okazji. Mnogość ofert przerażała, takich dylematów jeszcze nie mieliśmy, zaistniały fakt mógł jednak nas tylko cieszyć – momentami mieliśmy wrażenie, że jesteśmy w wesołym miasteczku, na każdym kroku czekała na nas jakaś atrakcja. Zapraszamy do lektury.
Naszą wizytę w Amsterdamie zaczęliśmy od Felix Meritis, głównego miejsca, w którym odbywała się rejestracja, meetingi oraz najważniejsze konferencje. Przed wejściem dzikie tłumy akredytowanych delegatów z całego świata – przedstawiciele Japonii, Brazylii czy USA mijali nas na każdym kroku, międzynarodowe towarzystwo dobitnie ukazywało charakter ADE – byli tu wszyscy, którzy liczą się w branży. Na każdym kroku wielkie gwiazdy, które szczególnie nie zwracały uwagi – dla nas widok niecodzienny, dla całej reszty to kolejne osoby tworzące cała układankę pod tytułem muzyka taneczna. Trafiliśmy idealnie, ponieważ zaraz przy głównym barze odbyć się miało oficjalne przywitanie gości, związane z godzinnym Opening Drink. Cała gama koktajli i alkoholi za free plus piękne hostessy roznoszące holenderski przysmak frikandel – Holendrzy wiedzą jak zrobić mocny grunt pod interesy. Po ekspresowej degustacji szybko udaliśmy się na drugie piętro, w którym mieściła się największa sala konferencyjna. Trafiliśmy akurat na wykład Jeffa Millsa, który w prawie dwugodzinnej rozmowie opowiadał o swoim nowym projekcie – kilka godzin później legenda Techno miała zagrać specjalnie przygotowanego seta do niemego filmu „Die Frau im Mond” z 1928 roku. Warto zanotować, że podczas długiego monologu Millsa nikt nie opuścił sali – wrażenie, że obcujemy właśnie z człowiekiem odpowiedzialnym za kształt całej sceny było tak mocne, że nikt nie odważył się choćby na sekundę zakłócić jego wystąpienia.
Tworzenie muzyki do filmu od zawsze było moim marzeniem. Przez wszystkie lata kariery zdobyłem wszystko, co możliwe w muzyce elektronicznej – produkowałem, zagrałem niezliczoną ilość setów, zajmowałem się wytwórnia płytową. Po tych wszystkich latach przyszedł moment na zdobycie kolejnego szczytu. Tworzenie muzyki do filmu otwiera zupełnie nowe drogi, pozwala artyście na jeszcze głębsze zanurzenie się w świecie dźwięków, którzy dodatkowo wspomaga aspekt wizualny. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, aby to obraz wypełniał moją muzykę a nie na odwrót – opowiadała legenda muzyki Techno.
Fot: Mike Breeuwer
Po krótkiej przerwie w tym samym miejscu spotkało się kilka ikon, którzy swoim podejściem do muzyki mocno odcisnęli piętno na brzmieniu dzisiejszej elektroniki. Josh Wink, Adam Beyer, Martyn oraz Stacey Pullen debatowali nad kwestią, remiksów w cyfrowych czasach dla muzyki.
Czasy, kiedy remix odgrywał prawdziwie kluczową rolę w dorobkach artystów przeszedł do lamusa. Dawniej podczas tworzenia konkretnej produkcji, jeszcze przed jego powstaniem wiedziałem, czyja interpretacja będzie nadawała jej nowe, świeże spojrzenie. Podświadomie nagrywałem pod kątem remiksującego mój kawałek artysty, który swoją wizją miał kompletnie uzupełnić charakter danego kawałka. Czasy się zmieniły, remiksy nie odgrywają już takiej roli jak kiedyś, co ma swoje dobre jak i złe strony – przekonywał najlepiej przygotowany, z masą notatek Josh Wink.
W swojej wytwórni stawiam dzisiaj głównie na autorskie produkcje. Drumcode to rodzina artystów, którzy trafili tutaj tylko i wyłącznie poprzez swój własny, indywidualny pomysł na muzykę. Rzadko wydajemy remiksy, skupiamy się głównie na oryginalnych rzeczach – nie chcemy kopiować, chcemy dawać nowe – opowiadał wielki Adam Beyer.
Pamiętam późne lata 80’, kiedy dostawałem fortunę za remiks. Tęskno mi za tamtymi czasami – pół żartem, pół serio wspominał Stacey Pullen.
