A gdy skończy się pandemia… 5 rzeczy, za którymi klubowicz tęskni najmocniej

Lifestyle
A gdy skończy się pandemia… 5 rzeczy, za którymi klubowicz tęskni najmocniej

Ostatnie dwa lata pandemii nie były szczęśliwe dla uczestników klubowego życia. Pamiętacie jeszcze czasy bez rządowych restrykcji, zamkniętych lokali czy odwołanych imprez? Na pewno wszyscy klubowicze tęsknią za czasami nieskrępowanej imprezy. Pozostaje jednak pytanie – za czym tęsknimy najbardziej?

Od 15 grudnia do odwołania (za wyjątkiem nocy sylwestrowej) zamknięte zostały kluby w całej Polsce. Podobną sytuację znajdziemy również w wielu innych krajach, m.in. w Walii czy Holandii. Zdążyliśmy już jednak przywyknąć do podobnych sytuacji. Ostatnie dwa lata okazały się szczególnym wyzwaniem dla uczestników życia klubowego. Pandemia najbardziej dała się we znaki właścicielom klubów i wykonawcom, jednak zwykli śmiertelnicy życia nocnego również mają za czym tęsknić.

Bezpieczni klubowicze

Pandemia koronawirusa diametralnie zmieniła nasze podejście do imprez grupowych. Na każdym kroku spotykamy się z informacjami o nowych zakażeniach, kolejnych odmianach wirusa czy najnowszych obostrzeniach. W trakcie ostatnich dwóch lat wyjściu do klubu nie towarzyszyło poczucie bezpieczeństwa. Jego miejsce zajął niepokój potęgowany liczbą osób czy zamkniętą przestrzenią, w jakiej się znaleźliśmy. Nie uspokajają również doniesienia o przypadkach ignorowania pozytywnego testu na koronawirusa.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Tym, za czym klubowicze czasów pandemii tęsknią najbardziej, jest zapewne komfort uczestniczenia w imprezie, bez obaw o zdrowie własne czy naszych bliskich. Namiastkę podobnego spokoju zapewniają obostrzenia ograniczające liczbę osób nieposiadających certyfikatu covidowego. Przyjdzie nam jednak jeszcze chwilę zaczekać, zanim lokale będą mogły sobie pozwolić na pełne obłożenie, nie martwiąc się o sprawdzanie certyfikatów. 

Kolejka do baru

Może nie należę tutaj do większości, ale tęsknię za kolejką do baru. Choć może raczej należałoby to nazwać szturmem na bar. Autentycznie tęsknię za komfortem bycia w tłumie i za rozmowami w trakcie czekania. Tego doświadczenia nie zastąpi żaden streaming ani imprezy w metawersie.

Nazwijcie mnie hamulcowym postępu, ale trudno jest mi sobie wyobrazić jakikolwiek wirtualny substytut przeciskania się do baru. Póki technologia nie zapewni mi podobnego doświadczenia, nie zamierzam ogłaszać ery „wirtualnego clubbingu”.

Zdecydowanie bardziej trafia do mnie model streamów. W trakcie ścisłych lockdownów dla wielu z nas stały się one namiastką wyjścia do klubu. Do moich faworytów należał zapewne Streaming from Isolation od Boiler Room. Z ciekawością obserwowałem również rozwój warszawskiego Blue Oyster. Mam nadzieję, że alternatywne formy doświadczania muzyki elektronicznej będą rozwijały się również po powrocie do klubów. Mimo to myślę, że długo nie uda im się zastąpić prawdziwego doświadczenia.   

Impreza odwołana z powodu pandemii

Tęsknię za czasem, gdy prawdopodobieństwo odwołania imprezy było mniejsze, niż to, że się ona odbędzie. Plaga odwołanych imprez dotknęła w trakcie pandemii praktycznie każdego lokalu. Jednymi z najgorzej poszkodowanych są zapewne organizatorzy eventów w Wielkiej Brytanii. Tam, od czasu pojawienia się wariantu Omikron, aż 70 proc. właścicieli klubów było zmuszonych odwołać swoje wydarzenia. Sytuacja nie różni się bardzo w innych krajach Europy i nie zapowiada się, żeby miała się zmienić na początku przyszłego roku.

Nie tylko muzyka

Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że wyjście do klubu to coś więcej niż sama muzyka. Klub od zawsze stanowił przestrzeń ekspresji, która nie ogranicza się do usłyszanych setów. W czasie, gdy wszystkie lokale imprezowe pozostają zamknięte, tęsknię za wizualnym elementem eventów. Za designem wydarzenia, który potrafi wyrazić pomysł i wzbogacić klimat imprezy.  

Nie oznacza to, że klubowicze czasów pandemii nie mieli okazji zobaczyć interesującej oprawy wizualnej. Prawdopodobnie jednym z moich najciekawszych doświadczeń wizualnych czasu pandemii był ostatni Fort Open Air, organizowany w warszawskiej Pradze Centrum. Tam klimat budował nie tylko soundsystem, ale również wyjątkowe dekoracje – ezoteryczny vibe łapaczy snów, który łączył się z industrialnym wystrojem Centrum.

Przyjdzie nam jednak zaczekać zanim imprezy wrócą do skali sprzed pandemii.

Na festiwal po pandemii

Choć obecna sytuacja pandemiczna dewastuje rynek wydarzeń kulturalnych, organizatorzy festiwali są dobrej myśli. Wspominając imprezy z czasów bez maseczek, prawdopodobnie największą tęsknotę wywołują u mnie „stare” festiwale. Wiecie już, że lubię zgubić się w tłumie. Jednak jest to zupełnie inne doświadczenie, gdy tłum zdaje się nie mieć końca. W czasie pandemii trudno taki znaleźć.

Nawet my nie wiemy, jak będzie wyglądał przyszły sezon festiwalowy, ale oczekiwania są ogromne. Jednak choć gorąco czekamy na 25-lecie Awekenings, najmocniej wyczekujemy końca pandemii i powrotu do bezpieczeństwa. Najmocniej liczymy na powrót do klubowej sceny sprzed tego trudnego okresu.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →