ADE 2017: 'Oklaski w stronę głośników’ – The Wall of Sound Relacja

"Nieprawdopodobne jak ludzie podłapali koncept DVS1, żeby nie koncentrować na dj’u, tylko na dźwięku i muzyce. Absolutnie inspirujące" - zapraszamy na raport z Amsterdamu. Sprawdź co się działo na imprezie "Reaktor ADE - DVS1 presents The Wall of Sound".
Połowa października to najważniejszy czas dla światowej sceny klubowej i towarzyszącej jej muzyce tanecznej – w tym czasie odbywa się bowiem Amsterdam Dance Event. Nie ważne czy jesteś artystą, promotorem, dziennikarzem czy raverem – jeśli chcesz być w epicentrum, musisz przyjechać na te kilka dni do Amsterdamu.
Amsterdam podczas ADE zamienia się w żółto-czarne barwy wojenne, które widoczne są na każdej uliczce, przepełnionej od turystów i zapachu zielonej atrakcji stolicy Holandii. Tłum w centrum oraz otaczająca komunikacja miejsca wraz z drogami rowerowymi to koszmar – trzeba mieć się ostro na baczności, żeby czasem nie wpaść pod jakieś koła. Co ciekawe, ostatnimi czasy rdzenni mieszkańcy Amsterdamu mocno narzekają na tamtejszą turystykę (sam Amsterdam w zeszłym roku odwiedziło ponad 5,5 miliona ludzi) – rząd holenderski im w tym pomaga, nie pompując już takich pieniędzy w promocję miasta oraz znacząco podwyższając ceny za nocleg. Trudno się dziwić…
Na Amsterdam Dance Event podczas pięciu dni zjechało 395 000 ludzi z ponad 90 krajów, co jest absolutnym rekordem. Dla młodych producentów to raj, nie ma lepszego miejsca, żeby wypłynąć szerzej – sam byłem świadkiem, jak Jeff Mills przed jedną z konferencji otrzymał od jakiegoś młodego chłopaka płytę ze swoją muzykę. Reszta branży zgodnym głosem twierdzi, że owszem, utrzymywanie kontaktu mailowego w ciągu roku to podstawa, ale nic lepiej nie sprzyja biznesowi, jak spotkanie się face to face. Dla osób, które przyjechały do Amsterdamu stricte zabalować, ADE oferowało każdego dnia około 30 imprez w całym mieście – z lupą trzeba było szukać ulubionych artystów, którzy nie pojawili się na ADE.
Tegoroczny wypad musiałem ograniczyć do jednej imprezy – i wcale nie miałem z tym większego problemu. Koncept The Wall Of Sound DVS1’a od razu wydał mi się na tyle imponujący i świeży, że z automatu zabookowałem samolot na czwartkową ucztę. Strasznie kusiła wizja Klocka i jego Photon w Gashouder, gdzie dominować miały wyjątkowe, minimalistyczne światła – to jednak sound, którego nigdy wcześniej nie słyszałem zdecydował, że do Amsterdamu wybrałem się na ścianę dźwięku.

Fot. facebook.com/dvs1.hush/
Tendencja tańczenia tyłem do grających utrzymywała się do samego końca – nieprawdopodobne jak ludzie podłapali koncept DVS1, żeby nie koncentrować na dj’u tylko na dźwięku i muzyce. Absolutnie inspirujące. W czasach, kiedy przemyślana strategia PR’owa potrafi wybić dj’a do pierwszej ligi, którego ludzie pragną zobaczyć, przychodzi taka impreza, która to wszystko obala i przypomina, że najważniejsza jest tutaj muzyka a dj rozliczany jest z tego jak zagrał, a nie „wyglądał”. Muzycznie wszyscy udźwignęli ciężar gatunkowy eventu – doskonałe, precyzyjne, wymagające sety. Zagrać na takim nagłośnieniu to marzenie każdego artysty, wszyscy jakby w podzięce dla DVS1 za możliwość uczestniczenia w tym projekcie odpłacili się tym, co mają najlepsze. A sam zainteresowany? Po profesorsku rozegrał tę partię razem z Mulero, inny wymiar grania, to wielkie szczęście być z nimi w ich najlepszym czasie. Na koniec Zak usiadł sobie za Mulero, podpatrując hiszpańskiego mistrza, ewidentnie powstrzymując wzruszenie i dumę, że ludzie nie zapomnieli jeszcze o co w tej grze chodzi naprawdę. Owacjom nie było końca.
Zdjęcie główne: facebook.com/warehouseelementenstraat/