Zbliżał się wieczór, prawie osiem godzin spędzonych na konferencjach, rozmowach z delegatami reprezentującymi media w całej Europie dały się we znaki – w końcu mogliśmy ściągnąć plakietki i przygotować się na zbliżającą imprezę. Dodajmy od razu, że balangowa strona ADE, dla której zjechało ponad 200.000 ludzi z całego świata nie jest wcale głównym celem całego przedsięwzięcia. Priorytetowy jest tutaj ‘business time’, to podczas ADE ustalane są najważniejsze wytyczne na cały rok, to w końcu tutaj dochodzi do fuzji partnerów całej branży. Na każdym kroku widzieliśmy młodych gniewnych, którzy podrzucali swoje EPki największym artystom – nie da się ukryć, że lepszej okazji do wypłynięcia na głębsze wody w Europie po prostu nie ma. Lista firm akredytowanych to prawie 400 pozycji – byli wszyscy, od Allen&Heath i Red Bull, przez Cocoon i Funktion One do Mixmaga i Cosmopop włącznie. Podczas październikowych dni to właśnie Amsterdam jest epicentrum muzyki elektronicznej – nie od dziś wiadomo, że kontakt face2face to najlepsza droga do sukcesu, zwłaszcza, jeśli porozmawiać możemy z najgrubszymi rybami na rynku.
Oficjalnie dodatek do całego przedsięwzięcia, dla setek tysięcy magnez, który przyciągnął ich do Amsterdamu – niezliczona ilość imprez w dziesiątkach miejsc z najlepszymi dj’ami na świecie to coś, czego nie doświadczymy w żadnym innym mieście na świecie. Podczas Amsterdam Dance Event zagrali dosłownie wszyscy, od undergroundowych geniuszy po mainstreamowe gwiazdy. Dla eklektycznych fanów wyjątkowa sprawa, łatwiej wymienić artystów, którzy nie zjawili się w Amsterdamie niż ich zliczyć. Zaczęliśmy od imprezy w klubie Trouw, który według tamtejszych klimaciarzy jest obecnie najciekawszą miejscówką z muzyką techniczną w mieście. Najlepsza publika w Amsterdamie, daleka od najazdu turystów – stała klientela nadała klubowi wyjątkową aurę poczucia jedności – świadomi, hedonistycznie nastawieni ludzie to coś, co zapamiętamy na długo.
Dwa piętra, muzycznie odrębne charakteryzowały się mocnym brzmieniem basu oraz oryginalnym oświetleniem. Miejsce w dość surowym klimacie w akompaniamencie z muzyką rezydenta Berghain sprawdziło się perfekcyjnie. Do wielowątkowych setów pana Bena Klocka zdążyliśmy się już przyzwyczaić – szczególnie w Holandii, która bardziej deepowe rzeczy przyjmowała z największym entuzjazmem. Bohaterem tego wieczoru został jednak ktoś inny – przedstawicielka amsterdamskiej sceny Sandrien. Kobieta grająca Techno z winyli to niecodzienny widok, zwłaszcza, jeśli robi to po mistrzowsku – zapamiętamy tą panią na długo. Wisienką na torcie było podziemie, w którym znaleźliśmy otoczony taśmą policyjną starodawny fortepian, otoczony stroboskopami w tle z niepokojąca muzyką – przerażająca, piękna rzecz, mocno pobudzająca najciemniejsze zakamarki naszych głów.
Czwartek to powrót na konferencje, gdzie najciekawiej zapowiadała się debata z udziałem najlepszych pod względem technicznym dj’i naszych czasów. O przyszłości dj’ingu oraz technologiach rozmawiali Dave Clarke, Chris Liebing oraz reprezentanci Pioneer oraz Native Instruments.
Fot: Aico Lind
Ciężko podczas naszej wymiany poglądów nie wspomnieć słów Carla Coxa z 2004 roku, który najlepiej zdefiniował sposób granej przez nas muzyki. Nie ważne z czego, ważne jak – życzę sobie, aby ta idea przyświecała każdemu artyście grającemu muzykę elektroniczną – deklarował Clarke.
Wiele osób zarzuca artystom Techno, że przejście z winyla na komputer zniszczyła ducha muzyki. Bzdura – to jest najlepsze zarówno w życiu, jak i w techno – te wszystkie zmiany, wzloty i upadki. Jeśli ktoś myśli, że „coś straciłem”, prawdopodobnie źle zrozumiał to „coś” od samego początku. Dzisiejsza technologia pomaga mi, jako artyście pójść krok dalej, w obecnej chwili jestem w stanie zmaterializować absolutnie wszystkie swoje pomysły podczas moich setów, kiedyś to było po prostu niemożliwe – przekonuje Chris Liebing.
Mnogość obecnych w budynku ciekawych osób nie pozwoliła nam nie zapytać ich o istotę Amsterdam Dance Event.
Są tutaj wszyscy moi przyjaciele, z którymi w końcu mam okazję spokojnie porozmawiać. Podczas występów jest to niemożliwe, każdy z nas stara się po zakończonym secie jak najszybciej dotrzeć na miejsce kolejnego występu albo wrócić do domu – wyjaśnia Carl Craig.
To najważniejsze dla mnie wydarzenie w ciągu roku. Mam okazję spotkać ludzi, którzy pomagają mi w karierze, warto choć raz w roku spotkać ich twarz w twarz. Najważniejsi promotorzy, remikserzy, dziennikarze – miło jest utrzymywać całoroczny kontakt mailowo, jeszcze milej w końcu napić – z uśmiechem dowodzi Mauro Picotto.
Podczas ADE spotyka mnie to, co najważniejsze w karierze dj’a – kontakt z ludźmi odpowiedzialnymi za status który osiągnąłem jest niezbędny do dalszego rozwoju. Polska? Dzięki za Audioriver, sporo dobrych rzeczy usłyszałem od Chrisa na temat tego festiwalu, jednak przyjęcie, jakie czekało na mnie na miejscu, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Do zobaczenia w Spodku polish party people! – z wielkim entuzjazmem wypowiadał się Tommy Four Seven.
Fot: Johan Vivie
Czwartkowa noc zapowiadała najwięcej wrażeń, podczas niej odwiedzić mieliśmy znaną na całym świecie halę oraz szlagierową, najlepszą obok Awakenings organizację muzyczną w Amsterdamie Dekmantel, która tradycyjnie zainstalowała się w budynku MC Theater. Ale po kolei – familia Drumcode zaprezentowała swoją wizję muzyki w industrialnych przestrzeniach gazowni, która w naszej opinii przebiła wszystko to, co do tej pory widzieliśmy podczas imprez indoor. Miażdżące nagłośnienie, ogromne logo wytwórni, ekrany ukazujące techniczne popisy każdego reprezentanta Drumcode, pełna, ale niezapchana hala – szybko wybiliśmy sobie z głowy przekonanie, że widzieliśmy już wszystko. Awakenings, Gazownia, Amsterdam – najwyższy poziom pod względem organizacji, w połączeniu z niespotykanym klimatem wśród wielotysięcznej publiki podczas halowej imprezy uświadomiły nas, że nikt tego nie robi lepiej niż Holendrzy. Progresywny Mull, tech-housowy Ritch, big room techno w wykonaniu Fitzpatricka – wymienieni artyści dali z siebie wszystko, co najlepsze, podobnie jak my – ludzie wychodzili z siebie, widok tak obezwładnionej przez tą muzykę ludzi w Holandii to widok absolutnie niespotykany.
Bliskie położenie MC Theater, w którym gościli najwięksi z największych w Techno nie pozwoliła nam tam nie zawitać. Floor obłożony perskim dywanem, po bokach mocarne nagłośnienie Funktion One, które z tamtejszą akustyką oraz charakterem miejsca dosłownie wbijała w ziemię – wielu z nas uznało, że lepszego nagłośnienia nie słyszało w życiu. Kompletnie pijani Sandwell District zagrali niebezpiecznego seta, live-act Planetary Assault System był naszym siódmym, najlepszym, ciężkim do opisania spotkaniem z tym duetem – ostatecznego zniszczenia dokonał jednak James Ruskin, który od intra do outra nie pozostawił złudzeń, kto obecnie rządzi tą muzyką na Wyspach – motywy z industrialnego piekła rodem, dwie godziny szalonej, niepoprawnej muzyki Techno.
Fot: Sander Bak
Z imprezy wyszliśmy mocno obezwładnieni, krótka przejażdżka tramwajem do Melkweg wymagała szybkiego pozbierania się do kupy. Zaraz bowiem ruszała najciekawsza propozycja wśród imprezowych ofert ADE, deklaracja usłyszana od Speedy J podczas tegorocznej edycji Soundtropolis w Katowicach stała się faktem – trzy poranki, trzy aftery firmowane marką Electric Deluxe, trzy sety najlepszego dj’a Techno w Holandii – zamiast bagietki z herbatą śniadanie w Amsterdamie stało pod znakiem najlepszej technicznej muzyki na świecie. Na pierwszy ogień wspomniany, niezawodny Speedy J, dziki Len Faki i totalnie pokręcony Black Asteroid – wszystko na drugiej, klimatycznej salce ulubionego klubu szefa EDLX. Piątkową noc poświęciliśmy w pełni na regeneracje przed kolejnymi wyzwaniami – ciężko było zrezygnować z Enter w Gazowni, CLR na wodzie i Clarkowej nocy w Melkweg – zmęczenie musiało w końcu zapukać, z dużym bólem wyczekiwaliśmy kolejnego techno śniadania. Alarm nastawiony na szóstą rano przyjęliśmy ze sporymi problemami, wiedzieliśmy jednak, że nie przyjechaliśmy tutaj na wakacje.
Drugi after Electric Deluxe, w najlepszym pod kilkoma względami klubie w Holandii, z najlepszą jak się okazało muzykę podczas całego Amsterdam Dance Event. Stopę w AIR Club postawiliśmy już dwa lata temu podczas after party po Time Warp, jednak to teraz odkryliśmy prawdziwą moc drzemiąca w tym osławionym na skale międzynarodową klubie. Ochrona życzyła nam udanej imprezy, płatność odbywała się za pośrednictwem zakupionej wcześniej karty, która równocześnie spełniała rolę kluczyka do naszej szafki. Niecodzienne rozwiązania, scenografia pełna przepychu, licznik słyszanych decybeli, babcia klozetowa myjąca toaletę po każdym wyjściu z kabiny aż w końcu najlepsze obok Berghain klubowe nagłośnienie. Speedy J pokazał kto tu rządzi, Gary Beck potwierdził, że w kategorii selekcji jest najlepszym dj’em artystów nowej fali techno, special guestem okazał się Terence Fixmer, który zaprezentował najbardziej pojechanego seta całego ADE – chory klimat, electro wstawki, totalnie pokręcony bas – ciężko było go zrozumieć o 11 rano, nikogo jednak nie pozostawił obojętnym. W samo południe Techno obiad ugotował nam Sian, odpowiedzialny za najlepszego seta, jakiego usłyszeliśmy w Amsterdamie. Większość aferowej publiki udała się na wypoczynek przed sobotnią imprezą, ci, co zostali doczekali się jednak majstersztyku w wykonaniu wytatuowanego Irlandczyka – poziom energii na miarę pierwszego rzędu w rollercoasterze, rzadko się słyszy takie techno w takim wydaniu. Warto zapamiętać tego gościa – będzie głośno o nim, jesteśmy przekonani.
Popołudniowy już powrót do hotelu oznaczał w tej sytuacji przedłużenie afteru – za cztery godziny wyruszać mieliśmy już na Cocoon Heroes, nasza ostatnią nocną przygodę ADE. Warto było przybyć do Convention Factory od samego początku – swoim live’em czarował Guy Gerber, który swoim przejmującym, energetycznym setem konkretnie rozruszał zebraną publiką. Ta zaś stylistyką idealnie wkomponowała się w charakter Cocoon – młoda, piękna i bogata kompletnie uzupełniała charakter imprezy. Głębokie nagłośnienie, wielokolorowe, przyjazne oświetlenie, narcystyczne wizuale – słodki klimat nie do końca nam pasował, na szczęście głównym bohaterem była muzyka, jakiej jeszcze nie słyszeliśmy w trakcie Amsterdam Dance Event. Na pierwszy plan wysunął się Raresh, reprezentant rumuńskiego kolektywu A:rpia:r. Wyczucie, selekcja, sceniczna charyzma – takich setów nie słyszy się dwa razy, było sporo onirycznych, monumentalnych przestrzeni dzięki pięknym ambientowym padom wraz z unikalnym groovem, który automatycznie wprowadzał ciało w przyjemne wibracje. Intymna atmosfera, hipnotyzująca muzyka, bogate przestrzenie i najładniejsze kobiety – tym akcentem zakończyliśmy ADE.
Ciężko podsumować wydarzenia najgorętszych jesiennych dni w najbardziej niepoprawnym mieście w Europie. Spotkaliśmy i usłyszeliśmy wszystko, co najlepsze – artystów, wypowiedzi, brzmienia. Z Amsterdamu wracamy bogatsi o nowe doświadczenia – imprezy dostarczyły nam niezapomnianych setów artystów najlepszej gatunkowo muzyki tanecznej, konferencje zaś nauczyły nas poprawnie patrzeć na najważniejsze tajniki całej sceny. Ciężko wyjeżdża się z Amsterdamu – zostawiliśmy prawdopodobnie najważniejsze miasto dla naszej ulubionej muzyki. Elektroniczny radar każdego października wskazuje tylko jedno miejsce na technicznej mapie na świecie. Obowiązek dla każdego, bez wyjątku.
Tekst: Paweł Chałupa